Kiedy prawdziwy czarodziej odwiedza dom

polregion.pl 1 dzień temu

Babcia Halina siedziała przy kuchennym stole i cierpliwie dziergała ciepłe skarpety – oczko za oczkiem, równo i starannie. W dokumentach widniało Helena Nowak, ale wszyscy w wiosce znali ją po prostu jako Halinę – tak swojsko, po dobrzemu.

W domu panowała zimowa cisza, tylko radio na parapecie cicho terkotało. Nagle skrzypnęły drzwi. Babcia uniosła wzrok – i zamarła. Na progu stał… prawdziwy Święty Mikołaj. Czerwona czapka, biała broda, futrzane obramowanie – wszystko jak należy.

„Dobry wieczór, Halusiu!” – przywitał się z uśmiechem. „Gościa przyjmiesz?”

Halina poprawiła okulary, przyjrzała się gościowi, jego workowi i butom, aż w końcu wykrztusiła zaskoczona:

„Boże drogi, czyżby naprawdę? Skąd taki zaszczyt?”

„A jakże!” – rozśmiał się staruszek. „Dziś przecież trzydziesty pierwszy grudnia! Wszyscy szykują się na Nowy Rok. A ja do ciebie – z prezentem.”

„Po co ja ci się, stara, przydam? Dzieci byś odwiedził, wierszyki posłuchał. A co ja? Starucha, która już wszystkie prezenty w życiu widziała.”

„Maluchów w naszej wiosce jak na lekarstwo. A twoje skarpety takie ciepłe” – skinął głową w stronę robótki. „Więc i ty prezent zasłużyłaś.”

„No dobrze, skoro już przyszedłeś, dawaj ten twój podarek” – uśmiechnęła się babcia. „Tylko wierszyków ci nie zarecytuję, krzyż mnie łupie, ledwo się ruszam.”

„To powiedz, co dobrego w tym roku zrobiłaś.”

„Co tam ja mogłam…” – zamyśliła się Halina. „Wnukom rękawiczek narobiłam, sąsiadom skarpet. Warzywa z ogródka rozdawałam. Chyba nie z dobroci, ale z nudów.”

„Nie umniejszaj sobie. To właśnie dobroć – gdy robi się coś bezinteresownie.”

„A mój stary, niech cię Pan Bóg strzeże, gdzieś się włóczy. Wyszedł rano – i ślad po nim zaginął.”

„Do niego też zamierzałem zajrzeć. Ciągle taki sam wesołek?”

„Oj, i to jaki! Po chałupach chodzi, bajki opowiada, piosenki śpiewa. Ludzi rozwesela, żeby nie smutnieli.”

„Kochasz go?”

„A ty jak myślisz?” – uśmiechnęła się Halina. „Po pięćdziesiąt lat razem. Udajemy, iż nie słyszymy i nie wszystko widzimy. I nie kłócimy się. Po co?”

Święty Mikołaj wyjął z worka chustę – mięciutką, wełnianą, w śnieżne wzory z mieniącymi nitkami.

„Proszę, masz. Założysz – i o dziesięć lat młodszą się staniesz.”

„Jakaż to cudna!” – rozbłysły oczy babci. „O taką całe życie marzyłam. Dziękuję ci!”

„Podziękuj mężowi” – mrugnął porozumiewawczo staruszek. „To on do mnie list napisał.”

Wyszedł do sieni, zrzucił futro, czapkę i schował je do skrzyni.

„Ech, Halusiu moja…” – mruknął pod nosem. „Nie poznała głosu własnego męża. Czy tylko udaje?”

A babcia kręciła się przed lustrem w nowej chustce i szeptała:

„Tak to już między nami, Józiu… Udajemy, iż nic nie wiemy. A wiemy. Po prostu kochamy po swojemu. I w tym całe czarodziejstwo…”

Idź do oryginalnego materiału