Kochana, jedyna.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Drobny deszcz siekł po twarzy, wpadając do oczu. Kinga szła, marząc tylko o tym, by gwałtownie znaleźć się w domu. W głowie miałam mgłę, myśli rozpływały się jak stara, zużyta pościel. Omijając kolejną kałużę, niemal poślizgnęła się na mokrym błocie przy krawędzi chodnika. „Dość tych kaprysów. Nie jestem już dziewczynką. Czas przestać nosić buty na obcasach”.

Wreszcie dotarła do domu. Kinga otworzyła drzwi wejściowe z zamkiem szyfrowym. W nos uderzył ją suchy, zakurzony ciepłem kaloryfer, który mimo nadejścia wiosny grzał na pełną moc. Żeby tak zimą… Windą wjechała powoli na szóste piętro. „Czyżbym chorowała? Zupełnie brakuje sił” – pomyślała, opierając się o ścianę kabiny.

W przedpokoju osunęła się bezsilnie na podnóżek, przycisnęła plecy do ściany i zamknęła ciężkie powieki. „Wreszcie. W domu!” – westchnęła, po czym natychmiast zapadła w ciemność pozbawioną dźwięków i zapachów.

– Mamo, dlaczego siedzisz po ciemku? Źle się czujesz? – Jej syn, Mateusz, mówił cicho, ale i tak wzdrygnęła się, choć nie otworzyła oczu.

– Nie, synku. Po prostu jestem zmęczona – wyszeptała, ledwie poruszając językiem.

Czuła, iż syn stoi i patrzy na nią. Kinga z trudem rozkleiła powieki, ale Mateusza przy niej nie było, za to w kuchni paliło się światło. Zrzuciła buty, poruszyła palcami stóp, uwolnionymi z ciasnoty, i wstała. Natychmiast zachwiała się w kierunku wieszaka.

– Mamo! – Mateusz podbiegł i złapał ją, zanim upadła.

– Trochę mi się zakręciło w głowie.

Pomógł jej dojść do kanapy w pokoju. Kinga usiadła, odchyliła się do tyłu i wyciągnęła nogi. „Ależ to przyjemne!” Oczy same się zamknęły… W następnej chwili drgnęła, wyrwana z półsnu, otworzyła oczy i spotkała się z pełnym niepokoju wzrokiem syna.

– Mamo, wszystko w porządku?

Kinga skinęła głową i poprosiła o gorącą herbatę. Mateusz niechętnie poszedł do kuchni.

A ona przypomniała sobie, jak w pracy ocknęła się na podłodze w gabinecie. Nie pamiętała zupełnie, jak upadła. Wtedy też zrzuciła wszystko na zmęczenie. „Czuję się jak staruszka, a mam przecież dopiero trzydzieści dziewięć lat. Może naprawdę jestem chora? Jutro pójdę do przychodni”. Kinga westchnęła i poszła do kuchni.

– Jesteś blada. Boli cię głowa? – Mateusz postawił przed nią kubek z parującą herbatą.

Kinga wymusiła uśmiech.

– Po prostu jestem zmęczona, taka pogoda, deszcz. – Wzięła mały łyk. – Jadłeś coś?

– Tak, mamo. Muszę jeszcze dokończyć lekcje.

– Idź, wszystko dobrze. – Kinga piła herbatę małymi łykami.
Potem przebrała się w miękką, wyświechtaną szlafroczkę i zajrzała do pokoju syna. Mateusz siedział przy biurku, pochylony nad książką. Serce zalała czułość. Najdroższy, ukochany, jedyny i już prawie dorosły.
Kinga przymknęła drzwi.

– Doktorze, co ze mną? Może powinnam brać witaminy? – Następnego ranka Kinga siedziała w gabinecie lekarskim.
Wyspała się, ale wciąż czuła się wyczerpana i słaba.

– Zobaczymy. Oto skierowanie na badania i rezonans. Przyniesie mi pani wyniki od razu. I proszę się nie zwlekać. Czy w rodzinie występowały nowotwory, udary?

– Tak. Tata miał nowotwór, mama zmarła na udar. Czyli to może być… Mam syna w wieku szkolnym. Poza mną nie ma nikogo. Nie mogę umrzeć! – Krzyk Kingi odbił się od ściany naprzeciwko, wrócił i utknął w gardle jak kula.

– Nie wybiegajmy przed szereg. Predyspozycje są, ale pani wciąż jest młoda… Oczekuję wyników. Na razie wystawię zwolnienie, niech się pani spokojnie przebada i odpocznie.

– Mamo, byłaś u lekarza? Co powiedział? – Gdy Mateusz wrócił ze szkoły, Kinga była już w domu i gotowała zupę.

– Nic nie powiedział, skierował na badania. Więc jutro mnie nie budź.

Kinga patrzyła, jak Mateusz je. „Już taki dorosły. A jeżeli znajdą coś poważnego? Rak? Lepiej o tym nie myśleć”.

– Mamo, wszystko w porządku? Znowu się zamyśliłaś.

Kinga drgnęła.

– Jesteś ostatnio jakaś rozkojarzona – powiedział Mateusz.

– Tak tylko myślałam.

W nocy nie mogła zasnąć. Jak spać, gdy w głowie kłębią się straszne myśli? Kinga nagle przypomniała sobie dzieciństwo, rodziców, jak odchodzili jeden po drugim, gdy już studiowała. Wtedy poznała Marcina. Był przy niej, wspierał ją. Marcin mieszkał w akademiku, przyjechał na studia z innego miasta. Już niedługo zamieszkali razem.

Gdy Kinga zaszła w ciążę, Marcin ucieszył się i od razu zaproponował małżeństwo. Bez wesela. Kinga nie miała już rodziców, a matka Marcina mieszkała daleko. Później odwiedzili ją razem.

Oczywiście, nie obywało się bez kłótni. Nikt nie mógł im pomóc, doradzić. Kinga starała się nie robić scen, gdy Marcin nie śpieszył się po pracy do domu. Ale gdy Mateusz miał dwa lata, nagle oświadczył, iż kocha inną, iż odchodzi, iż nie może tak żyć…

Jak płakała, błagała, by został, chwytała go za koszulę. Wyrwał się, odepchnął ją i wyszedł. Kinga oddała synka do przedszkola i wróciła do pracy. Jakże było ciężko. Mateusz często chorował. Kinga brała się za każdą dodatkową pracę, ale pieniędzy i tak brakowało.

Tylko raz zadzwoniła do byłego męża, gdy Mateusz ciężko zachorował i potrzebne były drogie leki. Przesłał jej pięćset złotych i zapytał, gdzie podziewa alimenty?

Gdy Mateusz podrósł i zapytał o ojca, Kinga szczerze mu o nim opowiedziała. Później przyznał, iż czekał na ojca przed jego biurem. Ale tamten był zbyt zajęty rozmową z piękną, długonogą kobietą i go nie zauważył.

Mateusz bardzo przeżył, iż ojciec wymienił go i matkę na inną. Potem spytał, dlaczego mama się nie maluje, nie ubiera modnie, jak nowa żona ojca? Jak wytłumaczyć synowi,Krótko potem Kinga wzięła głęboki oddech, pomyślała o wszystkich trudnych chwilach, które przetrwali, i zrozumiała, iż najważniejsze jest to, co mają teraz – siebie.

Idź do oryginalnego materiału