Kolejny problem do rozwiązania…

twojacena.pl 3 dni temu

„Jeszcze jeden problem…“

– Julka, no chodź, proszę – błagała Zosia.

– Nie chcę. Nikogo tam nie znam. Idź sama albo zaproś Magdę, Olę – odpowiedziała Julka. – Niedługo sesja, trzeba się uczyć.

– Ola wkuwa, Magda bez swojego Jacka nigdzie nie pójdzie, a sama się nie wypcham, jakbym się rzucała na Wojtka.

– A może właśnie tak jest? – spytała Julka.

– Julka, no proszę… – Zosia złożyła ręce jak do modlitwy.

– Dobrze. Tylko jak mnie tam zostawisz, zabiję cię – ostrzegła Julka, wstając z kanapy.

Rodzice jednego ze starszych rocznikowców wyjechali na rok do pracy w Afryce, mieszkanie stało puste. W soboty urządzali tam imprezy. Schodzili się starsi studenci, przychodzili młodsi, a choćby ci, którzy niedawno skończyli studia. Dzielili się „doświadczeniem”, patrząc z góry na młodszych kolegów.

Zosia trafiła tam przypadkiem. Spotykała się ze starszym rocznikowcem, to on wprowadził ją do tej paczki. niedługo się rozstali, ale Zosia zwróciła uwagę na Wojtka. Dlatego teraz namawiała Julkę, żeby poszła z nią na imprezę, licząc, iż znów go spotka. Sesja w pełni, na uczelni nie mieli szans się zobaczyć.

Julka włożyła jeansy i obszerną białą koszulę, z jednej strony wpuszczoną w spodnie. Na jej szczupłej, wysokiej sylwetce wyglądało to stylowo. Podkreśliła oczy kredką, rozpuściła włosy i odwróciła się od lustra do Zosi, która niecierpliwie czekała.

– No to co, czekamy na kogoś? – spytała Julka.

– Słuchaj, świetnie ci w tej kresce przy oczach. Wyglądasz jak jakaś tajemnicza królowa Wschodu.

– Tylko umowa – postawiła warunek Julka. – jeżeli Wojtka tam nie będzie, wychodzimy.

– Jasne – zgodziła się Zosia bez wahania.

Drzwi otworzyła im młoda kobieta w jeansach i męskiej koszuli, z papierosem w zębach i burzą nieczesanych kręconych włosów. Zmrużyła oczy od dymu, przyglądając się dziewczynom. Nie mówiąc słowa, skinęła głową w stronę pokoju. Z mieszkania dobiegała cicha muzyka i gwar rozmów.

– Nie rozbierajmy się, tu tak nie wypada – szepnęła Julce do ucha Zosia, gdy ta chciała zdjąć buty. Zachowywała się jak stała bywalczyni, choć widać było, iż jest równie spięta jak Julka. Na środku pokoju stał stół z resztkami zakąsek, niedopite butelki wódki i taniego wina. Na kanapie siedział chłopak w towarzystwie dwóch dziewczyn, dwóch innych kłóciło się przy stole. Para tańczyła pod oknem. A raczej dreptała w miejscu, bo przestrzeni było mało. Nikt nie zwrócił uwagi na nowoprzybyłe. A jeżeli ktoś na nie spojrzał, gwałtownie tracił zainteresowanie. Co można powiedzieć pierwszorocznym studentkom?

Dziewczyny usiadły na wolnej kanapie pod ścianą. Rozległ się dzwonek, a niedługo weszła ta sama kobieta w męskiej koszuli, a za nią dwóch chłopaków. Zostało ich żywo powitane, wszyscy podchodzili, ściskali dłonie. choćby tańcząca para przerwała pląsy.

– Jest! – Zosia poderwała się z kanapy i podeszła do chłopaków, zagadując jednego. Ten nie okazał entuzjazmu, odpowiedział z znudzoną miną. Drugi jednak wpatrywał się w Julkę. Był starszy od reszty, wysoki, wysportowany, przystojny, z bystrymi szarymi oczami. Julka spuściła wzrok, zawstydzona.

– Cześć. Nudzisz się? – Obok niej usiadł ten właśnie chłopak. Z bliska wydawał się jeszcze starszy. – Nie widziałem cię wcześniej. Chcesz potańczyć? – Wyciągnął do niej dłoń. Jego ręka była duża, ciepła i silna.

Zaczęli dreptać pod oknem, gdzie wcześniej tańczyła inna para. Cicha muzyka nie przeszkadzała w rozmowie. Pytał, na którym jest roku, jaki kierunek, czy mieszka z rodzicami czy w akademiku… W pokoju co chwilę pojawiali się nowi goście. Julka zaczęła podejrzewać, iż mieszkanie, które wydawało się małe, kryło więcej pokoi.

Wkrótce podeszła do nich Zosia, wyraźnie przybita.

– Muszę iść – powiedziała.

– Ja też – odparła Julka, patrząc z żalem na swojego towarzysza. Nie chciała odchodzić.

– Odprowadzę was – powiedział – tylko się pożegnam.

Wyszły na ulicę.

– Frajer – rzuciła Zosia, mając na myśli Wojtka.

Julka ledwie słyszała przyjaciółkę, myślami była przy nowym znajomym. Wtedy właśnie wyszedł z klatki i podszedł do nich.

– No to się przedstawmy. Krzysztof.

– Krzysztof Nowak? Kapitan drużyny piłkarskiej? Aha, już wiem, gdzie cię widziałam! – wykrzyknęła Zosia.

– Lubisz piłkę? – zdziwił się Krzysztof.

– Spotykałam się z twoim fanem. Nie opuścił ani jednego meczu. – Zosia aż pisnęła. – Nieźle, jak powiem komuś, nie uwierzą. Sam Krzysztof Nowak!

Zosia starała się skupić na sobie jego uwagę. Nie wyszło z jednym, drugiego nie zamierzała przepuścić. Krzysztof to wyczuł.

– Zosia, gdzie mieszkacie?

– Pokażę – ożywiła się i całą drogę paplała bez przerwy.

Julka szła obok w milczeniu.

– To mój dom, a tamten Julki. Zobaczymy się jeszcze? – spytała Zosia.

– Narazie – pożegnała się Julka, kierując się ku sąsiedniemu budynkowi.

– Julka, czekaj! – Krzysztof ruszył za nią.

Zosia spojrzała za nim zByła już pewna, iż w życiu nie ma przypadków – tylko wybory, które czasem bolą, ale zawsze prowadzą tam, gdzie trzeba, choćby jeżeli droga do tego miejsca bywa długa i wyboista.

Idź do oryginalnego materiału