Karetka pognała pełną prędkością przez ulice Florencji

newsempire24.com 22 godzin temu

Karetka pędziła ulicami Krakowa, a jej syrena wyła jak rozpaczliwy krzyk. W środku, nieprzytomna Zofia balansowała między życiem a śmiercią. Główny lekarz, siwowłosy doktor Nowak, nieustannie sprawdzał jej puls i krótko wydawał polecenia pielęgniarkom:

Szybciej! Utrzymać ciśnienie, nie możemy pozwolić, by traciła krew. Dziecko jeszcze ma szansę!

Obok niej, Marianna załamywała ręce, szepcząc modlitwy. Serce ściskała jej wina, iż nie zdążyła zareagować tam, w willi. Przypomniała sobie lodowatą twarz Izabeli, jej zimne jak nóż spojrzenie i wreszcie zrozumiała prawdę.

**Oddział ratunkowy**
Gdy nosze z Zofią wjechały na ostry dyżur, Krzysztof rzucił się w stronę lekarzy, z oczyma zaczerwienionymi od łez i gniewu.

Proszę, ratujcie ją! Ona i nasze dziecko Nie mogę ich stracić!

Doktor Nowak spojrzał na niego krótko, z profesjonalną surowością człowieka, który wie, iż nie ma czasu w dramaty.

Panie Kowalski, proszę czekać na zewnątrz. Robimy wszystko, co w ludzkiej mocy.

Krzysztof stał nieruchomo przez chwilę, w końcu uległ, przygniatając dłonią twarz. Po raz pierwszy w życiu ten pewny siebie mężczyzna poczuł, iż ziemia usuwa mu się spod nóg.

Za zamkniętymi drzwiami zespół medyczny walczył o życie Zofii. Jej oddech był słaby, ale serce wciąż biło. Dziecko jednak było w stanie krytycznym. Aparaty piszczały rytmicznie, a napięcie sięgnęło zenitu.

**Sala oczekująca**
Izabela weszła do szpitala w asyście dwóch bliskich przyjaciółek, które pośpiesznie wezwano, by odgrywały rolę troskliwych świadków. Jej twarz była jak z kamienia, ale drżący głos robił wrażenie na otoczeniu:

Biedna dziewczyna Jak mogła tak się poślizgnąć? Chciałam tylko, byśmy byli zjednoczoną rodziną.

Marianna, stojąca w kącie, patrzyła na nią z tłumioną nienawiścią. Gdyby tylko miała odwagę powiedzieć prawdę wtedy, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale strach przed władzą Izabeli, jej wpływami w mieście i tym, jak potrafiła niszczyć losy, paraliżował ją.

**Krzysztof i jego matka**
Mamo! wybuchnął Krzysztof, zrywając się nagle. Gdzie ty byłaś, gdy to się stało? Marianna mówi, iż stałaś obok niej!

Izabela dotknęła jego ramienia z udawaną czułością:

Synu, byłam na górze, na piętrze. Widziałam tylko, jak upadła Wszystko stało się tak szybko. Boże, gdybym tylko mogła ją złapać!

Fałszywe łzy spływały po jej policzkach, ale Krzysztof nie był już pewien, czy ma wierzyć. W jego zaufaniu pojawiła się głęboka rysa.

**Wiadomości z sali operacyjnej**
Po godzinach napięcia drzwi się otworzyły. Doktor Nowak, z twarzą naznaczoną zmęczeniem, podszedł do Krzysztofa.

Panie Kowalski, pańska żona żyje. To była ciężka walka, ale udało się ustabilizować jej stan. Jednak dziecko

Słowa utknęły mu na chwilę w gardle, a Krzysztof zrozumiał bez potrzeby wyjaśnień. Jego świat się zawalił. Zachwiał się i oparł o ścianę, łzy płynęły nieprzerwanie.

Doktorze chcę ją zobaczyć.

Niedługo zostanie przewieziona na oddział. Musi odpocząć. Ale muszę pana poinformować, iż zauważyliśmy ślady na klatce piersiowej i ramionach. Nie wyglądają na spowodowane samym upadkiem. Będę zmuszony zgłosić to władzom.

Izabela, która usłyszała rozmowę, zesztywniała na moment. Potem otrząsnęła się i objęła syna, próbując zdominować go fałszywą czułością:

Nie słuchaj ich, kochanie. Wiesz, jak gwałtownie rodzą się plotki. Teraz potrzebujesz tylko spokoju.

**Przebudzenie Zofii**
Po kilku godzinach Zofia otworzyła oczy. Była blada, ledwie mogła oddychać. Krzysztof ucałował jej dłoń, walcząc z łzami.

Zosiu moja miłość jesteś przy mnie.

Spojrzała na niego długo, a jej oczy wypełniły się łzami. Próbowała położyć dłoń na brzuchu, ale wszystko zrozumiała z jego spojrzenia. Z ust wydarł się jej rozdzierający jęk.

Nasze dziecko

Krzysztof przygarnął ją mocno, szepcząc:

Przejdziemy przez to razem. Mam ciebie, a to znaczy więcej niż cokolwiek.

Ale w sercu Zofii rodził się inny ból: nie tylko strata dziecka, ale pewność, iż za tragedią stała kobieta, która powinna ją chronić.

**Wyznanie Marianny**
Kilka dni później Marianna nie wytrzymała. Znalazła Zofię samą na sali i drżącym głosem wyznała:

Pani Zofio musi pani znać prawdę. Nie upadła pani sama. Pani Izabela panią pchnęła. Widziałam wszystko.

Zofia poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To była prawda, którą przeczuwała, ale teraz miała potwierdzenie.

Marianna dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?

Bałam się. Wie pani, jaką ma władzę w tym mieście Ale nie mogę dłużej żyć z tym ciężarem.

Zofia złapała jej dłoń i z nieoczekiwaną siłą szepnęła:

Przysięgam ci, iż nie ujdzie jej to bezkarnie.

**Śledztwo**
Kilka dni później polska policja wszczęła oficjalne dochodzenie. Zeznania lekarzy, ślady na ciele Zofii i zeznania Marianny układały się w złowrogi obraz.

Izabela jednak nie była kobietą, która łatwo się poddaje. Jej prawnicy już przygotowywali strategię, a wpływowi przyjaciele próbowali zdusić skandal.

Krzysztof był rozdarty między miłością do matki a okrutną prawdą. Nawiedzały go spojrzenia Zofii, jej milczące cierpienie i słowa Marianny, które nie dawały się zignorować.

**Ostateczna konfrontacja**
Pewnego wieczoru Krzysztof wszedł do salonu, gdzie Izabela czekała, elegancka i zimna jak zawsze.

Mamo, powiedz prawdę. Pchnęłaś Zofię?

Izabela uniosła dumnie podbródek.

Synu, wszystko, co zrobiłam, było dla twojego dobra. Ona nie jest ciebie warta. Zniszczyłaby ci życie. Ja ocaliłam naszą rodzinę.

Krzysztof spojrzał na nią z przerażeniem.

Nie Ty

Idź do oryginalnego materiału