Kiedy się wyprowadzasz, Marysiu?

newsempire24.com 22 godzin temu

Kiedy się wyprowadzasz, Halinko?

Mama stała w drzwiach kuchni, opierając się o framugę. W rękach trzymała kubek herbaty, a w głosie brzmiała obojętność zmieszana z czymś na pograniczu lekceważenia.

Wyprowadzam? Mamo, ja tu mieszkam. Pracuję

Pracujesz? powtórzyła mama, a na jej twarzy przemknął krzywy uśmiech. No tak. To to twoje siedzenie w internecie. Piszesz te swoje wierszyki? Albo artykuły? Kto to w ogóle czyta?

Halina gwałtownie zamknęła laptopa. Serce ścisnęło się boleśnie. Nie pierwszy raz słyszała, iż jej praca jest nieprawdziwa, ale za każdym razem czuła się, jakby jej opluto twarz.

A przecież stara się. Freelance to nie bułka z masłem to godziny poprawek, terminy, teksty pisane do świtu, klienci, którzy chcą wszystkiego na wczoraj i płacą z opóźnieniem.

Mam stałe zlecenia westchnęła. I pieniądze też są. Płacę rachunki, ja

Nikt niczego od ciebie nie wymaga machnęła ręką mama. Taka sytuacja, Halinko. Jesteś dorosła, rozumiesz. Tomek z Olą chcą się wprowadzić. Mają dwoje dzieci. Dwoje, Halina! W ich kawalerce jest już ciasno, wiesz przecież.

A ja? Ja nie jestem rodziną? wybuchnęła, a głos jej zadrżał.

Jesteś sama, Halina. Sama sobie. A oni mają dzieci, rodzinę. Ty jesteś rozgarnięta, niezależna. Znajdziesz gdzieś mieszkanie. Może wreszcie pójdziesz do normalnej pracy?

Ludzie pracują od dziewiątej do piątej, nawiasem mówiąc, a nie siedzą po nocach z laptopem.

Halina milczała. W gardle poczuła gorycz. Bo tłumaczyć nie miało sensu. Mama nigdy nie zrozumiała, czym się zajmuje.

Nigdy nie zapytała: A co piszesz? Gdzie można przeczytać?

Tylko przytyki, pobłażliwe spojrzenia i teksty w stylu: Lepiej byś poszła do pracy na kasę.

Sama to słowo dźwięczało jej w uszach jak wyrok. Jak powód, by wymazać ją z mieszkania, z życia, z rodziny.

Gdy ojciec wrócił z pracy, rozmowa powróciła. Tylko teraz w pokoju był on, mama i ona jak na jakimś domowym sądzie.

Tomek z żoną dużo osiągnęli zaczął ojciec, siadając w fotelu. Oboje pracują, dwoje dzieci. A ty no tak, nie siedzisz z założonymi rękami. Ale czas wziąć się poważnie za życie.

Tato, ja tu mieszkam! Nie jestem darmozjadem! Zarabiam, może i w domu, może i w pidżamie, ale płacę za jedzenie, za rachunki, nie wiszę wam na karku!

Nie zrozumiałaś przerwał. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o potrzebę. Tomek ma dwoje dzieci, słyszysz? Młodsze ma półtora roku. To mieszkanie jest im potrzebne. Im jest ciężko.

A mnie jest łatwo?! wyrwało się z niej. Mam 28 lat, zero wsparcia, ani męża, ani dzieci. Tylko pracę, którą sami uważacie za niepoważną!

Wymienili spojrzenia. Jakby już się zmęczyli. Jakby wszystko, co mówiła, było kaprysem, a nie bólem.

Jesteś silną dziewczyną mama pokiwała głową ze smutkiem. Dasz radę. A Tomek z Olą oni choćby nie mają czasu pomyśleć

A ja mam czas? pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos. Bo sił już nie starczyło.

I gdzie mam iść? ochrypłym głosem zapytała. Nie proszę od was ani grosza, ani pomocy. Tylko kącik. Tylko zrozumienia.

No wynajmiesz coś niepewnie mruknęła mama. Wszyscy młodzi teraz tak robią. A ty nie masz przecież oficjalnej pracy. Więc jesteś wolna.

Słyszycie w ogóle, co mówicie?!

Nie pamiętała, jak skończył się tamten wieczór. Pamiętała tylko, iż długo siedziała na parapecie, patrząc w ciemne podwórko.

Na złość padał deszcz, a krople spływały po szybie jak łzy tylko bez płaczu.

Następnego ranka obudził ją harmider w przedpokoju. Walizki. Głosy. Zamieszanie.

Halinko, postawimy tu na razie rzeczy Tomka rzuciła mama, choćby na nią nie patrząc. Oni się przeprowadzają, rozumiesz.

Rozumiała. Zrozumiała od początku. Tylko żyć z tym było okropnie.

Halino, no widzisz, wszystko już ustalone mówiła to tym samym tonem, jakby prosiła o podanie soli przy obiedzie. Lekko. Zwyczajnie. Bez emocji.

Czyli nie pytacie, nie proponujecie stawiacie mnie przed faktem?

A co tu pytać, Halino? Jesteś dorosła. Trzeba wziąć się w garść. To nie przedszkole.

Tymczasowo? Tak, jasne. Na jakieś dwadzieścia lat. Aż Tomek wnuków nie będzie miał.

Znowu z tą twoją ironią mama przewróciła oczami. Zawsze wszystko odbierasz na opak.

Przecież troszczymy się o ciebie. Nie jesteśmy twoimi wrogami. Ale rodzina to nie tylko ty.

Oczywiście, iż nie tylko ja gorzko się uśmiechnęła. Wszystko dla Tomka. Wszystko dla Tomka. A ja? Duch na kanapie. Wynocha z oczu, tak?

Przesadzasz ojciec znów stanął w drzwiach. Tomek to syn, jakby nie było. A ty jesteś silna. Zrozumiesz nas.

Nie chcę być silna. Chcę tylko być potrzebna

Następnego dnia Halina poszła oglądać pokój do wynajęcia.

Dwie dekady od domu rodzinnego, a świat zmienił się diametralnie: szary klatkowy blok, zardzewiałe drzwi, sąsiadka-emerytka, która warczała, iż koty wyją po nocach.

Mieszkanie przypominało muzeum staroci: tapety z odpryskującymi różami, dywan na ścianie, krzesło bez nogi.

Właścicielka kobieta z głosem jak po paczce papierosów i miną, jakby przyszli pożyczyć pieniądze.

Gdzie pani pracuje? spytała podejrzliwie.

Jestem freelancerką. Piszę artykuły. Online.

Online? To jak?

Na komputerze. W internecie. Mam stałych klientów.

A czyli w domu siedzicie. No dobra, ale proszę uważać Gości nie przyjmować. Pranie raz w tygodniu. Prąd teraz drogi.

Rozumiem skinęła

Idź do oryginalnego materiału