Każdego dnia pisałam do syna listy z domu starców — nie odpowiadał, aż pojawił się nieznajomy, by zabrać mnie do domu…

newskey24.com 3 tygodni temu

Codziennie pisałam do syna listy z domu spokojnej starości nie odpowiadał, aż pojawił się nieznajomy, by zabrać mnie do domu

Mój syn namówił mnie, żebym przeprowadziła się do domu seniora, a ja codziennie wysyłałam mu wiadomości, jak bardzo za nim tęsknię. Ignorował je, dopóki pewien niespodziewany gość nie wyjaśnił sytuacji i nie zaproponował, bym wróciła pod własny dach.

Kiedy skończyłam 81 lat, zdiagnozowano u mnie osteoporozę i poruszanie stało się trudne. Mój syn Tadeusz i jego żona Bożena postanowili umieścić mnie w domu opieki, bo mieli dość trudności z moją chorobą.
Nie możemy zajmować się tobą całą dobę, mamo tłumaczył Tadeusz. Pracujemy, a nie jesteśmy pielęgniarzami.

Nie rozumiałam, dlaczego nagle się zmienił, skoro zawsze starałam się być dyskretna. Wychodząc z pokoju, używałam balkonika, by nikomu nie przeszkadzać.
Przysięgam, będę siedzieć cicho. Proszę, nie wysyłajcie mnie do tego miejsca. Twój ojciec wybudował ten dom dla mnie i chcę tu dożyć swoich dni błagałam.

Tadeusz tylko machnął ręką, mówiąc, iż dom, który zostawił mój nieżyjący mąż Stanisław, jest za duży dla jednej osoby.
Mamo, pozwól nam z Bożeną tu zamieszkać! Wyobraź sobie, ile tu przestrzeni można urządzić siłownię i gabinety. To idealne miejsce na remont przekonywał.

Wtedy zrozumiałam: nie chodziło o troskę, tylko o przejęcie mojego domu. To bolało jak szpilka w serce, a ja płakałam, widząc, jak mój syn stał się egoistą. Gdzie popełniłam błąd? pytałam siebie tej nocy. Byłam pewna, iż wychowałam porządnego człowieka, ale chyba się myliłam.

Bez wyboru zgodziłam się na przeprowadzkę do pobliskiego domu seniora, gdzie jak zapewniali będę miała stałą opiekę.
Nie martw się, mamo, będziemy cię odwiedzać jak najczęściej obiecał Tadeusz.

Naiwnie uwierzyłam, iż to nie będzie takie straszne, skoro przyjadą. Nie wiedziałam, iż to tylko puste słowa dla uspokojenia sumienia.

Dnie w domu seniora wlekły się niemiłosiernie. Personel był uprzejmy, sąsiedzi mili, ale tęskniłam za swoimi, a nie obcymi. Bez telefonu ani tabletu codziennie pisałam do Tadeusza, pytałam o zdrowie, prosiłam o wizytę. W odpowiedzi cisza. Żadnego odwiedzin.

Minęły dwa lata, a ja straciłam nadzieję na spotkanie z bliskimi. Proszę, zabierzcie mnie do domu szeptałam w modlitwach, choć powoli uczyłam się pogodzić z losem.

Pewnego dnia pielęgniarka powiedziała, iż na recepcji czeka na mnie mężczyzna koło czterdziestki. Czyżby Tadeusz? pomyślałam, chwytając balkonik. Ale zamiast syna zobaczyłam kogoś, kogo nie widziałam od lat.
Mamo! zawołał, obejmując mnie.

Leszku? To ty, Leszku? zdziwiłam się.
To ja, mamo. Jak się masz? Przepraszam, iż tak długo cię szukałem. Dopiero co wróciłem z Niemiec i od razu pojechałem do twojego domu odpowiedział.

Do mojego domu? Byli tam Tadeusz i Bożena? Dwa lata temu wysłali mnie tutaj i od tamtej pory nie dali znaku życia powiedziałam.

Leszek westchnął i poprosił, by usiąść. Gdy zajęliśmy miejsce na kanapie, zaczął wyjaśniać.
Mamo, wybacz, iż dowiesz się tego ode mnie. Myślałem, iż już wiesz powiedział. Rok temu Tadeusz i Bożena zginęli w pożarze w domu. Dowiedziałem się o tym dopiero, gdy przyjechałem i zobaczyłem opustoszały dom. W skrzynce znalazłem wszystkie twoje listy nigdy ich nie otworzyli.

Nie mogłam uwierzyć. Mimo żalu do syna wiadomość o jego śmierci złamała mi serce. Płakałam cały dzień i za nim, i za Bożeną. Leszek cicho mnie wspierał, aż w końcu się uspokoiłam.

Był chłopcem, którego kiedyś przygarnęłam. W dzieciństwie on i Tadeusz byli nierozłączni. Po śmierci jego rodziców żył w biedzie z babcią, a ja karmiłam i ubierałam go jak własne dziecko, aż wyjechał na studia do Niemiec. Tam znalazł dobrą pracę i straciliśmy kontakt. Nie spodziewałam się go już zobaczyć, a jednak pojawił się w tym domu opieki.

Mamo powiedział, gdy trochę doszłam do siebie nie ma dla ciebie miejsca tutaj. Pozwól, iż zabiorę cię do domu. To dla mnie zaszczyt, by się tobą zająć.

Nie powstrzymywałam już łez. Choć nie byliśmy rodziną, ten człowiek wyciągnął do mnie rękę, gdy mój własny syn mnie odtrącił.
Naprawdę to dla mnie zrobisz?
Tak, mamo. To dzięki tobie jestem tym, kim jestem. Bez ciebie nie byłbym nikim odparł Leszek, tuląc mnie.

Tego wieczora pomógł mi spakować rzeczy i zabrał mnie do swojego nowego domu. Tam zobaczyłam, jak jego wielka rodzina przyjęła mnie z ciepłem i miłością. Moje ostatnie lata wypełniły się w końcu euforią i troską tych, którzy naprawdę mnie docenili.

Idź do oryginalnego materiału