Kiedy tajemnica zaczyna rządzić

polregion.pl 1 miesiąc temu

Marcin podjechał pod starą pięćdziesięcioletnią kamienicę i zaparkował tak, aby tablice rejestracyjne nie rzucały się w oczy. Z ponurą miną przyglądał się odrapanym balkonom bez szyb, ślepym oknom. Nowoczesne plastikowe okna wyglądały jak świeże łaty. Cały dom przypominał bezdomnego – włożył na siebie, co akurat znalazł na śmietniku.

Zagubiona wśród karłowatych drzew i innych budynków, przetrwała niejedną zmianę władzy i ustroju, kamienica dożywała swoich dni, podobnie jak jej mieszkańcy.

Na Marcina dom ten działał przygnębiająco, aż do bólu zębów. W takim właśnie spędził dzieciństwo. I desperacko marzył, by stąd uciec. Trzeba przyznać, iż nie tylko marzył – robił wszystko, by to osiągnąć. Dobrze się uczył w szkole, dostał się na wymarzone studia, a po ich ukończeniu dodatkowo ukończył ekonomię. Bez niej nie da się zbudować udanego biznesu.

Gdy osiągnął wszystko, o czym marzył, przeniósł rodziców do lepszej dzielnicy. Kupił im niewielki, ale nowoczesny dom z ogrodem, gdzie przed fasadą rosły równo przystrzyżone krzewy i kolorowe kwiaty, a za domem mama założyła warzywniak. No bo jakże bez niego? Siedzieć bezczynnie nie potrafiła.

Kobiety kochały Marcina nie tylko za pieniądze. Był przystojny, hojny, potrafił pięknie się zalecać. Kilka razy był choćby o krok od ślubu z urodziwymi kobietami, które skutecznie wymodelowały swoją urodę – nie bez pomocy chirurgów plastycznych. A potem wyobraził sobie, jak przyprowadzi długonogą narzeczoną do swojej prostej mamy, jak ta się zagubi, zblednie na tle silikonowej piękności – i zmienił zdanie.

Aleksandra zdobyła go naturalnym, niekrzykliwym pięknem i ciepłym uśmiechem. Oczywiście, zakochał się. Już po miesiącu przedstawił ją rodzicom. Mama spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się aprobująco, ledwo dostrzegalnie skinęła głową synowi.

I kto by się oprzeł takiej urodzie i spokojnemu charakterowi? Przyzwyczajona do mało wymagającego życia, Ola była skromna i niewybredna. Jej ojciec nie żył, a niedługo potem mama zmarła na raka. Marcin otoczył ukochaną troską i czułością. choćby rok po ślubie wciąż się przed nią jąkał jak zakochany chłopak.

Pewnego dnia jego zastępca w firmie i przyjaciel powiedział, iż widział Olę w tej zapadłej dzielnicy, właśnie przy tej odrapanej kamienicy. Co ona tam mogła robić? Przecież nie miała tam żadnych spraw.

„A ty co tam robiłeś?” – z kolei spytał Marcin.

„Trafiłem tam przypadkiem. Omijałem korki przez podwórka, zgubiłem się i wyjechałem przy tym domu.”

„Zdradza? Ola?! Niemożliwe!” – pomyślał Marcin, ale po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz, a dłonie mimowolnie zaciDługo patrzył na żonę, a potem westchnął głęboko i podszedł do niej, by przytulić ją mocno, wiedząc, iż niektóre tajemnice lepiej pozostawić w przeszłości.

Idź do oryginalnego materiału