Końcoworoczny pesymizm

jestemtylkosnem.blogspot.com 9 lat temu

Powoli zbliża się koniec roku, dziewczyny te mniejsze i większe już od wczoraj szukają kreacji na sylwestra. Widzę ich bieganinę przez okno, kiedy na złamanie karku i obcasów biegną do galerii. Ja planów nie mam żadnych na tę szczególną noc, która jest jak każda inna. Może kupię wino i będę się gapić w noc, przecież tak dobrze się znamy, gapiłyśmy się sobie w oczy nie raz.

Mroźne powietrze głaszcze mi twarz, kiedy wychodzę na dwór, wszyscy łapią ostatnie dni 2015, ja spokojnie patrzę, jak ten rok przemija. Niech już się skończy. Mijam znajome kamienice i w bramach znanych żulów, którzy już choćby nie podchodzą po kolejne 2 złote (na chleb).


Osłaniam się parawanem z dymu, żeby widzieć mniej, bo i po co. Te same krzywe chodniki układają się pod moimi podeszwami, te same, które tak, jak i wczoraj nie zaprowadzą mnie nigdzie, prócz znanych miejsc, które już dawno powinnam omijać z daleka. Oni pędzą, a ja siedzę i patrzę, nie muszę chyba nic, choćby gdyby brakło powietrza, nic by się nie zmieniło.

Praca generuje tylko pieniądze, gdzieś uleciała satysfakcja, a jak dla samych pieniędzy to po co? Mogę w milion innych sposobów zmarnować czas.

Zimne parkowe ławki, nie zachęcają, by z nimi spędzić więcej niż moment, ale co tam, niech mniej odbije się od nich samotność. Biegają dookoła zabiegane dzieci szczęścia, zajarane Bóg wie czym, czasem myślę, iż może oni non stop aplikują sobie jakieś chińskie dopały, iż tak im się mordy śmieją, no bo jak inaczej?

Mgła opada niżej, jest zima i nieprzyjemna, zupełnie jak dotyk kogoś, komu masz ochotę przywalić za to, iż w ogóle istnieje, ale jest. Siedzimy sobie we zupełnie same we dwie, opadając powoli na dół, tylko ona skończy na ziemi, a ja milion ton poniżej poziomu własnej głowy.

Spadam, spadam powoli, a może już nie, tylko punkt krytyczny się stale przesuwa niżej?
Idź do oryginalnego materiału