poniedziałek 7 października 2019
Jakiś
czas temu, w gronie moich znajomych rozgorzała dyskusja na temat
zdrady. Temat został wywołany artykułem duszpasterza rodzin i
małżeństw Ksawerego Knotze (autora książki "Seks jest
boski"). Wyraźnie dedykowany mężczyznom, co sugeruje tytuł -
Zdradziłeś? Nie mów partnerce!
Wtrąciłam i ja trzy grosze, biorąc pod uwagę trzy warianty.
Wariant
nr 1.
Zdrada
była jednorazowym „skokiem w bok” pod wpływem chwili. Takie, na przykład - "po pijaku" - się nie liczy. W tym
przypadku, powiedzenie o zdradzie jest niczym innym, jak pozbyciem
się poczucia winy, zrzuceniem problemu na barki partnerki. Nie
mówić. Co więcej, unikać recydywy. Dlaczego? Odpowiedź jest
prosta. Takie skoki w bok - romantyczna otoczka,
zakazany owoc, urok nowości - prowadzą do nałogu, które nosi
nazwę seksoholizmu. A to już jest choroba, która wywołuje reakcją łańcuchową i przenosi się na osoby blisko związane z
nałogowcem. Może przybrać inną formę – alkoholizmu - na
przykład.
Najczęściej prowadzi jednak do uzależnienia od małżona. Kobiety nazywają to miłością. Nie potrafią
odejść, czekają z nadzieją, iż on się zmieni. I
nie zauważają, wręcz nie dopuszczają do siebie myśli, iż ten kochany i kochający, z którym się związały, stał się kimś obcym,
wrogim. Zakochany mężczyzna góry przenosi, ale gdy
mu miłość mija, zmienia się w faceta.
Chyba sama tego nie wymyśliłam, gdzieś to przeczytałam. Albo
usłyszałam :-))
Wariant 2.
Miłość.
On się wziął i zakochał. Takie rzeczy zdarzają się. Tu ma dwie
możliwości. Prowadzić podwójne życie, co jest największym
świństwem, i krzywdzi wszystkich - zakładam, iż kochanka nie wie
o istnieniu żony. W chwili, gdy wie i decyduje się na taką
sytuację, skrzywdzona zostaje tylko żona. Uczciwe jest dokonanie
wyboru (w pewnym sensie uczciwe, bo zdrada z definicji jest
nieuczciwa, mówiąc oględnie) i postawienie sprawy jasno - zakochałem się, odchodzę. Ale tu mogą zacząć się "schody".
Cierpienie, ból, nienawiść, zemsta zdradzonej żony. Dzieci, jakże
często wciągane w rozgrywki rodziców, płacą najwyższą cenę.
Wariant 3.
Wirtualna
zdrada avatarów. Zasięgnęłam opinii u źródła, przeprowadzając
krótką ankietę wśród znajomych osobników płci męskiej.
Z każdym z osobna, oczywiście. Na pytanie, dlaczego tak anonimowo w
necie ten seks, usłyszałam:
-
spełnienie ukrytych pragnień
-
poczucie władzy- brak zobowiązań
-
przyznanie się z pewnym zażenowaniem, iż tylko w ten sposób mogą
uzyskać satysfakcję.
Natomiast wszyscy, jak jeden (nomen-omen) mąż uważali, iż seks w sieci nie jest zdradą. Przeciwnego zdania były panie - moje drugie źródło. No i każda twierdziła, iż nie brała udziału w tej formie uprzyjemniania sobie życia. Bo, pominąwszy moralny i estetyczny aspekt, niby skąd można wiedzieć, kto kryje się po drugiej stronie monitora? Rozsądne podejście.
Tylko
z drugiej strony - z kimś w tej sieci panowie anonimowo zdradzają.
Pominąwszy, oczywiście, stronki zupełnie nie anonimowe. Z ruchomą
rozkładówką.
Następnym tematem związanym ze zdradą było obarczenie winą. Mąż czy kochanka? Zdecydowana większość pań winą obarczyła kochankę. Nie zgadzam się z określeniem „wepchała mu się do łóżka”. To nie tak. On przecież mógł jej tam nie wpuścić. Albo nie włazić do jej sypialni. Powiedzieć NIE. Tego wymaga zwykła uczciwość. Lojalność wobec żony. Kochanki są winne, owszem, z tym się zgadzam. Ale raczej to nie ona przysięgała nam miłość, wierność i uczciwość, nieprawdaż?
Facet
to nie anioł świetlisty. Nie usprawiedliwiajcie, nie tłumaczcie
jego zachowań. Nie interpretujcie jego słów. I nie zgadujcie jego
myśli. Na nic to się zda. Oni mówią to, co myślą.
Darujcie siebie też "strzelanie focha" - kawa na ławę i dopiero wtedy pojmie o co wam chodzi.
A już na pewno nie obarczajcie winą wyłącznie siebie. Nikt nie jest ideałem. Przecież mając zastrzeżenia do zachowań czy postępowań żony, mógł o tym powiedzieć. Bozia po to dała nam rozum i organ również mowy, żeby się porozumiewać. Rozwiązać problem. Ale to ostatnia rzecz, którą facet lubi. Domyślam się, że niejednokrotnie starałyście się porozmawiać, widząc jak zaczyna się zmieniać. I co? Czyż nie był to monolog, z którego usłyszał tylko pierwsze i ostatnie zdanie? I tak naprawdę niczego nie wyjaśnił, bo się okrutnie zdenerwował i pokrzyczał sobie, albo obraził się i wyszedł trzaskając drzwiami, lub nie wychodził i odpowiadał monosylabami albo milczeniem.
A już na pewno nie obarczajcie winą wyłącznie siebie. Nikt nie jest ideałem. Przecież mając zastrzeżenia do zachowań czy postępowań żony, mógł o tym powiedzieć. Bozia po to dała nam rozum i organ również mowy, żeby się porozumiewać. Rozwiązać problem. Ale to ostatnia rzecz, którą facet lubi. Domyślam się, że niejednokrotnie starałyście się porozmawiać, widząc jak zaczyna się zmieniać. I co? Czyż nie był to monolog, z którego usłyszał tylko pierwsze i ostatnie zdanie? I tak naprawdę niczego nie wyjaśnił, bo się okrutnie zdenerwował i pokrzyczał sobie, albo obraził się i wyszedł trzaskając drzwiami, lub nie wychodził i odpowiadał monosylabami albo milczeniem.
Nie
bądźcie supernianiami, mamuśkami. A chyba najlepiej być
zołzą. choćby książkę napisano na ten temat. Pod wiele mówiącym
tytułem DLACZEGO MĘŻCZYŹNI KOCHAJĄ ZOŁZY? W języku niemieckim
słowem zbliżonym do naszego „zołza” jest sauce (zauce), czyli
sos, który, dobrze przyprawiony podnosi smak potrawy. Hmm… coś w
tym jest, bo jaką to przyprawą może być taka superniania?
Mój
ukochany Melchior Wańkowicz w jednej z książek napisał,
że on nigdy nie walczy z pokusą, jako, iż może się utytłać. Od
razu ulega. I otrząsając potargane troszkę piórka, wychodzi
czyściutki, jak po kąpieli. O ile dobrze pamiętam, to
ZIELE NA KRATERZE.
Nie jestem pewna, czy w tej samej, swoją
opinię na temat różnicy miedzy zdradą żony a zdradą męża,
wyraził dozorca domu, zwany wtedy stróżem. Nie przytoczę
dosłownie, ale mniej więcej tak to brzmiało
- *jeśli ja zdradzę żonę, to
tak, jakbym z mojej sutereny napluł na ulicę. Ale gdy żona mnie
zdradzi, to tak jakby ktoś z ulicy napluł do mojej sutereny*.
Prosto i jasno, prawda? Męski punkt widzenia, bez żadnych zawiłości
psychologicznych i metafor.
I
jeszcze jedno spostrzeżenie. Kobiety potrafią wybaczyć
zdradę. Mężczyźni – NIE. Może zdarzyć się jakiś wyjątek. A
wiadomym jest wszem i wobec, iż wyjątki potwierdzają regułę.
wtorek, 8 października 2019
No cóż, wybaczcie mój kobiecy punkt widzenia zdrad.
A temat – rzeka.
Albo morze.
A choćby ocean.
A zdając sobie sprawę, iż nie wyczerpałam wszystkich aspektów zdrady, w poczuciu winy walę się w klatkę z piersiami ;-)
A przez cały czas nie znam odpowiedzi na pytanie mojej córki.
PS
A może ktoś z Państwa zna, hmm...?
Moja córka, po przeczytaniu tekstu, przysłała maila takiej oto treści -
Oj, Mamiku, raczej nie wyczerpałaś tematu. Nie wszystko jest tak
czarno-białe, gwoli uczciwości trzeba by uzupełnić o czwarty wariant -
kobieta/mężczyzna zakochuje się (tak, wiem - "ładna" forma;-), ale
zostaje w małżeństwie ze względu na dziecko. A co, jeżeli wtedy przez cały czas
pozostaje człowiekiem dla tej swojej ślubnej połowy? Czy to jest
uczciwe? Moja uwaga jest natury czysto metodologicznej - opisałaś
warianty zdrad, ale niekompletne.
No i Mamikowi nie pozostało nic innego, jak tylko wziąć się za robotę :-)
Wariant nr 4 (główny)
Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, iż najczęściej przyczyną zdrady żony jest... jej mąż. Kobieta szczęśliwa w małżeństwie, mająca poczucie bezpieczeństwa, kochana, będąca partnerką do rozmów i przede wszystkim niezdradzana, raczej na taki krok się nie zdecyduje. Natomiast, jeżeli jest traktowana jak room service - podczas gdy małżon uwodzicielsko i szarmancko nadskakuje innym paniom - może spotkać mężczyznę, który da jej to, czego nie otrzymała. jeżeli nie odchodzi od męża, właśnie ze względu na dobro dzieci, zwłaszcza wtedy, gdy ten mąż jest dobrym ojcem, to zostaje kochanką napotkanego. A kochankowie, wiadomo, widują się w wydaniu, iż tam powiem, eksportowym. Tak naprawdę nie znają siebie nawzajem, mimo czułości, namiętności, niejednokrotnie miłości, rozmów. Ich związku nie dotyka codzienność. I trwa to nieraz latami. Dla niej stanowi uzupełnienie małżeństwa. Kocha ich obu. Każdego inaczej. I jest targana wyrzutami sumienia. Poczuciem winy. choćby wtedy, gdy mąż-zamrażarka-w-jednym zmienia kochanki jak przysłowiowe rękawiczki.
No i Mamikowi nie pozostało nic innego, jak tylko wziąć się za robotę :-)
Wariant nr 4 (główny)
Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, iż najczęściej przyczyną zdrady żony jest... jej mąż. Kobieta szczęśliwa w małżeństwie, mająca poczucie bezpieczeństwa, kochana, będąca partnerką do rozmów i przede wszystkim niezdradzana, raczej na taki krok się nie zdecyduje. Natomiast, jeżeli jest traktowana jak room service - podczas gdy małżon uwodzicielsko i szarmancko nadskakuje innym paniom - może spotkać mężczyznę, który da jej to, czego nie otrzymała. jeżeli nie odchodzi od męża, właśnie ze względu na dobro dzieci, zwłaszcza wtedy, gdy ten mąż jest dobrym ojcem, to zostaje kochanką napotkanego. A kochankowie, wiadomo, widują się w wydaniu, iż tam powiem, eksportowym. Tak naprawdę nie znają siebie nawzajem, mimo czułości, namiętności, niejednokrotnie miłości, rozmów. Ich związku nie dotyka codzienność. I trwa to nieraz latami. Dla niej stanowi uzupełnienie małżeństwa. Kocha ich obu. Każdego inaczej. I jest targana wyrzutami sumienia. Poczuciem winy. choćby wtedy, gdy mąż-zamrażarka-w-jednym zmienia kochanki jak przysłowiowe rękawiczki.
We współczesnych nam czasach,
trafniejsze byłoby chyba powiedzenie – jak skarpetki.
Czeka. Ma
nadzieję, iż on się zmieni. Nie potrafi odejść. A gdy
jeszcze pomyśli, iż mężczyzna, nie będący ojcem dzieci, mógłby podnieść
na nie głos…
Czy to jest uczciwe?
Wariant nr 5
Bywa również, iż żona postępuje jak mąż z opisanej powyżej sytuacji i porzuca rodzinę dla innego.
Czy to jest uczciwe?
Wariant nr 6
Zdrada żony jest odpowiedzią na zdradę męża. Coś, jak hasło - odzew. Jednorazowa zemsta. Albo cykliczny mecz piłkarski.
Czy to jest uczciwe?
Wariant nr 5
Bywa również, iż żona postępuje jak mąż z opisanej powyżej sytuacji i porzuca rodzinę dla innego.
Czy to jest uczciwe?
Wariant nr 6
Zdrada żony jest odpowiedzią na zdradę męża. Coś, jak hasło - odzew. Jednorazowa zemsta. Albo cykliczny mecz piłkarski.
Raz on strzela gola, raz ona.
Bez żadnych podtekstów i
rozbawionych komentów, proszę ;)
I tak sobie żyją, zdradzając się
nawzajem. Ba! Dzielą się wrażeniami ze swoich podbojów, akceptują je.
Wolny związek. Poświadczony aktem ślubu.
Czy to jest uczciwe?
Hmm... w pewnym sensie - tak.
Wariant nr 7
On jest alkoholikiem i damskim bokserem zarazem, co zazwyczaj idzie w parze. Na ringu ustawia także dzieci. Ona nareszcie odchodzi. Napisałam „nareszcie”, bo najczęściej usiłuje namówić pijanego chama na kurację odwykową. Bez skutku.
Wariant nr 7
On jest alkoholikiem i damskim bokserem zarazem, co zazwyczaj idzie w parze. Na ringu ustawia także dzieci. Ona nareszcie odchodzi. Napisałam „nareszcie”, bo najczęściej usiłuje namówić pijanego chama na kurację odwykową. Bez skutku.
Mam wątpliwości, czy kiedykolwiek zaufa innemu "kochanemu".
No i nie pytam, czy to jest uczciwe.
Bo jest!
No cóż, wybaczcie mój kobiecy punkt widzenia zdrad.
A temat – rzeka.
Albo morze.
A choćby ocean.
A zdając sobie sprawę, iż nie wyczerpałam wszystkich aspektów zdrady, w poczuciu winy walę się w klatkę z piersiami ;-)
A przez cały czas nie znam odpowiedzi na pytanie mojej córki.
PS
A może ktoś z Państwa zna, hmm...?
©em
____________________________________
Adriana Laube - Kobieta w kapeluszu
(photo - www.touchofart.eu)