Jestem mężczyzną, a nie meblem

newsempire24.com 4 dni temu

**Dziennik osobisty – 15 maja**

Znów kupił niewłaściwy chleb. „Prosiłam cię, żeby był bez pestek” – powiedziała Kasia, odkładając bochenek na stół, choćby nie patrząc na Jacka.

„To był ostatni” – odparł spokojnie. „Po co się denerwujesz? Zjadliwy chleb.”

„Potem Franek ma bóle brzucha. Tobie łatwo mówić, nie ty podajesz mu leki w nocy i siedzisz przy nim.”

Jacek na chwilę zamknął oczy i powoli wypuścił powietrze. Postawił torbę z zakupami dalej, przy oknie, i sam usiadł na taborecie. Jakby starał się trzymać z dala od rodziny. Chciał być bliżej, ale nie potrafił.

W drzwiach zadzwoniła Agnieszka. Przyszła z podarunkami i uśmiechem. Tutaj, w domu siostry, czuła się jak w „Dniu świstaka” – wieczne zamieszanie, ale rodzinne, ciepłe. Ciągnęło ją do tego ciepła.

„Cześć, rodzino. Jak wam idzie? Spokój i błoga cisza?”
„Gdyby tylko. Już prawie ogarnięte, ale teraz jeszcze lekcje, kolacja, kąpiel. No i prasowanie ubrań na jutro” – odparła Kasia, rozpakowując torby. „Od rana na nogach, choćby nie usiadłam.”
„Kolana jeszcze nie skrzypią?” – zaśmiała się Agnieszka, zdejmując kurtkę.

Jacek tylko skinął głową na powitanie i poszedł do sypialni. Od dawna nie próbował wtrącać się do kobiecej rozmowy.

„Wszystko po staremu?” – cicho spytała Agnieszka, patrząc na siostrę.
„Co masz na myśli?”
„No cóż, znowu jesteś tu sama. A Jacek w drugim pokoju, cichszy od muchy.”

Kasia machnęła ręką, zirytowana.

„Nie zaczynaj. Po prostu mamy… podział obowiązków. Ja dom i dzieci, on pracuje. Jak wszędzie.”
„Nie o to mi chodzi. Jest w domu od półtorej godziny. Chociaż raz w tym czasie z nim porozmawiałaś?”
„Wybacz, nie muszę urządzać mu romantycznej kolacji co wieczór. Mamy dzieci.”

Kuchnia była mała. Wąski stół, krzesła z wypłowiałymi poduszkami, wytarta deska do krojenia. Na ścianie wisiała lista zajęć dodatkowych i harmonogram treningów – wszystko wypisane starannym pismem Kasi.

„Dla ciebie dzieci to koniec życia osobistego?” – zapytała Agnieszka.

Kasia wzruszyła ramionami.

„Po prostu nie chcę, żeby było im tak… jak nam. Pamiętasz, jak mama zostawiała nas same na pół dnia? A ojciec pił, gdy ona harowała? Nie wspominając o bałaganie. Strach było wejść do łazienki, dopóki ja nie zaczęłam sprzątać.”
„Pamiętam” – skinęła głową Agnieszka i westchnęła. „Pamiętam też, jak wylegiwałyśmy się na podłodze i oglądałyśmy bajki. Ty kiedy ostatnio oglądałaś coś z chłopakami?”

Kasia zawstydzona odwróciła wzrok. Odpowiedź była oczywista.

„Potrzebują angielskiego, matematyki i basenu, nie kreskówek.”
„A Jackowi też nic nie jest potrzebne?”

Kasia spojrzała w stronę korytarza, marszcząc brwi.

„Jest dorosły. Nie maluch. Wytrzyma dla rodziny.”

Agnieszka zamilkła. Tylko popatrzyła na siostrę, która miała pod oczami sine cienie, a włosy związane w niedbały kucyk. Jej dłonie przypominały wieczny silnik: otwierała, zamykała, mieszała, sprzątała.

„Kochasz go?” – nagle spytała Agnieszka.
„Oszalałaś?! Oczywiście, iż tak! Tylko teraz nie ma na to czasu.”
„Od ponad dziesięciu lat nie ma czasu. Od kiedy urodził się Marek.”

Do pokoju wszedł Franek. W piżamie, rozczochrany jak wróbel.

„Mamo, Marek podarł książkę. Mówi, iż to ja. Ale ja nie dotykałem!”
„Zaraz się tym zajmę.”

Kasia natychmiast wstała i wyszła. Agnieszka została sama, ale nie na długo. Po kilku minutach pojawił się Jacek. Czekał widocznie, aż żona wyjdzie, by nalać sobie wody.

„Zmęczony?” – delikatnie spytała Agnieszka.
„To nic. Czasem tylko myślę, iż gdybym zniknął, choćby by nie zauważyła” – cicho wyznał Jacek.
„Zauważyłaby. Może jednak za późno.”

Wzruszył ramionami, westchnął i odwrócił się.

„Kocham ich. Ale tutaj jestem jak mebel. Przyniosłem pieniądze – i koniec.”

Agnieszka nie wiedziała, co powiedzieć, a Jacek nie oczekiwał odpowiedzi. Wstał i wrócił do sypialni.

Kasia już nie wróciła. Utknęła gdzieś pomiędzy zniszczoną książką, zakurzonym parapetem i nieporządnie poskładanym praniem.

Następnego ranka zamiast kawy była kłótnia przy szafie. Kasia, jak zwykle, próbowała wszystkich maksymalnie opatulić.

„Marek, załóż tę kurtkę z kapturem.”
„Mamo, będzie mi gorąco. Jedziemy do galerii, tam ciepło.”
„A idąc po ulicy? Kto potem będzie wycierał ci nos?”

Franek kręcił się przy drzwiach, naciągając skarpety na buty, żeby „mniej ślizgało”. Kasia warknęła, a on dKasia spojrzała na Jacka przez łzy i nagle zrozumiała, iż najważniejsza jest nie lista obowiązków, ale te ciche chwile, gdy trzymają się za ręce, nie mówiąc ani słowa.

Idź do oryginalnego materiału