Kiedy postanawiasz komuś pomóc – bądź ostrożny. Dobry uczynek gwałtownie traci wartość. Jeden raz pomogłeś – i już myślą, iż to dla ciebie łatwe.

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Kiedy postanawiasz komuś pomóc, pamiętaj, żeby nie dać się nabrać. Dobra sprawa gwałtownie traci na wartości. Raz pomogłeś i nagle ludzie myślą, iż to dla ciebie bułka z masłem, iż masz coś w zanadrzu. Czas, pieniądze, siła, zasoby wszystko to zaczyna się liczyć.

I tu wkrada się pułapka: pomoc może zamienić się w ciężar. Najpierw dziękują, kłaniają się nisko. Potem grzecznie proszą. Następnie zaczynają żądać. A kiedy nie masz już sił ani środków, traktują cię, jakbyś ich zawiódł, jakbyś nie oddał wypłaty czy spłacił dług.

W ich oczach jesteś dobroczyńcą, więc musisz dalej dostarczać. Twoja życzliwość wchodzi w ich planowany przychód. Liczyli na ciebie! A ty podjąłeś się roli ratownika, a teraz odmawiasz? To już wina twoja.

Jeszcze gorsza prawda czasem twoja pomoc wywołuje zazdrość. Jak on może dawać, to musi mieć nadmiar. Dlaczego on ma pełne talerze, a ja tylko okruszki? I twoje wsparcie przestaje być darem, a staje się upokorzeniem.

Kiedy w końcu mówisz: Przepraszam, nie mogę już dalej, zamiast współczucia słyszysz obrazy i zarzuty.

Zdarzyło mi się to nie raz. Najpierw szczere podziękowania, potem prośby, potem żądania, a na końcu gniew i deprecjacja wszystkiego, co robiłeś. Pomoc przeradza się w dług, a wystarczy się zatrzymać, by stać się winowajcą.

Dlatego zanim wyciągniesz dłoń, przemyśl: po drugim czy trzecim pytaniu warto się zastanowić, czy twoja dobroć nie zamieni się w życiową służbę. Bo często liczy się nie wdzięczność, a niekończący się obowiązek. Historia kończy się zawsze tak samo: dawny ratownik staje się zdrajcą.

Prawdziwa, bezinteresowna dobroć nie ma warunków. Albo jest ceniona, albo natychmiast traci wartość. I wtedy to nie ty jesteś winny.

Moją znajomą Zuzannę Kowalską spotkała sytuacja z dzieciństwa jej przyjaciółka Klaudia, z którą zawsze trzymały się razem. Gdy Klaudia straciła pracę w Krakowie, Zuzanna od razu podsunęła pomoc pożyczyła pieniądze w złotówkach, przedstawiła znajomych, a choćby przyjęła ją na kilka miesięcy do swojego mieszkania przy ul. Słonecznej.

Na początku Klaudia dziękowała codziennie. Potem przyzwyczaiła się. A potem zaczęła traktować tę pomoc jak coś oczywistego. Jesteś jedyną, na którą mogę liczyć, zawsze mnie wyciągniesz, prawda? powtarzała przy każdej kolejnej prośbie.

Zuzanna dalej pomagała, aż pewnego dnia powiedziała: Przepraszam, nie dam już rady. Sama mam teraz ciężko.

Klaudia natychmiast się zmieniła. Liczyłam na ciebie! Obiecałaś! Czy naprawdę przyjaciele tak postępują?»

Wszystko, co Zuzanna robiła latami, zniknęło z pamięci Klaudii. Pozostał tylko obraz: nie pomogła, kiedy ją potrzebowałam. Najbardziej bolało nie to, iż straciła złotówki czy czas, ale to, iż prawdziwej przyjaźni nie było wcale. Był tylko nawyk brania.

Wtedy Zuzanna zrozumiała, iż pomoc ma sens tylko wtedy, gdy spotyka się z wdzięcznością. jeżeli zamiast podziękowań przychodzi żądanie, to już nie wsparcie, a wykorzystanie.

Od tamtej pory pomaga tylko tym, którzy sami potrafią wyciągnąć rękę innym. Wie, iż dobro musi być wzajemne, bo w przeciwnym razie zamienia się w kajdany.

Idź do oryginalnego materiału