O jaskiniowych klasztorach w rejonie
Morza Czarnego już było – i jeszcze będzie – ale, iż pierwszą
część wpisu o Kijowie zakończyłem informacją o Ławrze
Peczerskiej, także przecież w oryginale pod ziemią założonej, to
jeszcze chwilę przy tym miejscu pozostańmy.
Ławra Peczerska
I pozwolę sobie
zacytować tutaj początek hasła z naszej pierwszej encyklopedii,
Nowych Aten księdza Chmielowskiego: Koło Kijowa samego są
Pieczary, po łacinie Catacumbae, Cryptae, po włosku Grotty, alias
Loch, albo Groby podziemne, głębokie, długie i szerokie, to od
pobożnych, dla utajenia tam życia swego chlebem jedynym i
korzonkami żyjących, pokopane wielką pracą; drugie wyrobione dla
konserwowania życia, od ludzi podczas wojen tam się chroniących.
Zaczęte Roku 1000, według Księgi Nepericon nazwanej.
Pozostałości średniowiecznych cerkwi, tych zaczętych 1000 lat temu
Czym ów
Nepericon był nie wiem, może to kronika Nestora, miejscowego mnicha
przecież, w każdym razie rzeczywiście początki klasztoru to
połowa XI wieku. I, jak pisze nasz encyklopedysta, stworzony on
został przez Antoniusza i Teodozjusza nie tylko w celach
monastycznych, dla pustelniczych mnichów, ale i jako refugium dla
okolicznej ludności w czasie wojen. Następnie ksiądz Chmielowski
wymienia pochówki niektórych "Metropolitów, Episkopów,
Ihumenów, Kapłanów, Diakonów, Męczenników, Xiążąt, Bohatyrów
i pracowitych tam żyjących i umarłych jednych, drugich tam
importowanych". Pisze, iż jest ich około 44, ale nie brałbym
tej liczby jako pewnik. Rozwodzi się też nasz pisarz nad tym, czy
złożeni w Ławrze ludzie mogą być uznawani za świętych – i,
pod pewnymi warunkami, stwierdza, iż tak, jak najbardziej. Będąc w
podziemiach tego cudu dawnej Rzeczypospolitej nie powinno się, jak
proszą dzisiejsi lokatorzy, fotografować owych pochówków – więc
i na blogu ich nie będzie.
Jeden z podziemnych korytarzy
Będą za to zdjęcia kapiących od
złota cerkwi stojących na powierzchni. Jak wspominałem –
barokowych (tak zwany barok kozacki), głównie z XVIII wieku, czyli
czasu, gdy po odpadnięciu od Rzeczypospolitej lewobrzeżna Ukraina i
sam Kijów coraz bardziej popadały w zależność od Moskwy – czy
raczej już Petersburga.
Cerkiew bramna
Barok kozacki
Imperialny klasycyzm
Cerkiewne wnętrza
Czy oprócz cudownej Ławry Peczerskiej
i ohydnych postsowieckich blokowisk ma coś jeszcze Kijów
urzekającego? No, jest Dniepr – a miasto nie odwróciło się od
tej potężnej rzeki. Jest sobór katedralny – także doceniony
przez UNESCO. Jest replika Złotej Bramy.
Złota Brama
Jest też Padół –
czyli powstałe w czasach Rzeczypospolitej stare miasto. Dziś stara
się być ono normalną dzielnicą, z racji XIX-wiecznych kamienic
(nieraz secesyjnych, często projektowanych przez Polaków) niczym
się nie różni od – dajmy na to – Łodzi, Belgradu czy Odessy.
Ot, miejsce, gdzie normalnie żyją ludzie. Europejskie.
Padół kijowski
Oczywiście
na ulicach można przez cały czas nabyć charakterystyczny dla terenów byłego
ZSRS kwas chlebowy. Ja lubię, zawsze sobie kupuję jak jestem w
tamtych rejonach, ale najlepszy piłem oczywiście w Polsce, z małej
wytwórni w Kopyści obok Łasku. Nazwy nie pamiętam, ale wiem jak
etykieta wygląda. Choć muszę z przykrością stwierdzić, że
dawno nie widziałem nigdzie. W sklepach jest tylko ten ohydny,
przemysłowy pseudokwas. To niepokojące.
Uliczny sprzedawca kwasu chlebowego w Kijowie
Jeszcze jedna rzecz –
warta uwagi zwłaszcza dla miłośników militariów. Niedaleko
Ławry, na naddnieprzańskich wzgórzach znajduje się olbrzymi
skansen drugowojennego sprzętu wojskowego (są na przykład Organy
Stalina). Nad wszystkim góruje socrealistyczna statua olbrzymiej
Matki Ojczyzny (czy jak to się tam zwie; może i Statua Wolności,
tak po amerykańsku) z mieczem i tarczą.
Pomnik nad Dnieprem
Sam zaś skansen zwie
się Muzeum Wojny Ojczyźnianej, rozpoczętej w 1941 roku podstępnym
atakiem Niemiec hitlerowskich na miłujący pokój ZSRS, a zakończony
wyzwoleniem połowy Świata i pokonaniem berlińskiego zła.
Muzeum Wojny Ojczyźnianej
I
nie przetłumaczysz nikomu na Wschodzie, iż nie. Że ZSRS zaatakował
Polskę, Finlandię, Rumunię, iż jest współodpowiedzialny za
wybuch wojny. I niby byłe republiki sowieckie odcinają się od
Moskwy, ale przez cały czas oficjalną wykładnią historyczną jest ta
sowiecka. Dyskusja o 17. Września, defiladzie w Brześciu Litewskim
czy układach w Jałcie nie ma sensu – jest jak rozmowa ze ślepym
o kolorach.
Herb Moskwy w Berlinie
Dlatego tak ważne jest byśmy my sami uczyli się
jak najwięcej o naszej historii (wspominałem w pierwszej części o
Operacji Polskiej NKWD z 1937-38; z ręką na sercu, kto słyszał –
to oczywiście tylko figura retoryczna, wiem, iż większość W. Sz.
Czytelników zna temat – o tym ludobójstwie, albo o likwidacji w
1935-37 Marchlewszczyzny i Dierżyńszczyzny), bo nikt inny nie
będzie się nią przejmował – a jeżeli nie będziemy mieli
swojej, dostaniemy czyjąś, równie polską jak PKiN (zwany przez
nieżyczliwych Prąciem Stalina) w centrum Warszawy.
Skryty w mroku warszawski symbol sowieckiej okupacji
O tym zaś,
jak postrzegano Polaków w Kijowie przed Rewolucją i Wojną Domową
w Rosji przeczytać można w opowiadaniu Pan Piłsudski niesamowitego
Michała Bułhakowa. Autora genialnego Mistrza i Małgorzaty
postrzegamy jako związanego z Moskwą (gdzie Anuszka wylała olej),
ale pochodził z Kijowa. Opowiadanie dzieje się w czasie Operacji
Kijowskiej i wkroczenia do miasta wojsk odradzającej się
Rzeczypospolitej oraz pomocniczych oddziałów atamana Petlury,
próbującego stworzyć po raz pierwszy niepodległe państwo
ukraińskie, URL. Wtedy się nie udało, w dużej mierze dzięki
carskim sentymentom Rosjan i niejednoznacznej postawie samych
Ukraińców – a szkoda. Wtedy pewnie Ukraińcy nie doświadczyli by
sowieckiego ludobójstwa w postaci Hladomoru i sami nie popełnili by
równie potwornych zbrodni – także ludobójstwa, na Wołyniu.
NKWD wprowadzające nowe, ludobójcze, porządki
I
może kraj funkcjonowałby teraz normalnie, a nie był przeżartą
przez korupcję na wszelkich szczeblach postsowiecką wydmuszką
toczącym konflikt z Rosją o swoje przetrwanie.
Popadające w ruinę pozostałości żup solnych w Drohobyczu
Ale to jest
myślenie ahistoryczne, takie gdybanie. Czerwoni wygonili z Kijowa
Piłsudskiego i Petlurę, Ukraina upadła, a myśmy ocaleli ratując
Europę – o czym też musimy dzień w dzień przypominać. Choć
wprowadzane w tej chwili zmiany w edukacji mogą spowodować, iż niedługo
nie będzie komu o tym mówić – a jak wspominałem przed chwilę –
nikt inny tego nie zrobi.
Drewniana cerkiew ruska, symbol wieloetniczności Galicji - wpisana na listę UNESCO
Ale się ponuro zrobiło na koniec
wpisu. Przepraszam. W związku z tym nie pozostaje nic innego, jak
tylko dla poprawienia nastroju udać się w inne rejony Morza
Czarnego, może i także postsowieckie, ale takie, z których
prawdopodobnie pochodzi wino. I możliwe, iż mit o Złotym Runie.