Kłodzko. Początek sezonu grzewczego okazał się fatalny dla pani Bogusławy Kuleszy. W jej budynku był wyciek wody z instalacji c.o. i zalało jej pokój i kuchnię.
Zgłosiłam to do administracji, bo trzeba zacieki pomalować, trzeba po prostu naprawić szkodę. Przyszło trzech panów z administracji, popatrzyli na zalania i dali mi świstek papieru z numerem polisy i numerem telefonu do ubezpieczyciela – opowiada 80-letnia, schorowana kobieta.
Wychodzi na to, iż teraz to ja mam załatwiać wszystkie sprawy związane z tą szkodą, choć się do niej nie przyczyniłam – dodaje i zastanawia się, za co płaci na spółdzielczą administrację.
Bo trzech pracowników było u niej na wizji, a pod pismem, które potem do niej wysłano, podpisało się dwóch innych: Adam Pić i Katarzyna Pacześna.
Tyle tylko, iż z działań tych pięciu pracowników dla zalanej kobiety nic nie wynika. Zero pomocy. Spółdzielcza administracja podała numer polisy i telefonu do ubezpieczyciela i umyła ręce. Może czas na interwencję nowego prezesa, nomen omen fachowca od ubezpieczeń? Do tematu będziemy wracać.