Kobiece myślenie
Wieczorem Marek wrócił z pracy zmęczony pełno negocjacji, rozwiązywania problemów, jedyna pociecha dziś piątek, jutro weekend.
Choć się wyśpię, tydzień był ciężki mruknął, kładąc się spać, ale żona spojrzała na niego z przebiegłą miną.
Widząc jej wzrok, Marek jęknął:
Kasia, daj mi rano pospać, dobrze znam twoje sztuczki
Marek i Kasia byli małżeństwem od jedenastu lat, ich syn, Bartek, miał dziewięć. Oboje pracowali ona jako dyrektor niewielkiej, ale solidnej firmy, on na prestiżowym stanowisku z niezłymi zarobkami.
Poranek soboty w ich domu zawsze zaczynał się od sprzątania. Bez względu na pogodę, święta, zawsze. jeżeli sobota była pracująca to w niedzielę. Kasia była chorobliwą pedantką. Z jednej strony Marek to akceptował, z drugiej w weekend nie dawała nikomu spokoju ze swoim porządkowaniem. Sama nie usiądzie i innym nie pozwoli, dopóki w domu nie zapanuje ład.
Gdy temat wracał, Marek zawsze mówił:
Nie powiesz, iż jestem bałaganiarzem. Moje skarpety zawsze leżą na miejscu, nie rozrzucam rzeczy po kątach, czasem choćby wrzucam naczynia do zmywarki, a zlew nie jest zapchany. Ubrania do prania trafiają do kosza w łazience. Krótko mówiąc, żyję porządnie. Ale żona miała inne zdanie.
W sobotę Kasia obudziła się jak zwykle, chociaż trochę się wylegiwała weekend, nie trzeba się spieszyć. W myślach ułożyła plan dnia.
Dobrze, niech śpi jeszcze godzinę, ale nie dłużej. jeżeli go nie ruszyć, wyleży się do obiadu pomyślała.
Marek przez sen usłyszał głos żony:
No, wstawaj już, czas na śniadanie, a potem sprzątanie. Wszędzie bałagan, kurz się nazbierał przez tydzień.
Kaaaś, daj pospać, tydzień był ciężki jęknął, wiedząc, iż już nie zaśnie.
Ale tak zaczynała się każda sobota.
Marku, sam będziesz lepiej spał w czystym pokoju odpowiedziała niemal surowo, po czym poszła do pokoju syna.
Bartek, to też ciebie dotyczy, śniadanie, a potem sprzątanie. Zbierz swoje żołnierzyki i samoloty, bo sama to zrobię.
To był dla Bartka najgorszy scenariusz gdy mama sprzątała jego zabawki. Wtedy z pokoju rozlegał się krzyk:
Mamo, dlaczego to zrobiłaś?! Zniszczyłaś moją bazę wojskową i zasadzkę z sześcioma żołnierzami!
A dlaczego masz koc na podłodze? pytała matka.
To nie koc odparował zuchwale Bartek to hangar, a w nim ukryte lotnisko wojskowe.
Zbieraj zabawki, walają się po całym domu powiedziała Kasia niezadowolona.
Tak więc w każdą sobotę mąż i syn musieli się zmierzyć z gospodynią domu. Narzekali, ale wykonywali swoje obowiązki.
Mamo, może najpierw pobawimy się z tatą, a potem posprzątamy? zaproponował Bartek pokojowo.
Żadnego „potem”, znam was. Najpierw śniadanie, potem sprzątanie, a potem zobaczymy, co robić
Kasia wyszła do kuchni, ale już stamtąd dobiegł jej zirytowany głos:
A ty czego się drzesz? Dopiero co dostałeś jedzenie, nie jesteś głodny, więc zamknij paszczę.
Kot Puszek ocierał się łbem o jej nogi i cicho miauczał, najwyraźniej prosząc o coś smacznego. Puszek był puszystym, szarym kotem z niebieskimi oczami i białymi łapkami ulubieńcem całej rodziny.
Dom był dwupiętrowy, niewielki, ale schludny, miejsca starczało dla wszystkich. Przez tydzień zbierał się kurz i bałagan, który rzucał się w oczy. Wieczorami nikt nie sprzątał Kasia i Marek wracali zmęczeni z pracy, chcieli odpocząć. A Bartek? Sam nic nie zrobi. Lato, kurz, piasek przynoszony przez kota w sobotę każdy miał co robić.
Marek wstał, i tak już sen poszedł w las, żona nie dałaby mu się wyleżeć, a poza tym był głodny. Wyszedł z łazienki do kuchni, gdzie Kasia i Bartek już jedli śniadanie.
Ooo, żono, jesteś cudowna, kiedy zdążyłaś upiec racuszki? pocałował ją w czoło.
A ty myślałeś, iż jak niektórzy, będę się wylegiwać?
Tato, siadaj szybko, dopóki ciepłe zawołał Bartek, uśmiechając się do rodziców.
Tak naprawdę Kasia nie obudziła męża tak wcześnie. Do śniadania zasiedli około dziewiątej.
No więc, moi drodzy mężczyźni, jemy, sprzątamy, a potem co? spytała, uśmiechając się.
Marek ciężko westchnął:
A potem do sklepu po zakupy.
Właśnie, brawo, wszystko się zgadza z satysfakcją powiedziała Kasia.
To był ich rytuał gdy dom był posprzątany, jechali razem po zakupy na cały tydzień. Marek nie miał nic przeciwko sprzątaniu ani zakupom, to po prostu życie, ale żal mu było czasu traconego na porządki.
Tego dnia choćby Bartek nie marudził sam pozbierał swoje rzeczy porozrzucane na fotelu i kanapie, zabawki też uporządkował, choć po swojemu, by były pod ręką. Gdy w domu zapanował ład, Kasia odetchnęła z ulgą.
Ach, jak ja kocham czystość i porządek uśmiechnęła się. Teraz można wreszcie odpocząć.
Zgadzam się odparł Marek, chowając odkurzacz do schowka pod schodami.
No to teraz odpoczynek i zbieramy się do sklepu. Listę już przygotowałam. Gotowy, Marku? Marek skinął głową. Zawsze był gotowy.
Usiadł obok żony na kanapie i nagle wpadł na genialny pomysł, choć jeszcze go nie wyjawił.
A może wynajmiemy sprzątaczkę? Tylko teraz to nie „sprzątaczka”, tylko „specjalista ds. czystości”. Trzeba poszukać ofert w internecie. Dobrze, po sklepie się tym zajmę.
Zakupów było jak zwykle sporo, na cały tydzień. Wrócili zadowoleni, zwłaszcza Bartek, któremu kupili słodycze. W domu czekał na nich Puszek, pewnie wyczuł, iż wyjechali i wróci po jedzenie.
Marek gwałtownie zasiadł do laptopa, przeczytał opinie, zadzwonił do kilku firm i postanowił porozmawiać z Kasią, choć wiedział, iż przyjmie to z oporem. Nie spodoba jej się, że