Jesteś Alicją: Od dziś żyjesz w filmie

newsempire24.com 1 tydzień temu

Jesteś Alicją. Od tej chwili żyjesz w kinie.

Ewa od ponad godziny woziła swoją córkę po wieczornym Poznaniu. Wstąpiły do kilku sklepów — nie po to, by coś kupić, ale żeby poczuć się jak zwykła rodzina. Kupiły tylko lody i sok. Potem usiadły na ławce pod blokiem, pod kwitnącą jarzębiną. Zosia uwielbiała te spacery i nie spieszyła się do domu — wydawało jej się, iż tutaj, pod otwartym niebem, jest trochę bliżej wolności.

Nagle pod blok podjechał samochód z napisem „FILM”. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna, rozejrzał się po podwórku i z uśmiechem podszedł do nich. Stanął tuż przed Zosią:

— Ty jesteś Zosia?

— Tak… — dziewczynka zmieszała się.

— Przyjechałem po ciebie.

— Po mnie? — powtórzyła, a serce zaczęło bić szybciej.

— Chcesz zagrać w filmie?

Zosia spojrzała na mamę, potem na nieznajomego, a w jej głosie pojawiła się uraza:

— Po co żartujecie?

— Nie żartuję. Nazywam się Jakub, jestem reżyserem. Szukamy głównej bohaterki. Ty jesteś idealna.

Ewa początkowo nie wierzyła, ale widząc, jak oczy córki zapłonęły, jak na jej twarzy pojawiła się prawdziwa nadzieja, po prostu skinęła głową:

— jeżeli to nie żart — spróbujmy.

Tak trafiły na plan filmowy. Zosię wjechała na środek hali — jasne światła, kamery, pustka. Nagle pojawił się chłopak — wysoki, przystojny, z uśmiechem jak z ekranu:

— Cześć. Jestem Krzysztof. W filmie gram twojego partnera. A ty jesteś Alicją.

Zosia nic nie odpowiedziała. Nie mogła uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę. Nie była aktorką — tylko dziewczyną na wózku, którą nagle postanowiono uczynić częścią tej historii.

Rozpoczęły się zdjęcia. Uczyli ją, tłumaczyli, prowadzili. Najpierw były sceny z rodzicami, później — z Krzysztofem. Scena za sceną, kwestia za kwestią, ale najważniejsze było to, iż Zosia nie grała. Żyła. Płakała, gdy w scenariuszu ją porzucano, śmiała się, gdy bohater żartował. A gdy Krzysztof brał ją na ręce i patrzył w oczy — serce waliło jak oszalałe. To nie był zwykły film. To było jej życie, tylko w kadrze.

Jakub, reżyser, darzył ją ogromną sympatią. Mówił:

— Jesteś prawdziwa. Jesteś moją Alicją. Nie grasz, tylko tym żyjesz.

Rosła jak kwiat. Każdy dzień miał sens. Pierwszy pocałunek — w kadrze, ale wiedziała: dla niej był prawdziwy. choćby gdy w trudnych scenach korzystano z dublerek — skoki do wody, ujęcia z podnoszeniem — Zosia się nie złościła. Bo jej dusza była na ekranie.

Mijały tygodnie. Zdjęcia dobiegły końca. Wszyscy się rozjechali. Zosia znów znalazła się w swoim podwórku, pod tą samą jarzębiną. Ale teraz miała swoje nazwisko w napisach. Doświadczenie. I serce pełne emocji.

Ewa z dumą mówiła:

— Wyobraź sobie, w dwa miesiące zarobiłaś prawie sto tysięcy złotych. Kupimy, co tylko zechcesz.

— Nie jestem księżniczką, mamo… — Zosia smutno spojrzała na swoje nogi.

— Ale nią byłaś. I jeszcze będziesz.

I nagle znów — samochód. Taksówka. Wysiadł z niej Krzysztof. Z bukietem. Prawdziwym. Bez kamer. Bez scenariusza.

— To dla mnie? — wyszeptała.

— Dla ciebie, Zosiu. Chcę być z tobą. Naprawdę. Bez kina.

…A gdzieś w gabinecie znajomego lekarza Jakub nalewał do kieliszków i mówił:

— Dziękuję ci za Zosię. Ona zmieniła nie tylko film, ale i mnie.

— Cieszę się, iż mogłem pomóc — uśmiechnął się lekarz. — Po co przyszedłeś?

— W kolejnym sezonie serialu Alicja musi wstać z wózka.

— Ile mam czasu?

— Dwa lata.

— Damy radę.

I w tej chwili los pisał nowy scenariusz — nie na papierze, ale w życiu Zosi, która przestała być tylko dziewczyną na wózku i stała się główną bohaterką własnego filmu.

Idź do oryginalnego materiału