– „Kochamy się i zamierzamy się pobrać, więc pakuj się i opuszczaj nasz dom!” – ogłosiła nieznajoma.

polregion.pl 11 godzin temu

**Dziennik, 12 maja**

– Ty jesteś Ewa? Żona Sławomira?
– Tak… A ty kim jesteś?
– To nieważne. Ważne, po co przyszłam! Pakuj się i wynocha z tego mieszkania. Ja i Sławomir kochamy się, on się do mnie wprowadza. Sam tak zdecydował!

Ewa osłupiała patrzyła na kobietę, która pojawiła się w progu jej mieszkania w sobotni poranek. Efektowna brunetka koło trzydziestki emanowała agresywną pewnością siebie – drogi manicure, krzykliwy makijaż, skórzana kurtka z ćwiekami. Wszystko krzyczało: „Patrz, kim jestem”.

– Przepraszam, co…?
– Nie udawaj głupiej! – nieznajoma postąpiła naprzód. – Sławek ma dość twojego despotyzmu. Codziennie mówi, jak go nie rozumiesz, jak dusisz wszystkie jego biznesowe pomysły! Od dawna podjął decyzję.

Mówiła coś jeszcze, ale Ewa już nie słyszała. W uszach szumiało. Sławomir? Ten sam, który wczoraj jadł kolację w tej kuchni, prosił o pożyczkę na nowy projekt i całował ją na dobranoc, mówiąc, jaka jest cudowna?

– Wejdź – powiedziała swoim obcym głosem. – Mamy wiele do omówienia.
Jej świat właśnie runął i ułożył się na nowo. Ból był ogromny, ale… to było słuszne.

– Nazywam się Kornelia – rzuciła brunetka wyzywająco, przekraczając próg. – I nie przyszłam dyskutować, tylko cię wykopać.

Ewa w milczeniu przeszła do kuchni. Po raz pierwszy w pięciu latach małżeństwa czuła przerażającą jasność myśli. *Jak mogłam być tak ślepa?* A może nie ślepa – po prostu w różowych okularach, przez które wszystko wygląda inaczej. Tyle iż różowe okulary rozbijają się szkłem do środka.

W pamięci migały fragmenty przeszłości. Oto ona – świetna agentka nieruchomości z własnym mieszkaniem. Oto on – Sławomir przy kawie w kawiarni, z otwartym portfelem i uwodzicielskim uśmiechem. Tani garnitur, a w głowie wielkie plany: *„To tylko przejściowe trudności, zobaczysz, dojdę do czegoś!”*

Ona topniała pod jego zalotami. Kwiaty, może tanie, ale codziennie. Romantyczne spacery. Oświadczyny po trzech miesiącach. A potem, tuż po ślubie: *„Kochanie, pożyczysz dziesięć tysięcy? Pilna inwestycja, to nasza szansa!”* Pożyczyła. Potem jeszcze. I jeszcze. Przez lata wierzyła w jego „wielkie plany”, podczas gdy on budował je z kimś innym.

W kuchni zapadła cisza.
– Niezły metraż – oceniła Kornelia, lustrując wnętrze. – Sławek mówił, iż sam wybierał mieszkanie. Ma nienaganny gust.
– Zaczekaj chwilę – Ewa wróciła z teczką. – Chcę ci coś pokazać. Akt notarialny, dowód własności. Zwróć uwagę na datę. Trzy lata przed poznaniem Sławka. I na nazwisko właścicielki.

Kornelia nerwowo oblizała usta. Jej pewność siebie topniała.
– On mówił… iż ma własną agencję nieruchomości…
Ewa otworzyła laptop i pokazała ekran:
– A to moje dochody. Jestem najlepszą agentką w firmie.
Wyjrzało konto z regularnymi, pokaźnymi wpłatami. Kornelia opadła na krzesło.
– Niech zgadnę: też wyciągał od ciebie pieniądze? Opowiadał o superintratnych inwestycjach?
– Wpłaciłam prawie pół miliona – wyszeptała. – Mówił, iż za miesiąc będzie zysk…

– Będzie! – rozległ się głos Sławomira w drzwiach. – Odzyskam wszystko z nawiązką, obiecałem!
Wszedł w kaszmirowym swetrze – prezencie od Ewy.
– Sławku?! – Kornelia zerwała się. – Miałeś być u inwestorów!
– Wczoraj prosił mnie o pieniądze na pilny projekt – cicho odparła Ewa. – Widzę, iż ja byłam tym inwestorem.
Sławomir zastygł, patrząc to na jedną, to na drugą. W końcu rozpromienił się znajomym uśmiechem:
– Dziewczyny, ja wszystko wyjaśnię. Kornelko, twoje pieniądze są bezpieczne…
– Gdzie?! – Kornelia podeszła bliżej. – Sprzedałam samochód, pożyczyłam od rodziców! Gdzie moje pieniądze?!
– Przemyślałem to! – w jego głosie zadrżała panika. – Za miesiąc…
– Wszystkim? – Ewa powoli wstała. – Ile jeszcze kobiet finansuje twoje „projekty”?
Sławomir próbował się tłumaczyć, iż z Kornelią to „tylko biznes”.
– Biznes? – Kornelia zaśmiała się gorzko. – A randki? A wyznania miłości? Przysięgałeś, iż nie przeżyjesz beze mnie!

Pod presją w końcu się przyznał:
– Był jeden projekt… online… prawie pewny zarobek…
– Przegrałeś je? – Kornelia złapała się za głowę. – Na zakładach?!
– Nie wszystkie! – wykrztusił. – Zostało trochę! Ja to odzyskam! Mam system…
– System? – Ewa prychnęła. – Pożyczać od żony, by oddać kochance? I tak w kółko?

Kornelia chwyciła torebkę:
– Koniec. Idę na policję.
Drzwi zatrzasnęły się. Sławomir spojrzał na Ewę błagalnie:
– Kochanie, wybacz… To przez te pieniądze, pogubiłem się… Kocham tylko ciebie!
– Najgorsze nie to, iż znalazłeś inną. Najgorsze, iż sam wierzyłeś w swoje kłamstwa.

Nocował w salonie. Rano w kuchni błagał:
– Ewa… zrozumiałem wszystko. Znajdę pracę, spłacę długi…
– Rozwodzę się z tobą.
Zamarł.
– Nie możesz… Co ja zrobię? Gdzie pójdę?
– A gdzie miałeś iść, obiecując Kornelii małżeństwo? Pakuj się, Sławek. I wynoś.

Wieczorem Kornelia usłyszała dzwonek. Przez wizjer zobaczyła Sławomira z walizkami.
– Kornelko, otwórz! Ewa mnie wyrzuciła… Teraz możemy być razem!
Zaczynał o nowych planach, o „ostatniej pożyczce”.

Kornelia podeszła do drzwi:
– Spadaj. I więcej mi się nie pokazuj! Złożyłam już zeznania.
Cisza. Wreszcie odgłos kroków w stronę windy.

Gdzieś na dole zatrzasnęły się drzwi. Sławomir wlókł się nocą, ciągnąc za sobą walizki z rzeczami kupionymi za cudze pieniądze. W głowie układał już nowy plan – potrzebował tylko kolejnej osoby, która uwierzy.

A w dwóch różnych mieszkaniach dwie kobiety otrząsały się po pięknA gdy księżyc oświetlał puste ulice, obie zrozumiały, iż najcenniejszą lekcją było nie to, ile straciły, ale to, czego się nauczyły – iż własna godność jest bezcenna.

Idź do oryginalnego materiału