Już nie jesteś mamą”: jak córka zdradziła kobietę, która poświęciła jej życie

newskey24.com 1 dzień temu

Kiedy urodziłam Oliwię, miałam dwadzieścia lat. Byłam jeszcze dziewczyną – naiwną, ale szaleńczo zakochaną w jej ojcie. Zostawił mnie, gdy córeczka nie miała jeszcze roku. Po prostu spakował się i zniknął. Powiedział, iż nie jest gotowy, iż życie dopiero się zaczyna. Zostałam sama, bez wsparcia, bez rodziców – mama odeszła wcześnie, a tata porzucił nas jeszcze w dzieciństwie.

Pracowałam na dwóch etatach, mieszkałam w kawalerce, a Oliwia często chorował. Biegałam z nią po lekarzach, stałam w kolejkach, czasem zasypiałam na ławce w przychodni. Nie miałam czasu dla siebie. Żyłam tylko dla niej. Kupić sobie sukienkę znaczyło nie kupić Oli leków. Iść na randkę znaczyło zostawić ją z kimś, a ja nie ufałam nikomu.

Oliwia rosła na dobrą dziewczynę. W szkole była prymuską. Ciągnęłam korepetycje, kursy, kółka zainteresowania. Płakałam nocami, gdy coś jej nie wychodziło. Cieszyłam się bardziej niż ona, gdy dostała się na medycynę na państwową uczelnię.

A potem wszystko zaczęło się zmieniać.

Na drugim roku pojawił się u niej chłopak – Marek. Dwa razy starszy, po rozwodzie, z dzieckiem. Byłam w szoku.

„Oliwko, jesteś pewna? On nie jest dla ciebie.”

„Nie wtrącaj się w moje życie! Nie jestem już dzieckiem!” – krzyknęła wtedy.

Z każdym miesiącem oddalała się coraz bardziej. Marka idealizowała. U niego zawsze „winni byli inni”. Była żona – wredna. Praca – niesprawiedliwa. Ludzie – zazdrośni. A ja? Byłam złą matką, która całe życie ją kontrolowała. Tak właśnie jej powtarzał.

Starałam się milczeć. Ale pewnego dnia nie wytrzymałam – odważyłam się powiedzieć:

„On cię wykorzystuje. On ciebie niszczy. To nie jest miłość.”

„Zazdrościsz mi! Nigdy nie miałaś takiego faceta, dlatego się wściekasz!”

Zabolało.

Rok później oznajmiła, iż biorą ślub. I iż wyprowadza się do niego.

Pomogłam jej spakować rzeczy, kupiłam kołdrę, naczynia. A gdy się żegnałyśmy, Oliwia choćby mnie nie przytuliła.

„Nie udawaj, iż ci ciężko. Zawsze chciałaś, żebym sobie poszła” – powiedziała cicho.

I poszła.

Po ślubie widywałam ją rzadko. Dzwoniłam sama. Pisałam. Ale odpowiedzi stawały się coraz krótsze. Aż w końcu zablokowała mój numer.

Od znajomej dowiedziałam się, iż Marek ostatecznie ją nastawił – powiedział, iż jestem toksyczna, iż zepsułam jej dzieciństwo, iż przez mnie nie umie żyć.

Minęły dwa lata. Spotkałam ją przypadkiem w supermarkecie. Była z mężem. Zmęczona, z opuszczonym wzrokiem, spięta.

„Oliwko, córeczko…” – podeszłam.

„Nie podchodź do mnie” – szepnęła. – „Już nie jesteś moją matką.”

I odeszła.

Stałam między półkami z kaszami i czułam, jak całe moje ciało drży. Jak wszystkie te lata – noce, gorączki, szpitale, łzy, praca, niedojedzone obiady – wszystko znika. Jak wyrwano mnie z jej życia, jak niepotrzebną kartkę z zeszytu.

I nie wiem, czy wróci. Czy przypomni sobie, jak siedziałam przy jej łóżku, gdy była chora. Jak nie jadłam, żeby kupić jej książkę. Jak odmawiałam sobie całego świata, żeby ona miała przyszłość.

Wiem tylko jedno: jestem jej matką. I choćby jeżeli ona to odrzuca – to nie zmieni prawdy. I przez cały czas będę kochać. choćby stamtąd, gdzie już nie boli.

Idź do oryginalnego materiału