Kiedy z Adamem szykowaliśmy się do ślubu, jego rodzice powiedzieli, iż pomogą nam na tyle, na ile mogą, ale są to ludzie niezamożni i żyją skromnie. Jestem jedynaczką, moi rodzice są bogaci, więc myślałam, iż oni pomogą opłacić nasze wesele. Jednak tata powiedział, iż nie da na ślub ani grosza, przyniosą tylko prezent – pięćset złotych

przytulnosc.pl 4 dni temu

Teraz jest mi przykro z powodu własnych rodziców, nigdy nie przypuszczałam, iż coś takiego może się zdarzyć w mojej rodzinie. Czy naprawdę, jako ich jedyna córka, nie zasłużyłam na to, o czym marzyłam przez wiele lat?

Każda dziewczyna od najmłodszych lat marzy o wystawnym weselu z rozmachem i pięknej białej sukni. Oczywiście, ja też o tym marzyłam, ale wydaje się, iż to marzenie, niestety, nie ma szansy się spełnić.

Moi dość zamożni rodzice w ogóle nie chcą pomóc nam w organizacji ślubu, mimo iż ich o to prosiłam. Przyczyny, szczerze mówiąc, bardzo mnie zdziwiły, ale opowiem o nich bardziej szczegółowo.

Cała sprawa polega na tym, iż moi rodzice bardzo nie lubią mojego narzeczonego Adama.

Szczerze mówiąc, żadnego kandydata by nie polubili. Mój tata ma wschodnie korzenie i zawsze myślał, iż to on wybierze mi męża, ale to nie te czasy, jak wiecie, teraz młodzi sami wybierają, z kim chcą spędzić życie.

Poza tym tata uważa, iż zawód mojego męża jest zupełnie niepoważny: programista. Według taty, co to za praca dla mężczyzny – siedzieć i klikać w klawiaturę od rana do nocy.

Według mojego taty, mężczyzna powinien budować, wykonywać prawdziwą męską pracę, kopać i tak dalej.

Nie rozumieją, iż to zawód, który w dzisiejszych czasach przynosi dobre dochody, a pracują tam zamożni ludzie. Oczywiście, mój mąż jeszcze nie zarabia takich pieniędzy, ale ta praca ma przyszłość, bo teraz dużo się uczy, zdobywa doświadczenie, a niedługo zacznie dobrze zarabiać.

Druga rzecz, która nie podoba się moim rodzicom, to fakt, iż od dłuższego czasu mieszkamy razem z Adamem.

To najbardziej przeszkadza mojemu ojcu – znowu, jego wschodnie korzenie nie pozwalają mu na takie podejście.

Ale od razu z Adamem ustaliliśmy, iż lepiej będzie, jeżeli najpierw trochę razem pomieszkamy, zanim założymy rodzinę, żeby lepiej się poznać w codziennym życiu, żeby później, zaraz po ślubie, nie myśleć o rozwodzie.

Już od dwóch lat wynajmujemy mieszkanie, i już dawno nazywam Adama moim mężem. Dlatego tata powiedział: „Po co wam ślub teraz? Idźcie, cicho się zarejestrujcie, nikt nie zauważy. Tylko dla formalności.”

Ale ja chcę współczesnego, pięknego wesela: wspaniałej sukni, spotkania z rodziną i bliskimi w restauracji, aby podzielili ze mną ten wyjątkowy dzień w moim życiu.

Ale moi rodzice uważają to wszystko za niepoważne. Są już w starszym wieku, oboje mają po pięćdziesiąt lat i myślą, iż wesela powinny wyglądać tak jak ich: w stołówce z papierowymi plakatami i wodzirejem wujkiem Piotrem do muzyki ludowej. A mama w ogóle szyła sobie kostium u krawcowej. Ale to choćby nie była suknia, tylko coś okropnego, choćby jak na tamte czasy.

Oto trzy główne powody. Jest mi przykro: jestem ich jedyną córką, choć tak się złożyło, iż mój tata ma dzieci z pierwszego małżeństwa, ale prawie z nimi nie mieszkał.

Czy naprawdę nie zasłużyłam na to, czego chcę raz w życiu? Tym bardziej, iż ich finanse pozwalają na pokrycie tych kosztów, ale oni powiedzieli, iż na ślub nie dadzą ani grosza.

Oczywiście, z Adamem moglibyśmy wziąć kredyt, ale to byłoby bardzo nierozsądne z mojej strony. Jeden dzień tańca, a potem latami spłacać z odsetkami. Tak samo uważają rodzice mojego męża.

Oni, choć nie są bogaci, starają się jak mogą, aby finansowo nam pomóc w organizacji wesela. Oczywiście, nie bez naszego udziału. Mąż już kupił nam obrączki i zamówił dla mnie białą suknię ślubną.

Siostra matki mojego męża pracuje w dobrej restauracji, więc na przyjęcie dostaliśmy zniżkę. Mimo to, nie będziemy mogli zaprosić więcej niż 20 osób, bo ceny są wysokie, niestety, ale wszędzie teraz tak jest. Oczywiście, nie planujemy wielkiego przyjęcia, ale choćby oszczędzając, nie da się znacznie zmniejszyć kosztów.

Krótko mówiąc, jak nie prosiłam rodziców o pomoc, odmawiają stanowczo. Jest mi z tego powodu bardzo przykro.

Matka Adama jest bardziej ludzka – siada obok, przytula mnie i uspokaja: „Nic się nie martw, córciu, wszystko się uda: urządzimy wesele, spłacimy, będzie dobrze!”

Adam również mnie wspiera i dodaje otuchy. Ale rozumiem, iż to niesprawiedliwe zrzucać na nich całe obciążenie.

Szczerze mówiąc, chciałabym zrobić to samo moim rodzicom – w ogóle ich nie zapraszać. Ale nie mogę tak postąpić, to przecież moi rodzice. Bardzo mi przykro, iż moje wesele nie będzie szczęśliwym dniem, zostanie w mojej pamięci jako coś smutnego i niepokojącego.

Może więc rzeczywiście nie robić nic i zrezygnować z mojego marzenia, jeżeli rodzice nie chcą pomóc?

Idź do oryginalnego materiału