Kochamy cię, synu, ale już nas nie odwiedzaj.
Staruszkowie mieszkali całe życie w maleńkiej chacie, która zestarzała się razem z nimi. Nigdy nie chcieli się przeprowadzić.
Wieczorami często wspominali dawne czasy, pełne szczęśliwych chwil. Dzieci dawno już dorosły i założyły własne rodziny. Córka, Bronisława, mieszkała w sąsiedniej wsi, więc często przychodziła z wizytą, a wnuki wnosiły do domu radość. ale syn, Aleksander, wyjechał daleko od pięciu lat nie pojawił się choćby na święta, pochłonięty pracą i nowym życiem. Często z drugą żoną wyjeżdżał na wakacje za granicę. Niedawno jednak zadzwonił i oznajmił, iż przyjedzie.
Rodzice ucieszyli się niezmiernie. Ojciec, Jan, ruszył rowerem do sklepu po zakupy, a matka, Wanda, myślała, co ugotować, by ucieszyć syna. Odliczali dni do jego przyjazdu. Aleksander niedawno ponownie się ożenił pierwsza żona wolała podróże niż dom, więc się rozstali. Dzieci nie mieli, teraz budował wszystko od nowa.
Aleksander przyjechał wieczorem, zjadł kolację i od razu się położył. Rodzice usiedli przy nim w milczeniu, by choć popatrzeć rozmowa nie wyszła, bo był zmęczony podróżą.
Niech się wyśpi szepnął ojciec. A jutro pomoże nam rąbać drewno, wywieziemy gnój ze stajni, przywieziemy choinkę i ubierzemy dom, jak dawniej. Od lat nie mieliśmy świątecznego drzewka.
Matka dodała: I w spiżarce trzeba naprawić podłogę, bo zaraz się zapadniemy.
Ojciec poszedł spać, ale Wanda nie mogła oderwać się od syna, poprawiała kołdrę, układała poduszkę.
Rankiem Jan rozpalił w piecu, by w domu było ciepło, gdy Aleksander wstanie. Wanda upiekła placek. Syn obudził się dopiero koło południa, stwierdzając, iż dawno tak nie spał. Po śniadaniu włączył telewizor i rozsiadł się wygodnie.
Synku, pomógłbyś ojcu z drewnem? zapytała Wanda.
Mamo, jestem tylko na kilka dni. Niech tato sam napali w łaźni.
Staruszkowie w milczeniu nosili wodę ze studni, by przygotować kąpiel.
Po obiedzie Jan poprosił: W stajni gnój do wywiezienia. Jesteś młody, dasz radę.
Co ty, tato? Myślisz, iż w mieście się nie napracuję? Przyjechałem odpocząć, a wy zaraz do roboty.
Po kąpieli Aleksander sięgnął po przywiezioną wódkę i zaczął narzekać na życie to na drogie meble w mieszkaniu, to na swojego wyścigowego psa, tylko iż kobiety nieudane, a praca już nie cieszy.
Rodzice nie wytrzymali i poszli spać. Aleksander obraził się i oznajmił, iż jedzie do siostry, bo tu nudno. Matka błagała, by nie siadał za kierownicę, zabrała kluczyki. Syn groził, iż wyważy drzwi, w końcu wrócił do pokoju, włączył telewizor na pełną głośność.
Starzy leżeli, nie mogąc zasnąć. Jan podszedł do syna ten już chrapał. Wyłączył telewizor i położył się spokojnie.
Następnego dnia Aleksander poszedł do lasu, zmarzł i wrócił, ciesząc się ciepłem i herbatą na kanapie. Nie pamiętał wczorajszych wydarzeń. Ale Wanda cały dzień bolała głowa.
Spakowali mu wiejskie przysmaki nie odmówił.
Tyle tego! Żona się ucieszy, takich kompotów jeszcze nie jadła. U nas wszystko jest, ale nie chcę was obrażać. Tylko zapomniałem prezentów na Nowy Rok następnym razem przywiozę.
Wanda otarła łzę i rzekła: Nie przyjeżdżaj już, synu. Kochamy cię, martwimy się, ale na kanapie możesz leżeć i u siebie. Tam masz lepszy telewizor.
Aleksander zrozumiał, iż ich zranił, ale nie wiedział, co powiedzieć. Pomachał ręką, wsiadł do samochodu i odjechał do miasta, gdzie czekało go zwykłe zamieszanie.











