O klimacie było – a gdzie tytułowe
krwawe ofiary? Spokojnie: zaraz się pojawią. Kilka lat temu w Chan Chan
znaleziono 300 ciał dzieci zabitych złożonych w ofierze w zbożnym celu
przez miejscowych kapłanów. Chodziło oczywiście o sprowadzenie El
Niño i życiodajnego deszczu. Miejscowym, podbijanym przez Inków
napastnicy musieli wydawać się prawdziwymi barbarzyńcami i
bezbożnikami – nie składali bowiem regularnych krwawych hekatomb
bogom Niebios.
Chan Chan
Znaczy, owszem, czasem coś tam złożyli, wszak
andyjscy bogowie, podobnie jak ci z wybrzeża, także byli
ambiwalentni, opisywałem przecież casus Juanity z Arequipy, ale
było to działanie ekstremalne. Nie zaś codzienna nieraz praktyka.
Okolice Arequipy i wulkany, miejsca składania ofiar
Po
drugiej stronie Trujillo, w Moche, znajdują się starsze od Chan
Chan ruiny należące do kultury – nomen omen – Moche (dlatego niektórzy zwą ją Mochica). Wspaniała
piramida-huaca także zbudowana jest z adobe, ale ponieważ
stanowisko archeologiczne nie jest tak rozległe jak Chan Chan, można
ją było przykryć w całości dachem. - Nie boimy się El Niño
i zniszczeń – uśmiechnął się przewodnik – Mamy dach. Ale
faktycznie, tu jak pada, to pada mocno. W zeszłym roku w Trujillo w
dwie godziny prawie metr wody napadało.
Piramida Księżyca w Moche
Największą atrakcją
Piramidy Księżyca jest olbrzymi wielobarwny fryz
przedstawiający bogów, potwory, kapłanów – i olbrzymią
procesję związanych i odurzonych narkotykami (albo chichą –
jeśli nie pochodzi z Caral, to na pewno używano jej tutaj; ba,
najsmaczniejszą, chicha de ycoa, właśnie w Moche piłem) ludzi,
zapewne jeńców.
Barwny fryz w Piramidzie Księżyca
Dokąd ich prowadzono? To trzeba wejść na
szczyt piramidy. Znajduje się tu platforma, na której kapłani ludu
Moche roztrzaskiwali maczugami czaszki ofiarników, a krew bryzgała
na okoliczne kamienie. Lud Chan Chan rozcinał ofiarom brzuchy,
podobnie jak czynili Caralowie. Krew musiała bryzgać – to było
najważniejsze.
Piramida Księżyca - kamień w centrum był miejscem z którego zrzucano zwłoki ofiar
Zanim jednak o tym, dlaczego, jeszcze jeden
akapicik: otóż piramidy w Moche budowano jak w Caral (i Chan Chan):
jedna na drugiej. Badając kolejne pięknie malowane sale
(audiencyjne? Świątynne?) na szczycie huaki można zauważyć, że
zdobiono je wyjątkowo konserwatywnie – musiało mieć to głęboki
religijny sens. Zresztą to nie jedyna tajemnica Moche, ale o niej
będzie w następnym wpisie. Teraz krew.
Kolejne świątynie w Piramidzie Księżyca w Moche
Dlaczego dawni
klimatyści kapłani składali krwawe ofiary? Mam pewną teorię, ale
nie jestem ani antropologiem kultury ani etnologiem czy etnografem (czy
kto tam się czymś takim zajmuje), więc proszę nie brać jej jakoś
do siebie – choć uważam, iż ma ona jak najbardziej sens.
Związana jest z magią sympatyczną, ambiwalentnym charakterem
lokalnych bóstw i obserwacjami przyrody. A także z fenomenem El
Niño.
Miejsce krwawych obrzędów
Najpierw obserwacja przyrody: jak się nie da ziemi wody,
to nic na niej nie wyrośnie. Z kolei jeżeli upuści się z człowieka
krew – przestanie żyć. Teraz magia sympatyczna: skoro brak
wody sprawia, iż życia nie ma i brak krwi takoż to czyni, znaczy
się, iż substancje te są ze sobą semantycznie
powiązane (są odpowiedzialne za płodność, clue życia). Ambiwalentni bogowie zaś, działający na zasadzie
"uczyń bo ja uczyniłem" to stary i
powszechny koncept nie tylko w religiach pierwotnych. Tu w Ameryce
Południowej przez cały czas zresztą się w to wierzy.
El Tijo z Potosi i ofiary mu składane
I teraz sedno
sprawy – żyjesz w środowisku, gdzie woda dostarczana jest tylko
przez niezbyt rwącą rzekę i pojawiający się raz na kilka lat
deszcz. Im bardziej się rozwijasz, tym istotniejszy jest ów
nieregularny opad – wody zwyczajnie zaczyna brakować. Teraz
wystarczy tylko połączyć kropki: jeżeli oddamy ziemi płyn dający
życie, czyli krew, to skłonimy bogów, by skropili ją własnym
dającym życie płynem, deszczem. By zapłodnili. Zobaczcie, o
bogowie nieba, i spuśćcie wody z nieba!
Sprzedawcy chichy; naczynia wzorowane na ceramice Moche
Moim zdaniem brzmi
logicznie, choćby jak ostatnie zdanie wypowiadamy głosem króla Juliana z
Pingwinów z Madagaskaru. Zwłaszcza, iż wspominane przeze mnie
tajemnicze areny w Caral rzeczywiście mogły służyć także do
wyginania śmiało ciała (sądząc z kształtów naczyń do picia
chichy wyginanie śmiało ciała nie musiało dotyczyć li tylko
tańca).
Tajemnicza arena w Caral
Inkowie nie potrzebowali takich zabiegów, więc nie
zajmowali się wytaczaniem krwi ze swoich ofiar. Ot, kwestia klimatu
w jakim się żyje. A co do średniego stanu pogody, to dla wyżej
wymienionych antropologów kultury, kulturoznawców, etnologów czy
innych baśniowych stworzeń etnografów mam pytanie na jakie ja nie
jestem w stanie odpowiedzieć. Pochodzi ona z naszego podwórka,
kiedy w dobie sprzyjającego klimatu te kilka tysięcy lat temu na Kujawach powstała megalityczna cywilizacja zwana kulturą pucharów lejkowatych. Otóż badając ich grobowce, kopce kujawskie, okazało
się, iż ich wewnętrzna struktura jest dziwnie zróżnicowana. Ok,
stawiano je na zaoranym i zasianym polu – to potrafię sobie
wytłumaczyć znając casus greckiego Adonisa, w komorach grobowych
leżały naczynia z wywarem z maku – usypiającym i odurzającym,
więc ma to sens, ale czemu fragment kopca budowano z torfu? Nie mam
pojęcia.
Model kopca kujawskiego
Bardzo będę wdzięczny za jakiekolwiek teorie. A
tymczasem na blogu jeszcze przez chwilę będziemy w rejonie
Trujillo.