Kiedy byłam jeszcze mała, dobrze pamiętam, jak trudne było życie mojej mamy z teściową. Mama była pracowitą kobietą. Zawsze starała się, żeby w domu było czysto, a jedzenie przygotowane. Nigdy nie sprzeciwiała się rodzicom taty. Ale dziadek z babcią zawsze byli niezadowoleni. Mama często płakała, chodziła przygnębiona. Żałowałam jej, ale nic nie mogłam zrobić.
Już w dzieciństwie postanowiłam, iż nigdy nie będę mieszkać z rodzicami męża. Tata nigdy nie stanął w obronie mamy, mimo iż był jej mężem i to jego rodzina. Kiedy miałam 16 lat, mama zmarła. Była obciążana pretensjami teścia, i ciężko zachorowała. Zawsze obwiniałam rodziców taty i tatę za śmierć mamy. To przez nich mama zawsze nerwowała się i zachorowała.
Kiedy spotkałam się z Szymonem i on poprosił mnie o rękę, od razu powiedziałam mu, iż nie będę mieszkać z jego rodzicami. Mimo iż jego rodzice mieszkali w trzypokojowym mieszkaniu, a on był jedynym synem, stanowczo odmówiłam mieszkania z jego rodzicami. Wolę wynająć mieszkanie i płacić za nie, niż wspominać, jak mieszkała moja mama kiedyś.
Pewnego dnia, Szymon zaprowadził mnie na urodziny do swojej mamy. Pani Irena bardzo dobrze mnie potraktowała, pytała o moje sukcesy w pracy, czy mogę pomóc w domu. A potem zaczęła prosić, żebym po ślubie zamieszkała z nimi. Bardzo prosiła. Argumentowała tym, iż ma tylko jednego syna. I chciałaby, żeby został w domu z nią. Obiecała, iż będzie pomagać we wszystkim, nie będzie mnie nachodzić z radami.
Polubiłam moją przyszłą teściową i teścia, ale nie byłam pewna, czy wszystko będzie tak, jak opisywała mi teściowa. W końcu dwie kobiety w jednej kuchni nie będą się dogadywać. Czyż nie mam racji?