Kochana, niezwykła

newsempire24.com 1 dzień temu

Drobny deszcz smagał twarz, wcinając się w oczy. Kinga wlokła się, marząc tylko o tym, by już być w domu. W głowie miała mgłę, myśli rozpełzały się jak podarta prześcieradło. Omijając kolejną kałużę, o mało nie poślizgnęła się na rzadkim błocie przy krawędzi chodnika. „Dość już tych modnych butów. Nie jestem dziewczynką. Czas przejść na płaskie obcasy.”

Wreszcie dotarła do bloku. Kinga otworzyła drzwi z kodem. W nos uderzyło suche, zakurzone ciepło od kaloryfera, który mimo wiosny grzał na pełnej mocy. Szkoda, iż nie zimą. Winda powoli wwiezła ją na szóste piętro. „Czyżbym chorowała? Zupełnie nie mam siły” – pomyślała, opierając się o ścianę kabiny.

W przedpokoju osunęła się bezładnie na podnóżek, przycisnęła plecami do ściany i przymknęła ciężkie powieki. „Wreszcie. W domu!” – westchnęła i natychmiast zapadła w ciemność pozbawioną dźwięków i zapachów.

„Mamo, czemu siedzisz po ciemku? Źle ci?”
Na dźwięk głosu Bartka drgnęła, ale nie otworzyła oczu.

„Nie, synku. Po prostu jestem zmęczona” – wykrztusiła z trudem Kinga.

Czuła, iż syn stoi i patrzy na nią. Z wysiłkiem rozkleiła powieki, ale Bartka nie było, tylko w kuchni paliło się światło. Kinga zrzuciła buty, poruszyła palcami stóp, uwolnionymi z ciasnoty obuwia, i wstała. Natychmiast zachwiała się w stronę wieszaka.

„Mamo!” – podbiegły Bartek złapał ją, zanim upadła.

„Coś mnie zakręciło w głowie.”

Bartek pomógł jej dojść do kanapy w pokoju. Kinga usiadła, odchyliła się na oparcie i wyciągnęła nogi. „Jakie to dobre!” Oczy same się zamknęły… W następnej chwili szarpnęła się, wyrywając się z otchłani niepamięci, otworzyła oczy i spotkała się z zatroskanym spojrzeniem syna.

„Mamo, wszystko w porządku?”

Kinga skinęła głową i poprosiła o gorącą herbatę. Bartek niechętnie poszedł do kuchni.

A ona przypomniała sobie, jak w pracy ocknęła się na podłodze w swoim gabinecie. Nie pamiętała zupełnie, jak upadła. Wtedy też zrzuciła wszystko na zmęczenie. „Czuję się jak staruszka, a mam ledwo trzydzieści dziewięć lat. Może jednak coś ze mną nie tak? Jutro pójdę do przychodni.” Kinga westchnęła i ruszyła do kuchni.

„Jesteś blada. Boli cię głowa?” – Bartek postawił przed nią kubek z parującą herbatą.

Kinga uśmiechnęła się przez łzy.

„To tylko zmęczenie, taka pogoda, deszcz.” – Wzięła mały łyk. – „Jadłeś coś?”

„Tak, mamo. Muszę tylko dokończyć lekcje.”

„Idź, wszystko w porządku.” – Kinga sączyła herbatę małymi łykami.
Potem przebrała się w miękkie, wyświechtane szlafroki i zajrzała do pokoju syna. Bartek siedział przy biurku, pochylony nad książką. Serce zalała czułość. Najdroższy, ukochany, jedyny i już prawie dorosły.
Kinga przymknęła drzwi.

„Panie doktorze, co ze mną? Może jakieś witaminy?” – Następnego ranka Kinga siedziała w gabinecie lekarza.
Wyspała się, ale wciąż czuła się wyczerpana.

„Zobaczymy. Oto skierowanie na badania i rezonans. Z wynikami od razu do mnie. I nie zwlekajcie. Czy w rodzinie były przypadki nowotworów, udarów?”

„Tak. Ojciec miał raka, mama zmarła na udar. Czyli to może być… Mam syna w szkole. Nikogo więcej poza mną nie ma. Nie mogę umrzeć!” – Krzyk Kingi odbił się od ściany, wrócił i utkwił w gardle jak kamień.

„Nie wybiegajmy przed szereg. Predyspozycje się dziedziczy, ale jest pani jeszcze młoda… Czekam na wyniki. Na razie wystawię zwolnienie, niech się pani przebada i odpocznie.”

„Mamo, byłaś u lekarza? Co powiedział?” – Gdy Bartek wrócił ze szkoły, Kinga była już w domu i gotowała zupę.

„Nic konkretnego, kazał się przebadać. Więc jutro mnie nie budź.”

Kinga patrzyła, jak Bartek je. „Już dorosły. A jeżeli okaże się, iż to coś poważnego? Rak? Lepiej o tym nie myśleć.”

„Mamo, wszystko gra? Znowu się zamyśliłaś.”

Kinga drgnęła.

„Ciągle jesteś jakaś ospała” – powiedział Bartek.

„Tak tylko myślałam.”

Noc wypełniła się bezsennością. Jak zasnąć, gdy w głowie kłębią się straszne myśli? Kinga nagle przypomniała sobie dzieciństwo, rodziców, jak odchodzili jeden po drugim, gdy już studiowała. Wtedy poznała Marcina. Był przy niej, wspierał ją. Marcin mieszkał w akademiku, przyjechał na studia z innego miasta. Prawie od razu zamieszkali razem.

Gdy Kinga zaszła w ciążę, Marcin się ucieszył, od razu zaproponował ślub. Zrezygnowali z wesela. Kinga nie miała już rodziców, a matka Marcina mieszkała daleko. Odwiedzili ją później.

Oczywiście, nie obyło się bez kłótni. Nie mieli nikogo, kto by im pomógł, doradził. Kinga starała się nie awanturować, gdy Marcin nie śpieszył się po pracy do domu. Ale gdy Bartek miał dwa lata, nagle oświadczył, iż kocha inną, iż odchodzi, iż nie może tak żyć…

Płakała, błagała, by został, chwytała go za koszulę. Wyrwał się, odepchnął ją i wyszedł. Kinga oddała syna do przedszkola i wróciła do pracy. Było tak ciężko. Bartek ciągle chorował. Kinga brała każdą dodatkową robotę, ale pieniędzy wciąż brakowało.

Tylko raz zadzwoniła do byłego męża, gdy Bartek ciężko zachorował i potrzebne były drogie leki. Przesłał jej tysiąc złotych i spytał, gdzie ona przepuszcza alimenty?

Gdy Bartek podrósł i zapytał o ojca, Kinga szczerze mu o nim opowiedziała. Później wyznał, iż czatował na ojca pod jego biurem. Ale tamten był zbyt zajęty rozmową z długonogą pięknością i choćby go nie zauważył.

Bartek bardzo przeżył, iż ojciec wymienił ich na inną kobietę. Potem spytał, dlaczego mama się nie maluje, nie ubiera modnie jak nowa żona ojca? Jak wytłumaczyć synowi, iż starała się, by on nie czuł się pokrzywdzony? Że na siebie po prostu nie starczało. BałaBartek przytulił ją mocno, a Kinga wiedziała, iż choćby jeżeli los sypie jej pod nogi kamienie, to ich miłość będzie zawsze najważniejsza.

Idź do oryginalnego materiału