Już wam nie służę!

newsempire24.com 3 dni temu

Już wam nie służę!
Już nie jestem waszą służącą!
Cześć, kochanie! Mam dla ciebie wielką niespodziankę! Przygotuj dziś na kolację swoje słynne danie!
Co się stało? z niepokojem zapytała Wanda.
Wszystko w porządku! Wieczorem opowiem!

Rozmowa się urwała, a kobieta z wątpliwością spojrzała przez okno. Był chłodny październik. Telefon od męża nie poprawił jej nastroju przez dwadzieścia pięć lat małżeństwa nigdy nie robił niespodzianek, a już na pewno nie takich wielkich.

Dzwonek do drzwi zaskoczył ją akurat wtedy, gdy wyjmowała z piekarnika swoją specjalność mięso z tajnym sosem.
Cześć, gospodyni! Jak tu pachnie! z euforią wykrzyknął Marek, z hukiem stawiając butelkę na stole. Nakryj do stołu! Myśliwy wrócił do domu!
Dlaczego jesteś taki podekscytowany? Ach, myśliwy? kobieta spojrzała na męża podejrzliwie.

Zaraz umyję ręce i zabieramy się do jedzenia.
Nalewając wino do kieliszków, Marek uroczyście zaczął:
Wznoszę ten toast za najlepszego męża i ojca na świecie! I za nas oraz za dwutygodniowy wypoczynek w najlepszym trzygwiazdkowym hotelu nad morzem!

Przez chwilę Wanda choćby się ucieszyła, ale mąż ciągnął dalej:
Wiesz, iż Tomek potrafi nurkować z akwalungiem?
Co? kobieta była zdezorientowana.
No jak to, mamo?! Tomek, mąż naszej ukochanej córki Oli.
I co ma Tomek wspólnego z Olą?
Jak to, Wanda? Za długo siedzisz w domu? Jedziemy wszyscy razem, jedna wielka rodzina.

Kobieta postawiła kieliszek, choćby nie dotknąwszy wina. Zmęczonym wzrokiem spojrzała na męża.
Kto zapłacił za wyjazd?
Oczywiście, iż ja! z dumą uderzył się w pierś Marek.
Więc przez dwadzieścia pięć lat obiecywałeś mi rajską wyspę, a teraz chcesz, żebyśmy lecieli z córką i zięciem?! Przecież widuję ich na co dzień! Oni choćby nie gotują, bo zawsze mogą przyjść do nas na obiad! Kupujesz im produkty i płacisz za ich mieszkanie, bo nie ogarniają dorosłych spraw.

Ależ Olka zaczął Marek.
Co Olka?! Urodziłam ją, mając osiemnaście lat! Myślałam, iż później wreszcie będę żyć dla siebie! A teraz co? Mam czterdzieści pięć lat. Nic nie widziałam, nigdzie nie byłam. Pracuję zdalnie. Nie odchodzę od kuchenki i zlewu.

W jej oczach pojawiły się łzy. Żal ścisnął gardło.
Wanda kochała córkę, ale zupełnie obojętnie patrzyła na zięcia. Uważała, iż dorośli powinni radzić sobie sami. Gdy w wieku osiemnastu lat zaszła w ciążę i wyszła za mąż, nikt jej nie pomagał. Mąż, pracujący w instytucie naukowym, też kilka wnosił. Nauczyła się księgowości i do dziś prowadziła finanse kilku firm. Czasem cała odpowiedzialność za rodzinę spoczywała na jej barkach.

Wanda! głos męża stał się ostrzejszy. Co to za marudzenie? My z tobą i tak spędzamy dużo czasu, a dzieci dopiero się odnajdują, trzeba im pomóc.
Czy ty kiedykolwiek pomyślałeś o mnie?
Oczywiście! Przecież też jedziesz! W czym problem?
Problem chyba we mnie szepnęła kobieta i, wstając od stołu, wyszła do pokoju.

Następnego dnia odwiedziła Ola.
Cześć, mamo! Nie z pustymi rękami pomachała pudełkiem z mrożoną pizzą.
Cześć. Mikrofala tam Wanda wskazała na kuchnię i usiadła przed komputerem.
Mamo, co z tobą? Zaraz przyjedzie Tomek, myślałam, iż zrobisz jakąś zupę do pizzy i herbatę.
Kuchnia tam powtórzyła, nie odrywając wzroku od pracy.
Dlaczego jesteś taka zła? Tata narzekał, iż nie doceniłaś jego prezentu.
Żeby mnie zrozumieć, musiałabyś być mną cicho odpowiedziała Wanda.
Co tam mruczysz pod nosem? Córka przyszła w gości, a ty siedzisz i udajesz, iż mnie nie ma! Myślałam, iż przejrzymy zawartość szafy i pojedziemy na zakupy przed wyjazdem. Dlatego wezwałam Tomka, żeby pomógł nosić torby!

Wanda nie wytrzymała i zerwała się z krzesła.
Słuchaj, córko, jeżeli nie widzisz pracuję. Już dwadzieścia siedem lat pracuję dla was! Żeby twój ojciec mógł spokojnie siedzieć na kanapie bez perspektyw i porządnej pensji. Żeby moja córka mogła traktować mnie jak kucharkę i bankomat na zakupach.

Wzięła głęboki oddech, by kontynuować, ale dzwonek do drzwi ją przerwał. Przyszedł Tomek. Trzydziestolatek z gęstym wąsem, brodą i nieodłączną hulajnogą elektryczną.
Cześć, ciociu Wando! Przyniosłem prezent! Od całego zespołu. Marek też się dołożył! wyjął z plecaka blender. Przepraszam, iż bez pudełka. Nie zmieścił się do plecaka. Ale wszystkie akcesoria mam tu.
No, czy to nie wspaniale, mamo? Przecież lubisz gotować, to idealny prezent dla gospodyni domowej!

Wanda tylko rozczarowana się uśmiechnęła i wyszła do swojego pokoju.
Co się z nią stało? usłyszała zirytowany szept Tomka.
Nie wiem. Może tata coś przeskrobał. Wyjdźmy stąd.
I co? choćby nie zjemy?
Zabierz pizzę. Zjedz w domu.
Nienawidzę mrożonej pizzy. Wolę świeże ciasta.
To sobie upiecz! burknęła Ola.

Gdy drzwi się zamknęły, Wanda zakryła twarz dłońmi i szepnęła:
Może jestem złą matką i żoną

Nadciągnął ciężki sen.
Śniła małą Olę, która skarżyła się na ból brzuszka. Potem śniła, iż w podwórku chłopcy dokuczają córce, a Wanda ją broni. Później śniło jej się, iż Markowi obcięli pensję, a ona pociesza męża i bierze dodatkową pracę. W końcu śniło jej się, iż ucieka, a goni ją Tomek na hulajnodze.

A potem Zrobiło się cicho i spokojnie. Stała na szczycie wzgórza. W dole wiła się rzeka,

Idź do oryginalnego materiału