**SNUTE SZCZĘŚCIE**
— Mamo, został już tylko jeden sposób, żeby mieć dziecko — metoda in vitro. Z Krzysztofem wszystko ustaliliśmy. Nie próbuj mnie odwieść. Przyzwyczaj się do tej myśli — Weronika wypaliła to jednym tchem, jakby bała się, iż inaczej zabraknie jej odwagi.
— In vitro? Czyli będę miała sztucznego wnuka czy wnuczkę „z probówki”? — Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To moja córka mówi takie rzeczy?
— Mamo, nazywaj to, jak chcesz. Jutro zaczynamy procedurę. Wszystkie badania zrobione. Lekarze ostrzegli — to będzie długa i nieprzewidywalna droga. Żadnych gwarancji. Proszę, znajdź w sobie cierpliwość — Weronika westchnęła ciężko.
Zabrakło mi słów. Powinnam ją przytulić, dodać otuchy, pomóc… a przynajmniej nie przeszkadzać. Rozmawiałyśmy przez telefon. Rozumiałam — trudno jej było powiedzieć mi to w cztery oczy, bo temat… delikatny.
Pierwszy raz Weronika wyszła za mąż za swojego przyjaciela z dzieciństwa, Bartka. Miłość mieli jak z bajki. Tak jej się przynajmniej wydawało. Ale na samym weselu, w środku przyjęcia, pan młody, po jednym kieliszku za dużo, wylądował w gorących objęciach świadkowej. Weronika znalazła ich w „romantycznej” scenerii — w zapomnianej spiżarni.
Bartek, gdy tylko zobaczył narzeczoną, zaczął bełkotać jakieś usprawiedliwienia; świadkowa, chwyciwszy swoją sukienkę i osłaniając się przezroczystym szalem, wypadła z miejsca zbrodni i więcej jej tego wieczora nikt nie widział.
Weronika od razu wniosła o rozwód. Ja i mąż błagaliśmy, żeby nie działała pochopnie:
— Werka, nie spiesz się. Człowiek pod wpływem potrafi głupoty robić. Pewnie ta dziewczyna sama go wciągnęła do tej przeklętej spiżarni. Bartek przecież przystojniak, a zakazany owoc smakuje najlepiej. Daj mu szansę, córeczko. Całe życie przed wami. Zastanów się. Pożałujesz.
— Nie, mamo. Nie pożałuję. Bartek ukąsił, to ukąsił. Boli, ale nie chcę zaczynać małżeństwa od zdrady i kłamstw. Dzięki Bogu, iż stało się to w dniu ślubu. Mniej cierpienia dla mnie — Weronika była nieugięta.
Bartek błagał, przepraszał, bił się w piersi — na próżno.
…Po paru miesiącach okazało się, iż córka jest w ciąży. Bartka. Weronika natychmiast, w tajemnicy przede mną, pozbyła się dziecka. Gdybym wtedy wiedziała, błagałabym, żeby wróciła do Bartka.
…Czas mijał, a do Weroniki zaczął się zalecać Krzysztof. Przy okazji — jego najlepszy przyjaciel. Kochał się w niej od lat, ale nigdy nie przeszedłby drogi przyjacielowi. A tu taka okazja… Weronika nie od razu się zgodziła. Poparzona, nie ufała nikomu. Wahała się trzy lata. Krzysztof nie ustępował. W końcu uwierzyła w jego uczucia:
— Krzysiu, twoja propozycja małżeństwa… wciąż aktualna?
— Oczywiście, Weroniko! Naprawdę się zgadzasz? — Krzysztof ucałował dłoń ukochanej.
Weronika skinęła głową.
Krzysztof z euforii wyprawił huczne wesele. Byli wszyscy znajomi, przyjaciele, oprócz Bartka. Ten jednak przysłał ogromny bujAle w wielkim koszu z kwiatami ukryta była mała lalka, która wyglądała dokładnie jak Weronika z dzieciństwa, a na jej sukience była wyblakła plama po czerwonym winie — takie same zostawił Bartek na jej prawdziwej sukience ślubnej, gdy tamtej nocy w spiżarni wytrącił jej kieliszek z rąk.