No to ci opowiem, co się się stało Kiedy przyprowadziłam chorą mamę do domu, mój mąż z zimną krwią powiedział: Sprzedaj jej mieszkanie i niech się wynosi.
Poznałam Darka zaraz po liceum. Czułam, iż los mnie prosto w jego ramiona popycha. To była pierwsza miłość olśniewająca, szalona, jak z bajki. Nie myślałam długo i wzięliśmy ślub, urządzając huczne wesele w willi pod Warszawą. Trzy dni tańców, muzyki do białego rana, setki gości. Mama promieniała ze szczęścia w końcu jej jedyna córka znalazła swoją drugą połówkę.
Na prezent ślubny dała mi mieszkanie. Spadek po babci. Tak, wymagało remontu, ale było w nowym budynku, dobrej dzielnicy. I najważniejsze to był nasz kąt, mój i Darka. Nasz początek.
Ale mama na tym nie poprzestała. Oddała nam wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mogli zrobić remont, kupić meble, urządzić każdy kącik. Jej wkład na naszą przyszłość był ogromny. Czułam się jak najszczęśliwsza kobieta. Wydawało się, iż stoimy na solidnym fundamencie miłości i dobroci.
Aż wszystko się rozpadło w jednej chwili.
Na naszym weselu, mój tata poznał młodszą kobietę. I zakochał się jak nastolatek. Po kilku tygodniach zostawił rodzinę, zostawiając mamę samą. Potem załatwił formalności, wypisał ją z dokumentów, sprzedał mieszkanie, w którym byli razem kilkadziesiąt lat. Mama została z niczym. Bez dachu nad głową, bez wsparcia.
Wytrzymała. Uśmiechała się, była przy mnie, choćby gdy ledwo stała na nogach z bólu. Aż stało się coś strasznego wylew. Została połowicznie sparaliżowana. Ledwo mówiła, ledwo się poruszała. I była zupełnie sama.
Wiedziałam od razu nie mam wyboru. Zabieram mamę do siebie. W naszym mieszkaniu są dwa pokoje, 70 metrów, wystarczająco miejsca. Mama zawsze była spokojna, skromna, nikomu nie będzie przeszkadzać.
Przyprowadziłam ją ze szpitala do domu. Pościeliłam świeżą pościel, postawiłam przy łóżku stolik, zrobiłam herbatę. Chciałam, żeby poczuła, iż od dzisiaj wszystko będzie inne. Ciepłe. Bezpieczne. Pełne miłości.
Ale stało się coś, czego nie przewidziałam choćby w najgorszym koszmarze.
Darek, zobaczywszy mamę w domu, powiedział zimno i ostro:
Słuchaj, Kinga. Twoja mama nie może tu zostać. Znajdź jej inne miejsce. Wynajmij jej mieszkanie niech za te pieniądze sobie coś zorganizuje.
Zamarłam.
Co ty mówisz?
Ja na to się nie pisałem. Nie potrzebuję kogoś, o kim muszę dbać. To twoja mama twój problem.
Zapomniał, czyimi rękami to mieszkanie zostało wyremontowane. Zapomniał, iż dała nam wszystko, co miała. I tam, w ciszy, która ciężko między nami zawisła, zrozumiałam, iż prawdziwa miłość nie mierzy się słowami, ale milczeniem, które dzielisz z kimś, kto zostaje.