Kiedy własne dzieci stają się obce: historia matki

newsempire24.com 2 tygodni temu

Kiedy własne dzieci stają się obce: historia jednej matki

W młodości, pełnej energii i nadziei, ja, Grażyna Nowak, oddawałam całą siebie swoim dzieciom. Ludzie wokół ostrzegali: „Nie poświęcaj się im całkowicie, zostaw coś dla siebie”. Ale ja nie słuchałam. Teraz, w wieku 69 lat, jestem sama i nie ma komu podać mi szklanki wody. Słowa tych ludzi teraz brzmią w mojej głowie jak echo, a ja gorzko żałuję swojego poprzedniego postępowania.

Mój mąż, Adam, zmarł, gdy nasz syn miał zaledwie cztery lata, a córka sześć. Pozostanie samej z dwójką małych dzieci było wyzwaniem. Pracowałam na dwóch etatach, aby zapewnić im wszystko, czego potrzebowali. Moja matka pomagała, ale często przypominała: „Dzieci potrzebują matki, a nie tylko chleba powszedniego”. Ale kto by nas utrzymał, gdybym siedziała w domu?

Starałam się zrekompensować brak ojca, otaczając dzieci troską i rozpieszczając je. Wydawało mi się, iż w ten sposób zapełnię pustkę pozostawioną po śmierci Adama. Dzieci dorosły, każde założyło swoją rodzinę. Pragnęłam być idealną babcią dla wnuków, przez cały czas oddając całą siebie rodzinie.

Pewnego ranka obudziłam się i zdałam sobie sprawę, iż nie czuję nóg. Z trudem doczołgałam się do telefonu i zadzwoniłam do syna. Odpowiedział: „Mamo, mam teraz dużo spraw, nie mogę przyjechać”. Córka nie odbierała telefonu. Wezwałam pogotowie — przyjechali bez zbędnych pytań.

W szpitalu zdiagnozowano zakrzepicę nóg. Lekarze powiedzieli, iż skrzepy mogły oderwać się w każdej chwili, co mogłoby prowadzić do śmierci. Czekało mnie długie leczenie i ścisły reżim łóżkowy. Błagałam dzieci, aby mnie odwiedziły. Gdy w końcu przyszli, to prosto na sali stwierdzili: „Mamy swoje sprawy, nie możemy się tobą opiekować”.

Córka wytłumaczyła, iż najmłodszy syn zaczyna studia, a żona syna jest chora na grypę. Uznali, iż będzie mi lepiej samej w szpitalu. Takie „ważne” powody, by zostawić matkę w trudnym położeniu.

Po wypisaniu wróciłam do pustego mieszkania. Nie miałam siły choćby przygotować sobie jedzenia. Sąsiadka, Anna Kowalska, zaproponowała pomoc za niewielką opłatą. Stałyśmy się przyjaciółkami, wspierając się nawzajem z naszych skromnych emerytur.

Teraz, spoglądając wstecz, rozumiem: nadmierna opieka i rozpieszczanie nie zastępują prawdziwej miłości i szacunku. Nie nauczyłam moich dzieci cenić i szanować bliskich. W młodości siałam pobłażliwość, a na starość zbieram samotność.

Chcę zaapelować do wszystkich rodziców: nie poświęcajcie się całkowicie dzieciom, nie zapominajcie o sobie. Uczcie ich miłości i szacunku, zamiast tylko zaspokajać ich zachcianki. To, co zasiejecie w ich sercach w młodości, określi, co zbierzecie na starość.

Idź do oryginalnego materiału