W tym roku jestem bardzo zmęczona. Praca pochłania wszystkie moje siły, a urlopu nie dostaję już od kilku miesięcy. Jeszcze nie wiem, kiedy uda mi się odpocząć i czy w ogóle zdążę.
Zbliżają się jednak Święta Bożego Narodzenia, i tym razem postanowiłam, iż będziemy je świętować w domu. Bez wyjazdów, bez dodatkowych obowiązków, tylko z mężem i dziećmi.
Wszystkie moje siły i uwaga ostatnio koncentrują się na pracy, a chcę, żeby przynajmniej święta były okazją do odpoczynku i spokoju.
Jednak moi rodzice, jak zwykle, mają inne zdanie.
– Jak to tak, córko? Przecież zawsze na Boże Narodzenie jeździliśmy do naszych rodziców. Jak możesz nie przyjechać? – zaczęła mama, gdy tylko dowiedziała się, iż z mężem postanowiliśmy świętować w domu.
Nie wiem, czy moi rodzice rozumieją, ile wysiłku wkładam w swoją pracę. Od miesięcy niemal bez przerwy pracuję, bo skutki obecnej sytuacji ekonomicznej mają duży wpływ na naszą firmę.
Staram się wytrzymać, ale choćby moje dzieci zauważają, iż jestem zmęczona. Często nie mam siły, żeby się z nimi bawić, gdy wracają ze szkoły. Wieczorami ledwo mogę usiąść przy stole, żeby coś zjeść. A urlopu wciąż brak.
– Mamo, naprawdę nie mogę – mówię jej cicho, czując, iż bardzo się na mnie obraziła. – Jestem tak zmęczona. Chcę po prostu pobyć w domu z dziećmi i mężem. Nie mogę już jeździć i świętować z innymi, jak to było kiedyś. Teraz jest o wiele trudniej.
Ale moja mama, jak zawsze, zaczęła szukać usprawiedliwień:
– Ja też byłam zmęczona, ale zawsze jeździliśmy do rodziców. Czy nie powinniśmy spotkać się na święta?
Moja mama zawsze była wymagająca wobec nas, a ja z siostrą często musiałyśmy przyjeżdżać do niej na świąteczne dni, choćby jeżeli nie było nam to wygodne.
I oczywiście trudno jej zrozumieć, dlaczego chcę zostać w domu. Dla niej święta zawsze oznaczały rodzinne spotkania w tradycyjnej formie: wszyscy przy jednym stole, zgodnie z dawnymi zwyczajami.
Ale ja już tak nie mogę. Te wszystkie wyjazdy, ciągłe przygotowania, poważne rodzinne obiady, gdzie trzeba zachowywać się według określonych zasad i tradycji – to wszystko mnie wyczerpuje. Kiedyś z euforią jeździłam do rodziców, a teraz po prostu nie mam siły. Chcę po prostu spokoju w domu.
Nie chcę, żeby ktoś oczekiwał ode mnie organizacji i prowadzenia rozmów, które muszą być „idealne”. Chcę obejrzeć świąteczne filmy, pograć z dziećmi w gry planszowe i cieszyć się czasem z rodziną.
Oczywiście rodzice tego nie rozumieją. Już po kilku dniach otrzymałam od mamy wiadomość:
„Jeśli nie przyjedziecie do nas na Boże Narodzenie, będziemy bardzo rozczarowani”.
Zrobiło mi się ciężko na duszy. Nie chcę, żeby się na mnie obrazili, ale z drugiej strony – mam prawo decydować, jak świętować z własną rodziną. Naprawdę chcę spędzić święta w domu. Ale obraza mamy bardzo mnie dotknęła.
– Chcesz powiedzieć, iż już nie jesteśmy dla ciebie ważni? Pamiętasz, jak z euforią przyjeżdżałaś na Boże Narodzenie i wszystko było dobrze? A teraz już cię nie obchodzimy? – mama nie szczędziła emocji.
To już nie chodzi tylko o święta, ale o poczucie, iż nie jestem już częścią tej rodziny taką, jaką byłam wcześniej. Nie rozumie, iż dla mnie priorytetem teraz jest nie tradycja, ale możliwość pobycia z mężem i dziećmi w spokojnej atmosferze.
To ważne dla naszej rodziny i nie chcę, żeby święta stały się kolejnym powodem do kłótni.
Próbowałam wytłumaczyć:
– Mamo, bardzo was kocham i chcę świętować z wami, ale fizycznie nie daję rady. Przez cały rok niemal bez urlopu pracowałam. Nie mogę być obecna na świętach z wami. Chcę po prostu odpocząć. I chcę spędzić czas z mężem i dziećmi. To ważne dla nas wszystkich. Będziemy w kontakcie, zadzwonimy, porozmawiamy.
Mimo to była niezadowolona, ale już po kilku godzinach napisała mi inną wiadomość: „Dobrze, nie będziemy się narzucać. Ale pamiętaj, iż to dla mnie wielki żal”.
Rozumiem, iż moi rodzice martwią się, bo dla nich święta to nie tylko tradycja, ale i część ich życia, które teraz przerywamy. Ale dla mnie ważne jest, żeby zrozumieć, iż decyzja o świętowaniu w domu to nie odrzucenie rodziny, ale próba podarowania sobie i dzieciom możliwości spokoju, bez stresu, bez wymagań, bez dodatkowego wysiłku.
Przez wszystkie te lata jeździłam do nich, świętowałam z nimi Boże Narodzenie i Wielkanoc, często rezygnowałam z własnych pragnień, bo dla mnie priorytetem byli rodzice. Zawsze robiłam to, czego chcieli.
Ale teraz mam prawo do odpoczynku, do czasu dla siebie. choćby jeżeli ktoś się obrazi.
Kiedy już prawie się uspokoiłam, następnego dnia mama zadzwoniła i powiedziała:
„No dobrze, nie będziemy nalegać. Ale w przyszłym roku obiecaj, iż świętujemy razem”.
Westchnęłam z ulgą. Było trudno, ale udało mi się obronić swoje prawo do odpoczynku. I choć rodzice jeszcze długo nie mogli do końca pogodzić się z tym, iż nie przyjedziemy, wiem, iż podjęłam adekwatną decyzję.
Tegoroczne Boże Narodzenie spędzę w domu. I będzie to dla nas, jako rodziny, okazja, aby być razem i odpocząć. Bez presji, bez wymagań, tylko w atmosferze ciepła, spokoju i miłości.
Ale dziś zadzwoniła do mnie mama. Długo rozmawiałyśmy, a potem, jakby przypadkiem, powiedziała:
– Przez trzy dni gotowałam, tak bardzo liczyłam, iż przyjedziesz do nas, a teraz jest mi tak ciężko na sercu, iż nie będzie komu tego wszystkiego zjeść.
Te słowa bardzo mnie zasmuciły. Czy naprawdę muszę co roku jeździć do rodziców na Boże Narodzenie, choćby kiedy jestem bardzo zmęczona, mam ciężko na duszy i wcale nie mam ochoty na takie odwiedziny? Czy dzieci rzeczywiście mają obowiązek zawsze przyjeżdżać do swoich rodziców na Wigilię i Boże Narodzenie?