Kiedy babcia dowiedziała się, iż wnuk chce ją eksmitować, sprzedała mieszkanie i wyjechała za granicę.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Gdy babcia dowiedziała się, iż wnuk chce ją wyrzucić, gwałtownie sprzedała mieszkanie i wyjechała do Europy.

Coraz częściej przekonuję się, iż żadne więzy krwi nie gwarantują miłości, szacunku czy troski. W naszej rodzinie wydarzyła się historia, od której do dziś serce zamiera – historia o wnuku, który niemal wyrzucił własną babcię z jej mieszkania. Ale ona okazała się mądrzejsza od nas wszystkich i postąpiła tak, iż jedni teraz rwą włosy z głowy, a inni podziwiają jej siłę i charakter.

Poznajcie: babcia Zofia Nowak. Ma siedemdziesiąt pięć lat i jest uosobieniem energii, euforii życia i życiowej mądrości. Za sobą ma długą pracę, wychowanie dwójki dzieci i pomoc każdemu, kto tylko potrzebował. Po śmierci męża została sama w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu w samym centrum Poznania. I właśnie na ten lokal zwrócił uwagę jej wnuk – Tomasz, brat mojego męża.

Tomasz z żoną i trójką dzieci od lat tłoczyli się w mieszkaniu teściowej. Ciasno, hałaśliwie, kłótnie na porządku dziennym. Kupować własne – nie chcieli: „Po co brać kredyt, skoro jest babcia z mieszkaniem?”. A po co czekać? „Stara niedługo odejdzie, i wszystko będzie nasze”. Nie mówili tego wprost, ale było czytelne w każdym ich spojrzeniu, w każdym szyderczym uśmieszku Tomasza i jego żony Kasi.

Ale Zofia miała inne plany. Nie narzekała, żyła aktywnie – chodziła na koncerty, do muzeów, a choćby na randki, co Tomasza doprowadzało do szału. Nie rozumiał: „Jak to? Powinna już tylko siedzieć przed telewizorem i czekać na koniec, a ona wciąż w biegu”. Czekanie na śmierć babci zaczęło go nudzić. Wtedy postanowił przyspieszyć sprawę – zaproponował, by „dobrowolnie” przepisała mu mieszkanie, a sama przeniosła się do domu opieki. Argumenty były „przekonujące”: „Będziesz miała tam opiekę i lekarzy, a tu tylko nam przeszkadzasz”.

Babcia, usłyszawszy to, w milczeniu wstała, weszła do sypialni i zamknęła drzwi na klucz. Następnego dnia była już u nas – u mnie i mojego męża. Od dawna wiedzieliśmy o planach Tomasza i wcześniej proponowaliśmy Zofii, by zamieszkała z nami, a mieszkanie wynajęła, by zbierać na swoje marzenie – podróż do Japonii. Babcia się wahała, ale słowa wnuka przekonały ją natychmiast.

Pomogliśmy jej wynająć lokatorów – trafili się uczciwi, solidni. Zofia zaczęła oszczędzać. Wtedy Tomasz wpadł w szał: zadzwonił, urządził awanturę, oskarżył mojego męża o „pranie mózgu” babci i zażądał… pieniędzy z wynajmu. Jego żona Kasia zaczęła nas nękać – najpierw z dziećmi, potem sama. Przychodziła, gadała, pytała o „zdrowie ukochanej babci”. Ale cel był jasny – czekali, aż babcia w końcu odejdzie, i mieszkanie stanie się ich.

Ale życie potoczyło się inaczej.

Zofia poleciała do Japonii. Jej oczy błyszczały ze szczęścia, gdy przysyłała nam zdjęcia z Kioto, gdzie podziwiała kwitnące wiśnie. A gdy wróciła – nie zamierzała się zatrzymywać. Powiedziała: „Chcę więcej”. Zaproponowaliśmy, by sprzedała swoje mieszkanie, kupiła mniejsze na obrzeżach, a resztę pieniędzy przeznaczyła na podróże.

Sprzedała trzypokojowe i kupiło kawalerkę w nowej dzielnicy. A za resztę wyruszyła do Europy: była we Włoszech, Niemczech, a we Francji… poznała mężczyznę. Francuza, wdowca, emeryta. Spotkali się na wycieczce, a miesiąc później… wzięli ślub. Tak, brzmi nieprawdopodobnie, ale choćby polecieliśmy na ich wesele. Kameralna ceremonia pod Paryżem, szampan, świece, śmiech. Było tak wzruszająco i pięknie.

A Tomasz? Znowu się pojawił. Znów żądał od babci… teraz już jej nowego mieszkania. „Niech odda kawalerkę, skoro wyjechała do męża!”. „Mamy troje dzieci, a nie mamy gdzie żyć!” – ryczał przez telefon. Do dziś nie wiem, jak zamierzali się tam wszyscy wcisnąć.

Babcia tylko się uśmiechnęła: „Jeśli chcecie, przyjeżdżajcie w odwiedziny – mamy z Pierrem taką piękną tarasę”.

Teraz często rozmawiamy przez telefon. Jest szczęśliwa. Mówi, iż po raz pierwszy w życiu czuje, iż żyje dla siebie. Nic od nas nie żąda, ale zawsze jesteśmy w kontakcie. A wiecie, co jest najstraszniejsze w tej historii? Nie to, iż Tomasz z żoną czekali na jej śmierć. Tylko to, iż nie potrafili zobaczyć w niej człowieka. Widzieli tylko metry kwadratowe.

Więc morał jest prosty: nie mieszkanie zdobi człowieka, ale dobroć i miłość. A jeżeli stawiasz majątek ponad rodzinę – nie dziw się, gdy w końcu zostaniesz z niczym.

Idź do oryginalnego materiału