Karetka pognała z pełną prędkością przez ulice Krakowa

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Karetka pędziła przez ulice Krakowa, a jej syrena wyła jak krzyk rozpaczy. W środku leżała nieprzytomna Jadwiga, zawieszona między życiem a śmiercią. Główny lekarz, siwowłosy doktor Kowalski, nieustannie sprawdzał jej puls i wydawał krótkie polecenia pielęgniarkom:

Szybciej! Utrzymać ciśnienie, nie pozwólcie, by traciła krew. Dziecko jeszcze ma szansę!

Obok niej stała Zosia, załamując ręce i szepcząc modlitwy. Jej serce ściskało się z poczucia winy, iż nie zdążyła interweniować tam, w willi. Przypomniała sobie kamienną twarz Krystyny, jej zimne jak ostrze noża spojrzenie, i wreszcie zrozumiała prawdę.

**Oddział ratunkowy**
Gdy nosze z Jadwigą wjechały na izbę przyjęć, Stanisław rzucił się w stronę lekarzy, z oczyma zaczerwienionymi od łez i wściekłości.

Proszę, ratujcie ją! Ona i nasze dziecko Nie mogę ich stracić!

Doktor Kowalski spojrzał na niego krótko, z surowością człowieka, który wie, iż nie ma czasu w dramaty.

Panie Nowak, proszę poczekać na zewnątrz. Robimy wszystko, co w ludzkiej mocy.

Stanisław zastygł na chwilę, ale w końcu, złamany, opadł na ławkę w holu. Zakrył twarz dłońmi i po raz pierwszy w życiu ten pewny siebie mężczyzna poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.

Za zamkniętymi drzwiami zespół medyczny walczył o życie Jadwigi. Jej oddech był słaby, ale serce wciąż biło. Dziecko jednak było w stanie krytycznym. Aparaty piszczały rytmicznie, a napięcie sięgało zenitu.

**Poczekalnia**
Krystyna weszła do szpitala w towarzystwie dwóch bliskich przyjaciółek, które wezwano pośpiesznie, by odegrały rolę troskliwych świadków. Jej twarz była niczym maska, ale drżący głos robił wrażenie na otaczających:

Biedna dziewczyna jak mogła się tak poślizgnąć? Chciałamby tylko, żebyśmy byli zjednoczoną rodziną.

Zosia, stojąca w kącie, patrzyła na nią nienawistnym wzrokiem. Gdyby tylko odważyła się powiedzieć prawdę w tamtej chwili, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale strach przed władzą Krystyny, przed jej wpływami w mieście i sposobem, w jaki potrafiła niszczyć ludzkie losy, sparaliżował ją.

**Stanisław i jego matka**
Mamo! wybuchnął Stanisław, zrywając się nagle. Gdzie byłaś, gdy to się stało? Zosia mówi, iż stałaś obok niej!

Krystyna dotknęła jego ramienia fałszywie czułym gestem:

Synu, byłam na górze. Widziałam tylko, jak upadła Wszystko stało się tak szybko. Boże, gdybym tylko mogła ją złapać!

Łzy spływały po jej policzkach, ale Stanisław nie był już pewien, czy wierzyć jej słowom. W jego zaufaniu pojawiła się głęboka rysa.

**Wieści z sali operacyjnej**
Po godzinach napięcia drzwi sali otwarły się. Doktor Kowalski, z twarzą pooraną zmęczeniem, podszedł do Stanisława.

Panie Nowak, pańska żona żyje. To była ciężka walka, ale udało nam się ustabilizować jej stan. Jednak dziecko

Słowa utknęły mu w gardle na chwilę, a Stanisław zrozumiał bez słów. Jego świat zawalił się. Zachwiał się i oparł o ścianę, a łzy płynęły mu niepowstrzymanie.

Doktorze chcę ją zobaczyć.

niedługo zostanie przeniesiona na oddział. Musi odpocząć. Ale muszę pana poinformować, iż zauważyliśmy ślady na jej klatce piersiowej i rękach. Nie wyglądają na powstałe wyłącznie przez upadek. Będę zmuszony zgłosić to władzom.

Krystyna, która usłyszała tę rozmowę, zastygła na moment. Potem odzyskała panowanie nad sobą i objęła syna, próbując zdominować go fałszywą czułością:

Nie słuchaj ich, mój drogi. Wiesz, jak gwałtownie rodzą się plotki. Teraz potrzebujesz tylko spokoju.

**Przebudzenie Jadwigi**
Po kilku godzinach Jadwiga otworzyła oczy. Była blada, ledwie mogła oddychać. Stanisław ucałował jej dłoń, próbując powstrzymać łzy.

Jadwigo moja miłość jesteś przy mnie.

Spojrzała na niego długo, a potem jej oczy wypełniły się łzami. Próbowała położyć rękę na brzuchu, ale wszystko zrozumiała z jego wzroku. Z ust wydobył się jej rozdzierający jęk.

Nasze dziecko

Stanisław przyciągnął ją do siebie, szepcząc:

Przejdziemy przez to razem. Mam cię, a to znaczy więcej niż wszystko.

Lecz w sercu Jadwigi rodziła się inna ból: nie tylko strata dziecka, ale i pewność, iż za tą tragedią stała właśnie kobieta, która powinna ją chronić.

**Wyznanie Zosi**
Kilka dni później Zosia nie mogła już znieść milczenia. Znalazła Jadwigę samotną w sali i drżącym głosem wyznała:

Pani Jadwigo musi pani znać prawdę. Nie upadła pani sama. Pani Krystyna panią popchnęła. Widziałam wszystko.

Jadwiga poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To była prawda, którą przeczuwała, ale teraz miała potwierdzenie.

Zosiu dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?

Bałam się. Wie pani, jaką władzę ma w mieście Ale nie mogę już żyć z tym ciężarem.

Jadwiga ujęła jej dłoń i z niespodziewaną siłą szepnęła:

Przysięgam, iż nie ujdzie jej to płazem.

**Śledztwo**
Kilka dni później polska policja wszczęła oficjalne dochodzenie. Zeznania lekarzy, ślady na ciele Jadwigi i świadectwo Zosi układały się jak elementy mrocznej układanki.

Krystyna jednak nie była kobietą, która łatwo się poddaje. Jej adwokaci przygotowali już strategię, a wpływowi przyjaciele próbowali stłumić skandal.

Stanisław był rozdarty między miłością do matki a okrutną prawdą, która wychodziła na jaw. Nawiedzały go spojrzenia Jadwigi, jej nieme cierpienie, i słowa Zosi, których nie mógł zignorować.

**Ostateczna konfrontacja**
Pewnego wieczoru Stanisław wszedł do salonu willi, gdzie Krystyna czekała, elegancka i zimna jak zawsze.

Mamo, powiedz mi prawdę. Czy ty popchnęłaś Jadwigę?

Krystyna uniosła dumnie podbródek.

Synu, wszystko, co zrobiłam, było dla twojego dobra. Ona nie jest ciebie warta. Zrujnowałaby ci życie. Ja

Idź do oryginalnego materiału