«Jesteśmy tu dla Ciebie»: opowieść o wsparciu, które przywróciło mnie do życia

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ewa jeszcze spała, gdy w ciszy sobotnego poranka rozległo się uporczywe dzwonienie do drzwi. Zerwała się na łóżku. Kto mógł przyjść tak wcześnie? Nie spodziewała się żadnych gości.

Otworzyła drzwi i zamarła: na progu stały jej koleżanki z pracy – Kinga, Małgorzata i Kasia. Kinga trzymała termos, a Małgosia – pudełko z szarlotką.

„Co wy tu robicie?!” – wykrztusiła Ewa. „Dzisiaj jest wolne!”

„Właśnie dlatego jesteśmy” – Kinga weszła do mieszkania, jakby to było jej własne. „Gdzie jest twoja córka?”

„Hania śpi… Co się stało?”

„Nic się nie stało. Pakuj ją i pakuj się sama. Jedziecie z nami na weekend do parku narodowego. Sprzeciwy nieważne.”

Ewa osłupiała. Nie rozumiała, co się dzieje. Jak to – jechać? Od razu?

„Przecież mówiłam w biurze, iż nie mogę…”

„Wiemy dlaczego” – powiedziała łagodnie Małgosia. „I wstyd nam, iż wcześniej nie zauważyłyśmy.”

Ewa zbladła.

„O czym?”

„Wiemy wszystko, Ewka. Że po rozwodzie sama ciągniesz dziecko, iż twój ex nie płaci alimentów, iż ledwo zipiąc zbierasz Hanię do pierwszej klasy, sama głodujesz, a i tak nikomu słowa nie pisnęłaś.”

Ewa milczała. W gardle stanął jej gul.

„Nie… nie chciałam narzucać się ze swoimi problemami. Myślałam… iż dam radę…”

„I dajesz radę” – wtrąciła Kasia. „Ale dawać radę to nie znaczy ledwo przeżyć. Jesteśmy przyjaciółkami, Ewka. A przyjaciółki nie pozwolą, by ktoś tonął samotnie.”

„Wszystko załatwiłyśmy” – ciągnęła Kinga. „Weekend w Bieszczadach – na nasz koszt. Myślimy o jedzeniu, transporcie, relaksie. Ty masz tylko być – ty i twoja Hania.”

Ewa spuściła wzrok. Było jej głupio. Przyjmować pomoc – trudno. Ale jeszcze trudniej – tonąć w milczeniu.

„Ale… choćby ubrań nie mam…”

„Masz nas” – powiedziała stanowczo Kinga. „Małgosia przyniosła ubrania po swojej córce. Wszystko w dobrym stanie. Hani nada się idealnie na szko.”

„Zebrałyśmy też przybory szkolne” – dodał Krzysiek, wchodząc do przedpokoju z reklamówką. „Długopisy, zeszyty, kredki. Wszystko, co trzeba.”

„Nie… nie wiem, co powiedzieć…”

„Nic nie mów” – Kasia przytuliła ją. „Po prostu uwierz: zasługujesz nie tylko na trudności. Zasługujesz na odpoczynek, troskę i pomoc.”

Dwie godziny później bus z wesołą ekipą wyruszył z Krakowa. Hania siedziała na kolanach Ewy, obejmując nowy plecak. A Ewa patrzyła przez okno, ściskając w dłoniach termos z herbatą. Po raz pierwszy od dawna w piersi czuła ciepło.

Nie miała szczęścia do męża. Ale, jak się okazało, miała niesamowite szczęście do ludzi wokół niej.

Idź do oryginalnego materiału