Dziś życie zaczyna się na nowo: historia kobiety, która wreszcie wybrała siebie
– Mamo, idę dziś z Leną do kina! Bądź w kontakcie, dobrze? – rzucił Damian w biegu, całując Marię w policzek.
Zamknął za sobą drzwi łazienki i odkręcił wodę. Przez szum dobiegało jego ciche nuconie jakiejś wesołej melodii. Maria usiadła w fotelu przy oknie i, jak zawsze, zatrzymała wzrok na synu. Był szczęśliwy. Wolny. Lekki.
Takim, jakim ona nigdy nie była.
Przed oczami błysnęła przeszłość – ma osiemnaście lat, zakochana jak nastolatka, wychodzi za mąż za Jacka. Wtedy wydawało się, iż miłość to na zawsze. Że wszystko będzie proste, wystarczy tylko trzymać się za ręce.
– Mamo, a gdzie moja niebieska koszula? – wyrwał ją z wspomnień głos Damiana.
– W szafie, po lewej, jak zawsze – uśmiechnęła się, czując ciepłe ukłucie w sercu.
Podeszła do lustra i, widząc swoje odbicie, poczuła znajome mrowienie. Piękna, postawna, ale oczy… Oczy zdradzały zmęczenie. Nie codziennością, nie. Życiem.
Tamten dzień – jak bat. Zwykłe poranek, sklep osiedlowy. Ona – po chleb. A on – z reklamówką, w której słoiczek obiadku i pieluszki.
– To… nie to, co myślisz – wybełkotał Jacek.
Ale Kasia od razu zrozumiała. U Anety – jego nowa rodzina. I ona, Maria, już nie jest częścią jego życia. Były krzyki, łzy, upokorzenie. Potem – cisza. Pustka. I nowe życie.
Bez niego. Ale z synem.
Teściowa wówczas została przy niej. choćby ją broniła. Maria wychowała Damiana sama. I tylko czasem pozwalała sobie przypomnieć – jak łatwo oddała kiedyś swoje szczęście. Albo raczej pozwoliła je sobie zabrać.
Damian wyszedł z łazienki, promienny, z uczesaniem, w tej właśnie niebieskiej koszuli. Stał się dorosły. Niezależny. Mądry. Takim, jakim ona chciała być w swoich osiemnaście lat.
– Pa, mamo! – pomachał ręką.
– Miłego wieczoru, słoneczko – skinęła głową, wracając do fotela.
Wtedy przyszło powiadomienie. Cichy dźwięk, a na ekranie: „Paweł wysłał Ci zaproszenie do znajomych”. Marii ścięło serce. Paweł? Ten sam Paweł ze szkoły? Z bukietami stokrotek pod oknem?
Zadzwoniła do przyjaciółki.
– Luda, nie uwierzysz… Paweł! Ze szkoły! Dodał się do mnie!
– Paweł, który kochał się w tobie przez całe liceum?! No to co, dodaj go! Podobno teraz to jakiś istotny gość w firmie. I podobno po rozwodzie…
Tak zaczęła się ich historia. Wiadomości. Czaty do drugiej w nocy. Śmieszne memy, ciepłe słowa, komplementy. Jakby wróciła do młodości. Jakby znów można było oddychać pełną piersią.
Po dwóch tygodniach Maria zwierzyła się synowi:
– Damian, chciałabym cię poznać z pewną osobą…
Uśmiechnął się.
– Z Pawłem? Mamo, świecisz jak choinka w Wigilię. Cieszę się dla ciebie.
Nie powstrzymała łez. Z ulgi. Z wdzięczności.
Ale to nie trwało długo. Paweł zaczął się oddalać. Wiadomości stały się krótkie. Potem przyszedł list:
„Maria, przepraszam. Mam kogoś innego. Po prostu… kiedyś wybrałaś Jacka. Teraz wiesz, jak to jest – zostać odrzuconą”.
Czytała i nie wierzyła własnym oczom. Mężczyzna po czterdziestce postanowił mścić się za szkolne zauroczenie? Serio?
Przyjaciółka przybiegła jak huragan.
– Pisz do niego! Teraz! Razem to napiszemy!
I napisały. Ze łzami. Ze śmiechem.
„Drogi Pawle! Dziękuję! Byłeś dla mnie jak łyk świeżego powietrza. Znów poczułam się młoda i piękna. Powodzenia tobie i twojej… przyszłości. Maria”.
Odpowiedź była przewidywalna: obraźliwa. Ale już jej to nie było potrzebne.
Tydzień później Maria spotkała w markecie kobietę – jaskrawą blondynkę z pomalowanymi ustami i pełnym gniewu spojrzeniem.
– To pani?! Pani zniszczyła mi życie z Pawłem!
Maria zastygła. A potem, w jakimś ulotnym momencie, poczuła… śmiech.
– Ach, ta co odbija mężczyzn? – powtórzyła z udawanym westchnieniem. – O, droga pani, to nie ten adres. Prawdziwa rozbijaczka to Aneta. Zawodowo odbija mężczyzn. Najpierw mojego, teraz pańskiego…
– Aneta?!
– Tak. Zielona 12. Nie pomylicie – ma czerwone auto. Ja wiem.
Maria wyszła z marketu, ledwo powstrzymując śmiech. Ciekawe, czy Aneta się dowie, kto podrzucił jej tę minę?
Wieczorem słońce chyliło się za dachy. Maria siedziała na balkonie, twarzą ku światłu. Nagle zrozumiała: po raz pierwszy od lat jest jej dobrze. Nie przez mężczyznę. Nie przez flirt. Po prostu – dobrze.
Telefon zadzwonił. Wiadomość od syna:
„Mamo, my z Leną chcemy się wyprowadzić. Spróbujemy żyć razem. Bez pośpiechu. Bez parady”.
Maria uśmiechnęła się. Oto jest. Szczęście. Patrzeć, jak twoje dziecko buduje swoje życie świadomie. Mądrze. Bez ran, bez bólu.
A ona?.. Ona po prostu będzie żyć. Dla siebie. Dla ciszy. Dla spokoju.
I jeżeli los kiedyś znów rzuci jej miłość – będzie gotowa.
Ale teraz – należy do siebie. I tego już nikt jej nie odbierze.