Odkąd pamiętam, mam bardzo suche usta. I to niezależnie od pory roku. Zimą pękają od zimna, latem wysychają od słońca i klimatyzacji. Walka o ich miękkość i gładkość to moja codzienność. Dlatego balsamy do ust mam dosłownie wszędzie: w każdej torebce, kieszeni kurtki, wewnętrznej stronie marynarki, na biurku w pracy, a choćby pod poduszką. Przez lata testowałam dziesiątki produktów – drogeryjnych, aptecznych, luksusowych. Większość z nich nie spełniła moich oczekiwań. Ale jest kilka, do których wracam regularnie. Te balsamy naprawdę działają – i zawsze mam je przy sobie. Teraz zdradzę Wam jakie!
Moje ulubione balsamy do ust – te zawsze mam pod ręką
Na przestrzeni lat przetestowałam dziesiątki, jeżeli nie setki balsamów. Niektóre były zbyt lepkie, inne znikały z ust po kilku minutach. Ale znalazłam kilka, które naprawdę działają – skutecznie nawilżają, regenerują i chronią. Oto moi faworyci, bez których nie ruszam się z domu.
Balsam do ust Laneige – klasyk, który działa choćby zimą
Wersja Lip Sleeping Mask od Laneige to coś więcej niż zwykły balsam – to intensywna maseczka regenerująca. Choć według producenta przeznaczona jest na noc, ja używam jej też w ciągu dnia. Konsystencja jest gęsta, ale nie klejąca. Już po pierwszym użyciu widać różnicę – usta są miękkie, gładkie i odżywione. Zapachy (guma balonowa, wanilia, mango) to dodatkowy plus.

LANA V. Feels Comfy – lanolina wegańska i efekt gładkich ust
Jeśli szukasz balsamu, który nie tylko nawilży, ale też sprawi, iż usta będą miękkie, elastyczne i naturalnie promienne – Feels Comfy od LANA V. to mój nowy hit. Bazuje na wegańskiej lanolinie – roślinnej alternatywie klasycznej lanoliny owczej, która genialnie regeneruje suchą i szorstką skórę. W składzie znajdziesz też masło shea, bogate w witaminy A i E, oraz ekstrakt z kwiatu porcelany, który delikatnie rozświetla i odbija światło, nadając ustom zdrowy blask. Plus za subtelny zapach white flower – lekki, świeży i nienachalny. Idealny do codziennego stosowania, a efekt? Gładkie, sprężyste i miękkie usta przez cały dzień. Mam go zawsze przy sobie!

Ole Henriksen Pout Preserve – z witaminą C i połyskiem
To mój wybór na dni, kiedy chcę czegoś więcej niż klasycznego balsamu. Ole Henriksen Pout Preserve to odżywczy kosmetyk z peptydami wzmacniającymi skórę i masłem kokum, która nawilża usta i wygładza drobne zmarszczki. Uwielbiam go nakładać przed wyjściem, ale też w trakcie dnia – świetnie odświeża look.

Clarins Lip Comfort Oil – luksus na ustach
Jeśli szukasz produktu, który łączy pielęgnację z elegancją – Clarins Lip Comfort Oil to strzał w dziesiątkę. To olejek, który daje efekt „juicy lips”, a jednocześnie intensywnie nawilża i regeneruje. Formuła wzbogacona o oleje z orzecha laskowego, jojoba i śliwki sprawia, iż usta wyglądają na pełniejsze i zdrowe. Mam go zawsze przy sobie, szczególnie kiedy wiem, iż czeka mnie dłuższe wyjście.
Mam je w każdej torebce – i nie przesadzam
Niektóre kobiety kolekcjonują pomadki, ja... balsamy i olejki. W każdej z moich torebek (a mam ich sporo) znajdzie się choć jeden z wymienionych wyżej kosmetyków. Dzięki temu moje usta są zawsze zadbane, niezależnie od pory roku. jeżeli szukasz kosmetyku idealnego – daj szansę moim ulubieńcom. Naprawdę warto.