Kolekcjoner kości. To on wydobywa ciała z największego cmentarzyska nurków

kobietaxl.pl 2 miesięcy temu

Ja nie nurkuję, pływam wyłącznie z rurką. Nurkowanie to dla mnie sport wymagający zbyt dużej dyscypliny i całej masy sprzętu. Na rafie w Blue Hole pływałam pierwszy raz w zeszłym roku. Pisałam o tym miejscu, a kiedy o nim się pisze, nie sposób nie wspomnieć o Tareku Omarze. Tekst powstawał już w Polsce. Teraz znowu jestem w Dahabie i postanawiam, iż muszę Tareka Omara poznać.

I oto siedzimy razem popijając herbatę. Pierwsze pytanie, które ciśnie mi się na usta, to to, dlaczego to robi. Dlaczego nurkuje po te ciała? Tarek się tylko uśmiecha.

- To moja misja, moje przeznaczenie – mówi. - Ale to była długa droga.

Największy cmentarz nurków

Na świecie są atrakcyjniejsze miejsca do nurkowania niż Blue Hole, z bardziej kolorowymi koralami i większą ilością ryb, wraków statków i jaskiń. Ale to właśnie Blue Hole jest uważane za najsłynniejsze miejsce do nurkowania na świecie — ponieważ jest najbardziej niebezpieczne.

Blue Hole to rozpadlina w rafie koralowej w Morzu Czerwonym w Zatoce Akaba na Riwierze Morza Czerwonego, na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Synaj, 8 km na północ od Dahabu, w pobliżu Rezerwatu Ras Abu Dżallum. Blue Hole znajduje się tuż przy brzegu i ma postać morskiej studni o głębokości 102 m i średnicy 60 m.

W wewnętrznej ścianie rozpadliny znajduje się wejście do 26 metrowego tunelu skalnego, zwanego The Arch, który prowadzi do otwartego morza. Wylot tunelu znajduje się na głębokości 57 metrów. Natomiast dno tunelu znajduje się na głębokości 60 metrów i opada aż do 120 metrów. Po drugiej stronie tunelu dno morskie opada stopniowo, najpierw do 130 metrów, następnie do 150, 250, 300 i w końcu do 800 metrów.

Poszukiwacze mocnych wrażeń chcą przejść przez tunel prowadzący na otwarte morze, co jest bardzo niebezpieczne. Odnotowano tu śmierć co najmniej 40 nurków, ale w rzeczywistości szacuje się, iż liczba ofiar śmiertelnych wynosi już blisko 200. Zginęło tam też dwóch nurków z Polski. Tablice pamiątkowe umieszczone na skałach są hołdem dla wielu nurków, którzy próbowali przejść przez zatopiony system jaskiń.

Tarek Omar mówi, iż wydobył 12 ciał z głębin morza. Nigdy jednak nie robi tego bez wyraźniej prośby kogoś z rodziny, za swoje poszukiwania nie bierze pieniędzy, chce jedynie zwrotu środków za mieszanki gazów, z którymi nurkuje.

- Firmy chcą choćby 100 tysięcy dolarów za takie poszukiwania – mówi. - Dla mnie to rodzaj misji. Wiem, iż rodziny chcą pochować bliskiego. I wiem, iż dopóki nie ma ciała, tli się jakaś nadzieja. Może gdzieś wypłynął? Może się uratował. Nie chodzi o to, by ja odebrać. Chodzi o to, by bliscy wiedzieli, iż to koniec i mogli zmarłego pożegnać.

Dlaczego giną?

Tarek Omar mówi, iż wokół Blue Hole narosło wiele legend. O tym, iż nurków gubią ciemności, iż trudno znaleźć wejście do tunelu. To wszystko jest nieprawdą. Łuk jest ogromny i nie da się go przegapić, widoczność w Blue Hole jest świetna, choćby na dużej głębokości, jeżeli nurkuje się w ciągu dnia. Dziura oświetlana jest od wschodu słońca jego promieniami, które rozpraszają poranny mrok od strony Arabii Saudyjskiej. Co więc gubi nurków?

- Ludzie chcą schodzić na duże głębokości nie mając wystarczająco głebokiej wiedzy – tłumaczy Tarek Omar. - A takie nurkowanie wymaga naprawdę porządnego treningu.

Tarek Omar nurkuje zawsze sam. Uważa, iż druga osoba rozprasza, jakiś procent mózgu skupia się na towarzyszu. Gdy jest sam, wie, iż może liczyć tylko na siebie. Jego rekord to 226 metrów. Przyjechał do Dahabu w 1989 roku, szukając pracy. W 1992 roku nauczył się nurkować i trzy lata później zaczął pracować jako instruktor. Zwraca uwagę na systematyczność. Na to, iż trzeba mieć szacunek do środowiska, do którego wchodzimy, bo jesteśmy tam gościem.

- I możesz się tam czuć dobrze, bo to jest bardzo szczery świat – śmieje się Tarek Omar. - Nie taki jak na powierzchni. Jak widzisz rekina, to wiesz, iż może zaatakować. Tu wiesz, z czym masz do czynienia.

Nurkowanie techniczne, czyli schodzenie poniżej 40 metrów wymaga dyscypliny, koncentracji, wytrzymałości psychicznej. Tarek Omar uważa, iż 50 procent sukcesu to głowa, pozostałe 50 procent to wiedza i odpowiednie przygotowanie. Trzeba wiedzieć, iż człowiek pod wodą, oddychając w inny niż normalny sposób, czuje się inaczej niż na ziemi. Zasada wśród nurków jest taka, iż ​​każde 10 metrów odpowiada wypiciu jednego martini, a przecież osoby pijące po raz pierwszy alkohol gwałtownie się upijają. Dlatego wszystko jest kwestia treningu. Już na głębokości 30 metrów niedoświadczony nurek może się zdezorientować w wyniku tak zwanej narkozy azotowej. Kiedy rosnące ciśnienie powoduje rozpuszczenie się zbyt dużej ilości azotu we krwi, nurkowie tracą rozeznanie. Miewają różne wizje, zaniki pamięci lub czują się, jakby byli na haju.

- To ważne, by się do tego stanu powoli, systematycznie przyzwyczajać, uodpornić się, nie tracić rozsądku – mówi Tarek Omar. - Wtedy schodzenie choćby na duże głębokości nie jest niebezpieczne.

Kiedy spotykamy się po raz kolejny, Tarek Omar pokazuje mi film w swoim laptopie. Nagrywał zejście na 150 metrów z egipską parą. Pokazuje wejście do łuku, faktycznie jest ogromne. Pokazuje też ciało nurka, które leży tam od ćwierć wieku. Nikt nie chciał, aby wydobyć je na ląd.

Tarek Omar filmuje zejście. To kobieta chciała pobić rekord. Całość trwa 94 minuty. Pytam o dekompresję, czy nie wyszli za wcześnie?

- Naukowcy mają swoje teorie, ja mam swoje, poparte wieloletnim doświadczeniem – tłumaczy. - Ale żeby dokonać tego zejścia, trenowałem z tą parą przez miesiąc.

Życiowa misja

Tareka Omara nazywają Kolekcjonerem Kości. To właśnie przez tę jego misję, ale Tarekowi to nie przeszkadza.

- Niech mówią o mnie, co chcą, przecież nie to jest najważniejsze – podkreśla.

Większość ciał leży na głębokości od 100 do 120 metrów. Kiedy Tarek Omar znajduje ciało, chwyta je w ramiona lub przywiązuje do swojego ciała. Na głębokości 40 metrów ciało przywiązuje do specjalnej poduszki na sprężone powietrze, to ona wyprowadza zwłoki na powierzchnię. Pytany, jak znajduje ciała, wzrusza ramionami.

- Nie znalazłbyś kogoś, kto ukrywa się w twoim ogrodzie? - pyta retorycznie. On sam zna przecież Blue Hole jak nikt inny. Zna też krążącą legendę. O pięknej dziewczynie, która tu się utopiła i teraz jej dusza przywołuje nurków. Ale Tarek w legendy nie wierzy. Wierzy w umiejętności i rozsądek.

- Tu nie brak osób, które piją i imprezują do rana w Dahabie, a za kilka godzin schodzą pod wodę – mówi Tarek Omar. - Sami się proszą o nieszczęście. I jeszcze ci, którzy chcą poklasku. Bo dla nich nurkowanie to pretekst do tego, by wrzucać zdjęcia do mediów społecznościowych, pochwalić się kolejnym rekordem. Kiedy ja zaczynałem nurkować nie było tego szaleństwa. Odwiedzaliśmy podwodny świat dla siebie, dla własnej satysfakcji i ja dalej tak robię.

Pierwsze ciała odnalazł w 1997 roku i przez cały czas pamięta imiona tych nurków. To byli Conor O'Regan i Martin Gara. Irlandczycy. Zginęli razem. Mieli tylko 22 i 23 lata.


- Jeden z nich miał problemy i coraz bardziej tonął. Drugi chciał mu pomóc. A potem obaj stracili przytomność. Ich ciała leżały na głębokości 102 metrów – mówi Tarek Omar.

A potem byli kolejni i kolejni. Nie wszystkich już dziś dobrze pamięta. Na pewno jednak nie zapomni Jurija.

Człowiek, który sfilmował swoją śmierć

Jedną z osób, które straciły życie w Blue Hole był rosyjsko-izraelski nurek Jurij Lipski. Jego tragiczna historia obiegła świat, bo nagrał on ostatnie swoje chwile przed śmiercią. Świadkowie, którzy widzieli Jurija Lipskiego podczas jego ostatnich chwil na lądzie, mówili, iż był w pełni przygotowany, ale brakowało mu dwóch kluczowych rzeczy: partnera do nurkowania i drugiej butli z tlenem. Tarek Omar mówi, iż widział Jurija Lipskiego kręcącego się po okolicy przez około 30 do 40 minut, prosząc o doświadczonego nurka, aby mu towarzyszył. Znalazł w końcu przewodnika, który z nim poszedł, ale jego towarzysz wrócił 15 do 20 minut po rozpoczęciu nurkowania. Jurij nie wypłynął.

Ojciec Jurija, który przybył do Dahabu dzień po wypadku, prosił o wydobycie ciała syna. Tarek Omar zszedł po ciało. Znalazł Jurija z kamerą zawierającą nagranie jego ostatnich chwil.

- Kamera była rozbita, ale działała. Oddałem film matce Jurija, która też przyjechała na miejsce. Wyobrażam sobie, jak ten film oglądała… To była jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu – wspomina Tarek Omar.

Film trwa siedem minut i został nagrany 8 kwietnia 2000 r. Pokazuje Jurija Lipskiego schodzącego w dół Blue Hole wraz z kilkoma innymi nurkami w pobliżu. Jednak im głębiej i dalej płynie Lipski, tym mniej ludzi widzimy, aż zostaje on sam. niedługo rafy i ryby znikają, a wszystko, co widzimy, to światło sprzętu Jurija Lipskiego lśniące w ciemnoniebieskiej wodzie. Później wideo robi się ciemne i słyszymy, jak Jurij Lipski walczy o oddech i zaczyna krzyczeć.

Co zabiło Jurija?

Były różne opinie na temat tego, co ostatecznie zabiło Jurija Lipskiego. Wielu spekuluje, iż 22-latek zmarł z powodu zatrucia tlenem i narkozy azotowej, które są częstymi przyczynami śmierci nurków, którzy nurkują zbyt gwałtownie i zbyt głęboko. Zatrucie tlenem występuje, gdy osoba wdycha zbyt dużo dodatkowego tlenu. Ten nadmiar tlenu niszczy tkankę płucną i wypełnia pęcherzyki płucne płynem, utrudniając płucom wysyłanie tlenu do krwiobiegu. Przyczyną śmierci nurka mogła też być narkoza azotowa, znana właśnie jako "efekt martini", powodując fizyczne i psychiczne upośledzenie działanie podobne do działania alkoholu. Niedocenianie ogromnej długości tunelu, w połączeniu z dodatkową energią potrzebną do pływania pod prąd napływającego z otwartego morza, oznacza, iż nurkom czasami brakuje tlenu, kiedy próbują wydostać się przez łuk.

Śmiałków nie brakuje

Pływam kolejny raz na rafie Blue Hole. Oczywiście z tą „idiotyczną rurką”, jak mawia moja nurkująca znajoma, która bezskutecznie od lat próbuje namówić mnie na ten sport. Na brzegu jest coraz więcej nurków, którzy przyjechali do tej najbardziej znanej rozpadliny na świecie. Blue Hole pewnie pochłonie kolejnych z nich.

Być może Tarek Omar znowu popłynie na swoją misję. Niebawem kończy 60 lat. Prowadzi szkołę dla nurków, ma swojego następcę, to Mohamed, jego bratanek, którego traktuje, jak syna. Również nurek techniczny.

Pytam Tareka Omara, kiedy ma zamiar z nurkowaniem skończyć. Mówi, iż nie ma takich planów, ale może skończy z pracą instruktora, nie będzie prowadził szkoły. Sam jednak przez cały czas będzie chciał zanurzać się w bezkresny błękit. Pytam go, co powiedziałby wszystkim, którzy chcą iść jego śladem, schodzić głębiej i głębiej.

- Niech nie szukają sławy, niech nie robią tego w pogoni za nią – odpowiada Tarek Omar. - Sława ma znaczenie tylko wtedy, jeżeli to ona szuka ciebie, a nie ty jej.

Zdjęcia archiwum prywatne Tareka Omara i Magdalena Gorostiza

Idź do oryginalnego materiału