Kilkanaście lat temu mało kto chwalił się zakupami w second-handzie. Teraz lumpeksy przeżywają prawdziwe odrodzenie, a polowanie na perełki stało się niemal sportem miejskim. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu z używaną odzieżą w dzień dostawy: kolejka sięga drzwi, a w środku panuje gwar jak na straganie. Kobiety przeglądają wieszaki z błyskiem w oku, mężczyźni porównują ceny kurtek vintage, ktoś właśnie znalazł marynarkę jak z Pinteresta za dziewięć złotych. Ciucholandy stały się dziś miejscem, gdzie rodzi się styl, pomysłowość i kreatywność. Coraz więcej osób odkrywa ich magię, dlatego zapytaliśmy kilka z nich, co dziś znaczy kupować z drugiej ręki.
REKLAMA
Zobacz wideo Wiktoria Trojan i Daniel Olender: By handlować ciuchami z lumpeksów, wystarczy zainwestować grosze
Lumpeksy kiedyś i dziś. Tak zmienił się ich wizerunek na przestrzeni lat
Dawniej lumpeks kojarzył się z zapachem środka na gryzonie, koszami, w których się grzebało, żeby coś znaleźć i światłem, które nie zachęcało do przymierzania. Trzeba było mieć cierpliwość, by przekopać się przez stosy ubrań i wyhaczyć coś wyjątkowego. - Można było trafić perełkę, ale trzeba było mieć oko i czas. Wtedy to był sport ekstremalny, nie modny wybór - śmieje się dziś jedna z naszych rozmówczyń.
Dziś second-handy są jak butiki vintage. Ubrania są posegregowane na wieszakach, oświetlenie ciepłe, a ekspozycje często wyglądają jak z Instagrama. W wielu miejscach można płacić kartą, a sklepy mają własne profile na TikToku. Lumpeksy przestały być miejscem "dla biednych". Stały się symbolem autentyczności, stylu i świadomej konsumpcji.
Według danych CBOS aż 90 proc. Polaków włącza się w ideę obiegu zamkniętego, kupując rzeczy używane, oddając je lub sprzedając. Wśród nich aż 73 proc. najczęściej sięga po ubrania i buty z drugiej ręki. To ogromny skok w porównaniu z 2008 rokiem, gdy mniej niż połowa badanych przyznawała się do takich zakupów. A trend ten widać wszędzie: w dużych miastach, małych miasteczkach i w sieci. Lumpeksy odwiedzają już nie tylko studenci, ale i osoby po czterdziestce, które szukają jakości i oryginalności. - Kiedyś wstydziłam się przyznać, iż coś mam z lumpeksu. Dziś wręcz przeciwnie, mówię to z dumą. W końcu to ja znalazłam coś wyjątkowego - mówi 30-letnia Kaja.
choćby gwiazdy coraz głośniej o tym mówią. Agnieszka Włodarczyk przyznała, iż kiedyś kupowała Chanel, żeby udowodnić sobie, iż ją na to stać. Dziś szpera po komisach i lumpeksach, bo jak twierdzi, "rzeczy z przeszłości mają duszę". Monika Brodka potrafiła znaleźć torebkę Prady na pchlim targu w Amsterdamie, a Kayah w kreacji spiętej agrafką z lumpeksu wystąpiła w Otwocku.
lumpeks (zdj. ilustracyjne)SeventyFour/istock
Dlaczego coraz chętniej kupujemy ubrania w lumpeksach? Powody są różne
Jedni kierują się ekonomią, inni ekologią, a jeszcze inni czystą przyjemnością. Lumpeks daje coś, czego nie ma w sieciówkach: element zaskoczenia. Każdy wieszak to szansa na skarb, którego nikt inny nie będzie miał. - Zdarza mi się kupić coś w lumpeksie za 5 zł i cieszyć się jak dziecko. Kiedyś bym się nie pochwaliła, dziś wrzucam zdjęcie na Instagram - mówi Marta. Dla niej to nie tylko sposób na oszczędność, ale także satysfakcja z własnego sprytu.
Według badania Ariadny 16 proc. Polaków częściej sięga po ubrania używane niż nowe, a kolejne 21 proc. robi to równie często jak zakupy w sieciówkach. Najczęściej kierujemy się trzema powodami: oszczędnością, oryginalnością i chęcią znalezienia markowych ubrań w dobrej cenie. Dla 24 proc. kupujących to sposób na wyróżnienie się z tłumu, dla 22 proc. sposób na oszczędność, a 15 proc. przyznaje, iż poluje na perełki znanych marek. - Zawsze mnie bawiło, jak ktoś pyta: gdzie kupiłaś tę sukienkę? A ja z dumą mówię: w lumpie! Kiedyś to był powód do wstydu, dziś to powód do dumy. Mam rzeczy za grosze, które wyglądają jak z butików - śmieje się Ola.
Coraz częściej zakupy w second-handach to też wybór nie tylko ekonomiczny. - Nie chodzi tylko o modę, ale o świadomość. Po co kupować nowe, skoro tyle rzeczy już istnieje? - pyta Magda. Choć, jak zauważa prof. Dominika Maison, motywacje ekologiczne nie są jeszcze najczęstsze (wskazuje je ok. 8 proc. badanych), to z roku na rok coraz więcej osób traktuje lumpeksy jako mały krok w stronę planety.
lumpeks (zdj. ilustracyjne)sjallenphotography/istock
"Kiedyś to była siara, dziś to duma". Zakupy w lumpeksach są oznaką zaradności
Dawniej przyznanie się do zakupów w lumpeksie mogło skończyć się komentarzem: nie stać cię na nowe? Wiele osób wspomina ten czas z rozbawieniem, ale i z ulgą, iż to już przeszłość. - W liceum nie mówiło się o tym głośno. Rówieśnicy byli mniej przychylni, a lumpeks kojarzył się z biedą - wspomina Kasia. Podobne emocje pamięta też Ewa. - Kiedyś, gdy byłam w podstawówce i mama zabierała mnie do lumpeksów, czułam wstyd. Wchodząc, rozglądałam się, czy nikt mnie nie widzi. Dziś sama tam zaglądam, bo wiem, iż to nic złego - przyznała.
Wszystko to wskazuje na postępujący trend. Kupowanie z drugiej ręki stało się modne, a choćby prestiżowe. W badaniu CBOS 84 proc. Polaków uznało, iż to oznaka zaradności. Coraz więcej osób chwali się swoimi zdobyczami w sieci, pokazując, iż styl nie wymaga dużego budżetu. - Kiedyś to była siara, dziś to duma. W sumie dobrze, bo dzięki temu ludzie przestali gonić za metkami. Ja chodzę do lumpeksów z córką, bawimy się w poszukiwania. To nasz mały rytuał - opowiada Ania, mama 5-letniej Oli.
To pokoleniowa zmiana między dawnym wstydem a dzisiejszym "wow, ale to vintage". Lumpeksy stały się miejscem spotkań ludzi, którzy nie chcą wyglądać jak wszyscy. Zmienił się też ton rozmowy o ubraniach. Coraz częściej słyszymy: mam to z drugiej ręki - nie jako usprawiedliwienie, ale jako powód do dumy. Bo ubrania, które mają swoją historię, po prostu nosi się inaczej.
lumpeks (zdj. ilustracyjne)nastya_ph/istock
Co można znaleźć w lumpeksie? Można tam wyhaczyć prawdziwe okazje
W ciucholandach można znaleźć prawdziwe skarby: markowy sweter, sukienkę z metką, dżinsy, które wyglądają jak nowe. - Kupiłam marynarkę, którą później zobaczyłam w sklepie online za kilkaset złotych. Moja kosztowała siedem - chwali się Ala. Ola z kolei śmieje się, iż zakupy w lumpeksie to jak gra w bingo. - Czasem wracam z niczym, czasem z trzema rzeczami, które wyglądają jak z sesji zdjęciowej - przyznaje. Niektórzy mają wyjątkowe szczęście podczas polowania na okazje. - Znalazłam płaszcz z metką Zary za 12 zł, a raz kaszmirowy golf, wyglądał jak nowy. Wystarczyło go wyprać i był idealny - mówi Ilona.
Zakupy w second-handach to coś więcej niż pogoń za tanimi ubraniami. To emocje, kreatywność i satysfakcja z odkrywania rzeczy, które mają swoją historię. Dla jednych to sposób na wyrażenie siebie, dla innych mała życiowa filozofia. Bo moda z drugiej ręki nie kończy się na wieszaku. Zaczyna się tam, gdzie ktoś potrafi dostrzec wartość w tym, co dla innych nie ma wartości. Czy kupujesz ubrania z drugiej ręki? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.












