Dawno temu, w mroźny zimowy wieczór, na jednej z wąskich uliczek Krakowa rozegrała się pewna niecodzienna scena.
„Proszę pana, uderzył pan w mój samochód!” – na chodniku stała szczupła kobieta otulona w biały futrzany płaszcz.
„Trzeba było zaparkować porządnie” – mruknął pod nosem Jakub. „Kupują sobie prawa jazdy, a potem robią takie sytuacje. W ogóle powinno się kobietom zakazać prowadzić!”
„Widzi pan te zaspy dookoła? Gdzie, pana zdaniem, powinnam była zaparkować? Na tamtą kupę śniegu?” – kobieta wskazała palcem na ogromną zaspę. „Dzwonię po drogówkę!”
Zapał Jakuba natychmiast przygasł. W tym miesiącu już miał jedną mandat za przekroczenie prędkości. A teraz jeszcze to.
„Też wjechałem kołem w zaspę. Niech mnie pani zrozumie, nie zrobiłem tego specjalnie.”
„I co pan proponuje?” – spytała zimno.
„Rozwiążmy to polubownie.”
„Nie. To kwestia zasad. Jestem przeciwna mizoginii.”
„Przeciwko czemu?”
„Przeciwko nienawiści do kobiet!”
„Dobrze, przyznaję, iż byłem nie w porządku” – wycedził Jakub przez zęby. „Zapłacę za tę… rysę. Dołożę jeszcze za moralny szkód. Ile pani żąda?”
Po długich negocjacjach kobieta w końcu ustąpiła. Jakub miał choćby wrażenie, iż specjalnie przeciągała sprawę, by wyciągnąć od niego jak najwięcej. W końcu dał jej sporą sumę, by uniknąć kłopotów.
Jakub ciężko westchnął. Znowu był na minusie. A przecież miała urodziny Natalia, a on jeszcze nie zdążył kupić jej prezentu.
Otworzył aplikację banku, by upewnić się po raz kolejny – na koncie zostało mu zaledwie trzysta złotych. Do wypłaty jeszcze tydzień. Nie miał wyjścia – musiał pożyczyć. Zadzwonił do najlepszego przyjaciela.
„Stary, sam jestem na głodzie” – odparł Krzysztof. „Po co tyle jej dałeś? Widać, iż babka w kasie. Z takimi tylko przez policję. Albo mogłeś nie zawracać sobie głowy i zrobić europejczyk – szybko, a ubezpieczalnia sama wyceniłaby szkodę. Przecież nie uciekłeś z miejsca zdarzenia.”
„Kurczę, właśnie sprzedaję wóz. A jak drogówka wpisze tę rysę do bazy, to potem tłumacz ludziom, iż samochód nie był w stłuczce. Ty nie masz nikogo, kto mógłby pożyczyć? Na tydzień. Natalia ma urodziny. Nie można bez prezentu, sam rozumiesz.”
„No tak, do takiej jak Natalia z samą kartką nie przyjdziesz” – zaśmiał się Krzysztof. „Ale nikt nie pożyczy, to pewne. Sorry, bracie.”
Jakub włożył telefon do uchwytu, lekko uchylił okno i zamyślił się. Minęła już godzina, odkąd kobieta w białym futrze zniknęła za zakrętem, a on wciąż siedział w samochodzie na tej przeklętej parkingu. Naprawdę starał się jechać ostrożnie, ale koło wjechało na lodową bryłę i auto szarpnęło, zahaczając o sąsiedni samochód.
Wtedy Jakuba olśniło – przecież miał gdzieś zapomnianą kartę kredytową! Jak mógł o niej zapomnieć? Rozwiązanie przyszło niespodziewanie, a chłopak od razu się ożywił. Natychmiast pojechał do jubilera po te kolczyki, które wcześniej wypatrzył dla Natalii.
Wieczorem Jakub stał przed drzwiami mieszkania, ale nie mógł się zebrać, by zadzwonić. Wspominał, jak poznał najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczynę, trzymając w dłoni mały bukiet róż. W kieszeni kurtki leżała elegancka szkatułka z jubilerskiego sklepu.
Rok temu podszedł do Natalii pierwszy raz, ale nie spodziewał się, iż dziewczyna odwzajemni jego uczucie. W końcu była ptakiem wysokiego lotu – jej ojciec był współwłaścicielem jednego z największych centrów handlowych w mieście, a matka prowadziła trzy salony kosmetyczne. Natalia pochodziła z bardzo zamożnej rodziny. Rodzice kupili jej mieszkanie, przed drzwiami którego teraz stał Jakub, bojąc się wejść do środka.
„Wszystkiego najlepszego, kochanie!” – Jakub od razu podał dziewczynie prezenty.
„Cześć! Dziękuję, mój miły” – Natalia pocałowała chłopaka w policzek. „O mój Boże, to te?”
„Tak…” – Jakub się speszył.
„Ty jesteś szalony! One są takie drogie” – szepnęła Natalia, wyjmując z pudełka kolczyki. „Ale jakie piękne… Dziękuję!”
I tak było za każdym razem. Mimo iż Natalia pochodziła z bogatej rodziny, zawsze liczyła pieniądze. Wolała robić zakupy w zwykłych supermarketach i gotować w domu, niż jadać w restauracjach. Dom też sprzątała sama, tylko raz zamawiając firmę sprzątającą – i to tylko wtedy, gdy złamała nogę.
Ale Jakub wciąż czuł, iż są z różnych światów. On pochodził z prostej rodziny, gdzie za rarytas uchodził galaret z kurzych łapek, a na urodziny robiono tort wątróbkowy zamiast zwykłego.
„Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko… Mam gości” – uśmiechnęła się Natalia.
„Myślałem, iż już tu tłum” – zaśmiał się Jakub.
„Wiesz, iż nie lubię obchodzić urodzin. Chodź, już nakryłam do stołu” – dziewczyna wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę kuchni. „Mamo, tato, poznajcie. To mój Kuba.”
Jakub zastygł jak posąg, ale nie dał po sobie poznać zakłopotania. Przywitał się z rodzicami Natalii.
„Czemu mnie nie uprzedziłaś?” – szepnął Jakub prosto do ucha Natalii. „Mógłbym się jakoś przygotować…”
„Nie martw się. Myślałam, iż już polecieli na wakacje, ale okazało się, iż zrobili mi niespodziankę. Pojawili się w drzwiach dwie godziny temu, wyobrażasz? Wszystko będzie dobrze, oni są cudowni.”
„Yhy” – mruknął Jakub pod nosem.
Rodzice Natalii wpatrywali się w niego, jakby próbowali przeskanować go wzrokiem. CzI wtedy, gdy pierwszy płatek śniegu opadł na rzęsy Natalii, a śmiech trojga najważniejszych dla niej ludzi wypełnił mroźne powietrze, zrozumiała, iż jej najskrytsze marzenie – zwykłe, szczere szczęście – w końcu się spełniło.