Jeszcze jedna szansa na szczęście
Kasia obudziła się w szczególnym nastroju. Dziś kończyła osiemnaście lat. Czuła, iż ten dzień będzie wyjątkowy. W sercu już śpiewało na myśl o niespodziankach, a najbardziej marzyła o pierścionku – delikatnym, z małym diamentem.
— Wszystkiego najlepszego, córeczko! — do pokoju weszli rodzice. Mama trzymała w dłoni malutkie pudełeczko, a tata promieniał z dumy.
Kasia zerwała się z łóżka, otworzyła pudełko i, wstrzymując oddech, wsunęła pierścionek na palec.
— Jest niesamowity… Dziękuję wam! Ale pewnie kosztował fortunę…
— Jesteś naszym jedynym skarbem, Kasieńko. Na taki dzień nic nie jest za drogie — uśmiechnął się ojciec.
— I to nie wszystko — mrugnęła tajemniczo mama. — Z tatą postanowiliśmy: skoro mamy urlop, a ty wakacje, jedziemy nad morze. Wszystko już spakowane, walizki w aucie!
Kasia nie wierzyła własnemu szczęściu. Morze! Słońce! Stroje kąpielowe! Przyjaciółki będą zazdrościć – szczególnie Ola, która zawsze przechwalała się swoimi wyjazdami.
Deszcz za oknem już ustał, gdy rodzina wyjechała za miasto. Na autostradzie panował ruch. Kasia patrzyła przez szybę, marząc o tym, jak wróci opalona i szczęśliwa…
A potem – ciemność.
Ocknęła się w białej sali szpitalnej. Całe ciało bolało, każdy ruch przyprawiał o piekielny ból. Nad nią pochylała się pielęgniarka, poprawiając poduszkę.
— Spokojnie, kochanie… Nie wstawaj. Zawołam lekarza.
Kasia poruszyła się z trudem. I wtedy ogarnął ją przerażający lęk.
— Gdzie mama? Tato?! Chcę ich zobaczyć!
Starszy lekarz w okularach usiadł przy łóżku. Był spokojny, ale surowy.
— Kasia… Miał miejsce wypadek. Wasze auto zderzyło się z ciężarówką. Rodzice… nie przeżyli. Zostałaś sama.
Świat runął. Ciało przeszyła nie ból – pustka. Kasia nie chciała wierzyć. Nie, jej tata nie mógł… Zawsze jeździł ostrożnie…
Ale słowa lekarza okazały się prawdą.
Mijały dni. Kasia leżała pod kroplówkami, a zasypiając, wołała rodziców. Pewnego dnia lekarz usiadł przy jej łóżku i cicho powiedział:
— Kasia… przeszłaś dwie poważne operacje. Uratowaliśmy cię. Ale… nigdy nie będziesz mogła mieć dzieci. Wybacz…
To był drugi cios. Głęboki jak nóż w serce.
Po wyjściu ze szpitala okazało się, iż została jej tylko babcia ze strony ojca, która mieszkała w małej wsi na Podlasiu, chora i samotna. Z bliskich – tylko przyjaciółka Ola, i to chyba przychodząca bardziej z poczucia obowiązku. Kilka razy towarzyszył jej chłopak o imieniu Krzysztof, z którym Kasia spacerowała po parku. Ale niedługo zniknął.
Aż pewnego dnia Ola przyszła nie sama – z Marcinem. Od razu zwrócił uwagę na Kasię. Jej milczenie, poważne spojrzenie. Gdy usłyszał o tragedii, postanowił być dla niej oparciem.
Zaczynał pojawiać się coraz częściej. Czasem bez Oli. Spacerowali sami. Kasia powoli ożywiała. Po raz pierwszy od dawna znów się śmiała. I bała się: by nie urazić Oli. Postanowiła porozmawiać.
— Ola… Wybacz mi, jeżeli jest ci przykro przez Marcina…
— A jeżeli jest mi przykro, to go porzucisz? — odcięła się zimno.
Kasia zmieszała się:
— No co ty, ja… po prostu nie chcę cię stracić.
Ola skinęła głową, ale w oczach miałOla odwróciła się i wyszła, trzaskając drzwiami, a Kasia stała nieruchomo, czując, jak kolejna część jej życia rozpada się na kawałki.