Kiedy spojrzałam na Kasię i jej rodziców, odradziłam Piotrowi ślub

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Piotr postanowił się ożenić późno – dopiero w 29. roku życia. Wcześniej były przelotne znajomości, ale żadna nie zmierzała ku poważnym deklaracjom. Mieszkał ze mną, jego matką Anną, aż nagle znikąd pojawiła się Kasia. Nie prowadził jej do domu, więc – zdziwiona – założyłam, iż to niefrasobliwy romans, ale okazało się, iż zamieszkali razem w wynajmowanym mieszkaniu na Mokotowie.

Kiedy Piotr zgłosił ślubny wniosek w USC, zaprosił mnie najpierw… do siebie. Zdziwiło mnie to, bo zwykle to narzeczony przedstawia pannę młodą matce, a nie odwrotnie. Kupiłam więc sernik i pojechałam na Ursynów. W mieszkaniu panował porządek, ale brakowało w nim ciepła – jakby pokoje były tylko trzema gościnnymi salkami. Kasia, skądinąd uprzejma, poczęstowała mnie winem, po czym zaprosiła do rozmowy przy stoliku. Umówiłyśmy się, iż niedługo poznam jej rodziców.

Trzy dni później w mojej łazience pękła rura. Słysząc szum wody, zadzwoniłam do Piotra, by przyniósł materiały i złapał hydraulika. Kiedy przybiegł z reklamówką, usłyszałam dźwięk butelek. Spojrzałam surowo – tłumaczył, iż wieczorem wypił piwo z kolegami na Ochocie i Kasia czekała na niego w mieszkaniu. Przypomniałam mu o obciążającej rodzinnej historii alkoholowej – dziadek i ojciec mieli problemy z nałogiem – i poprosiłam, żeby był ostrożny. Obiecał, iż to tylko jedno piwo.

Postanowiłam uprzedzić Kasię o tej wrażliwej kwestii i zadzwoniłam z zaproszeniem “do siebie, bez Piotra”. Poinformowałam ją, iż dla mojego syna picie może być niebezpieczne. Kasia przyjęła to ze zrozumieniem, zapewniając, iż oni “wcale się nie upijają, tylko od czasu do czasu relaksują się lampką wina”. Wydawało mi się, iż przesadziłam z ostrożnością, ale chciałam chronić syna.

Pewnej soboty kupiłam świeże mięso na targu przy ul. Gocławskiej – tyle, żeby Piotr i Kasia mogli zrobić weekendowy obiad. Zadzwoniłam, iż przyjadę taksówką, licząc na serdeczne przyjęcie. Dzwoniłam do domofonu dziesięć minut, po czym usłyszałam ciężkie, niemal… pijackie, chrapanie. Drżącymi rękami weszłam do środka. Silny zapach alkoholu walił z korytarza. Zastukałam do sypialni – oboje spali martwym snem, obok butelki po wódce i puszki piwa.

W kuchni Kasia obróciła oczami:

„Co pani znowu? To był tylko wieczór u przyjaciół.”

– Przypomina pani, iż obiecała poważnie podejść do mojego ostrzeżenia – odpowiedziałam spokojnie.

Wieczorem odbyła się kolejna rozmowa z Piotrem – surowa, ale pełna troski. Syn przyznał, iż od kiedy poznał Kasię, częściej sięga po mocniejsze napoje. Uspokajałam go:

„Synku, rozumiem, iż to młodość, ale nie chcę, byś powtórzył cudze błędy.”

Dwa tygodnie później, podczas niedzielnej kolacji u rodziców Kasi, zostałam ostatecznie przekonana, iż dalsze plany ślubne nie mają sensu. Państwo Nowakowie okazali się regularnie sięgać po kieliszek już na przywitanie. Ojciec Kasi, pan Jarosław, przelał wino sam sobie trzeci raz, a jej matka Elżbieta nie odmawiała kolejnej kolejki. Dzień dobry, a już zaciągali się dymem papierosów i przekąsili drugą flaszkę. Kasia siedziała przy stole z kwaśną miną, a Piotr rezygnacyjnie poklepywał kubek.

Gdy wychodziłyśmy, spojrzałam na syna i rzuciłam:

„Widzisz, iż twoje miejsce nie jest tam. Nie chcę, byś się rozpił przez kobietę i jej zwyczaje.”

Piotr popatrzył na mnie z wdzięcznością – kilka dni później Kasia zadzwoniła z płaczem:

„Piotr zerwał zaręczyny. Mówi, iż zasugerowałaś mu straszne rzeczy.”

Być może ciężko było mi go chronić, ale jedynego syna nie pozwolę poświęcić dla złudnych nadziei. o ile prawdziwa miłość nie potrafi powstrzymać kieliszka, to znaczy, że… małżeństwo czeka go bez happy endu.

Idź do oryginalnego materiału