Karetka pędziła przez ulice Krakowa, a jej syrena wyła jak rozpaczliwy krzyk. W środku, nieprzytomna Katarzyna wisiała między życiem a śmiercią. Główny lekarz, siwowłosy doktor Kowalski, non stop sprawdzał jej puls i krótko rzucał pielęgniarkom rozkazy:
Szybciej! Utrzymać ciśnienie, nie pozwólcie jej wykrwawić się. Dziecko jeszcze ma szansę!
Obok niej Róża załamywała ręce, szepcząc modlitwy. Jej serce ściskało się z winy, iż nie zdążyła wtedy zareagować, w tej willi. Przypomniała sobie kamienną twarz Izabeli, jej zimne jak brzytwa spojrzenie i wreszcie zrozumiała prawdę.
**Oddział ratunkowy**
Gdy nosze z Katarzyną wjechały na ostry dyżur, Marek rzucił się w stronę lekarzy, z oczyma czerwonymi od łez i wściekłości.
Proszę, ratujcie ją! Ona i nasze dziecko Nie mogę ich stracić!
Doktor Kowalski spojrzał na niego krótko, z fachową surowością, nieznoszącą dramatyzmu.
Panie Nowak, proszę zaczekać na korytarzu. Robimy, co w ludzkiej mocy.
Marek stał nieruchomo przez chwilę, w końcu skapitulował, złamany, i osunął się na ławkę w holu. Zakrył twarz dłońmi i po raz pierwszy w życiu ten pewny siebie mężczyzna poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.
Za zamkniętymi drzwiami ekipa medyczna walczyła o życie Katarzyny. Oddech miał ledwo wyczuwalny, ale serce wciąż biło. Dziecko jednak było w stanie krytycznym. Aparaty piszczały rytmicznie, a napięcie sięgnęło zenitu.
**W poczekalni**
Izabela weszła do szpitala w towarzystwie dwóch bliskich przyjaciółek, które pośpiesznie wezwano, by grały rolę troskliwych świadków. Jej twarz była jak z kamienia, ale drżący głos robił wrażenie na otoczeniu:
Biedna dziewczyna Jak mogła się tak poślizgnąć? Chciałam tylko, żebyśmy byli szczęśliwą rodziną.
Róża, stojąca w kącie, patrzyła na nią nieruchomo, z tlącą się nienawiścią. Gdyby miała odwagę powiedzieć prawdę wtedy, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale strach przed władzą Izabeli, jej wpływami w mieście i tym, jak potrafiła niszczyć ludzkie losy, paraliżował ją.
**Marek i jego matka**
Mamo! wybuchnął Marek, zrywając się nagle. Gdzie ty byłaś, gdy to się stało? Róża mówi, iż stałaś obok niej!
Izabela dotknęła jego ramienia z udawaną czułością:
Synu, byłam na górze, na piętrze. Widziałam tylko, jak spadła Wszystko stało się tak szybko. Boże, gdybym mogła ją złapać!
Fałszywe łzy spływały po jej policzkach, ale Marek nie był już pewien, czy wierzyć. W jego zaufaniu pojawiła się głęboka rysa.
**Wieści z sali operacyjnej**
Po godzinach napięcia drzwi sali otworzyły się. Doktor Kowalski, z twarzą pooraną zmęczeniem, podszedł do Marka.
Panie Nowak, pańska żona żyje. To była ciężka walka, ale udało się ustabilizować jej stan. Ale dziecko
Głos mu się załamał, a Marek zrozumiał bez słów. Jego świat walił się w gruzy. Zachwiał się i oparł o ścianę, łzy płynęły bez końca.
Doktorze chcę ją zobaczyć.
niedługo zostanie przeniesiona na salę. Musi odpocząć. Ale muszę pana uprzedzić, iż zauważyliśmy ślady na klatce piersiowej i ramionach. Nie wyglądają na skutek upadku. Będę zmuszony powiadomić odpowiednie służby.
Izabela, która usłyszała rozmowę, zastygła na chwilę. Potem otrząsnęła się i objęła syna, próbując zdominować go fałszywą czułością:
Nie słuchaj ich, kochanie. Wiesz, jak gwałtownie rodzą się plotki. Potrzebujesz teraz spokoju.
**Przebudzenie Katarzyny**
Po kilku godzinach Katarzyna otworzyła oczy. Była blada, ledwo mogła oddychać. Marek pocałował jej dłoń, próbując powstrzymać łzy.
Katarzyno moja miłości jesteś przy mnie.
Spojrzała na niego długo, a potem jej oczy wypełniły się łzami. Próbowała położyć rękę na brzuchu, ale wszystko zrozumiała z jego wzroku. Z ust wydobył się jej rozdzierający jęk.
Nasze dziecko
Marek przycisnął ją do piersi, szepcząc:
Przejdziemy przez to razem. Mam ciebie, a to znaczy więcej niż wszystko.
Ale w sercu Katarzyny rodził się inny ból: nie tylko strata dziecka, ale pewność, iż za tragedią stała kobieta, która powinna była ją chronić.
**Wyznanie Róży**
Kilka dni później Róża nie mogła już znieść milczenia. Znalazła Katarzynę samą w sali i drżącym głosem wyznała:
Pani Katarzyno musi pani poznać prawdę. Nie upadła pani sama. Pani Izabela panią pchnęła. Widziałam wszystko.
Katarzyna poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To była prawda, którą przeczuwała, ale teraz miała potwierdzenie.
Róża dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
Bałam się. Wie pani, jaką ma władzę w tym mieście Ale nie mogę już żyć z tym ciężarem.
Katarzyna ujęła jej dłoń i z nieoczekiwaną siłą, jak na swój stan, szepnęła:
Przysięgam, iż nie ujdzie jej to na sucho.
**Śledztwo**
Kilka dni później polska policja wszczęła oficjalne dochodzenie. Zeznania lekarzy, ślady na ciele Katarzyny i świadectwo Róży układały się w mroczną pir














