Jestem dla ciebie, ale czemu mnie nienawidzisz?

twojacena.pl 3 tygodni temu

Gotowa ci obiady, pierzesz, sprzątam, ubierasz. Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz?

Moje życie w małej wsi pod Białymstokiem zamieniło się w niekończący się koszmar. Ja, Krystyna, od lat mieszkam pod jednym dachem z teściową, Heleną Zawadzką, która zrobiła wszystko, żeby moje dni były piekłem. Dzisiaj moja cierpliwość pękła – zadałam jej pytanie, które torturowało mnie od lat: „Czemu mnie tak nienawidzisz?”. Nie było odpowiedzi, tylko lodowate milczenie i jej pogardliwe spojrzenie. Dusza mi się rozpada z bólu, a serce krzyczy z niesprawiedliwości.

Tego dnia, jak zwykle, sprzątałam dom. Odkurzyłam, umyłam podłogi, żeby wszystko lśniło. I wtedy Helena Zawadzka, siedząc w swoim fotelu, z wyraźną przyjemnością rozsypała okruszki z herbatników prosto na świeżo umytą podłogę. Zamarłam, nie wierząc własnym oczom. To było celowe, choćby nie próbowała ukryć swojej złośliwości.

— Mamo, po co to robisz? Przecież widziałam, iż specjalnie! — wykrzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy.

Spojrzała na mnie z pogardą i rzuciła:

— Nic się nie stanie, jeszcze raz posprzątasz! Nie umrzesz!

Z zadowolonym uśmieszkiem wróciła do swojej starej gazety, którą czytała już dziesiątki razy. Połknęłam urazę, wzięłam zmiotkę i zaczęłam sprzątać za nią. Ale w środku wszystko we mnie wrzało. Wyszłam do drugiego pokoju, żeby nie wybuchnąć, a potem poszłam do ogrodu — praca na świeżym powietrzu trochę mnie uspokajała. Ale ból po jej słowach i czynach wżerał się we mnie jak trucizna.

— Czemu mnie tak nienawidzisz? — nie wytrzymałam później, stojąc przed nią. — Co ja ci takiego zrobiłam? Gotuję ci, pierzę, sprzątam, ubieram! Moja córka, Ola, zawsze ci pomaga! Czemu mnie tak nienawidzisz?

Nawet się nie odwróciła. Ani słowa, ani spojrzenia — tylko lodowaty chłód. Rozpłakałam się, nie mogąc już tego znieść. Skończyłam sprzątanie, zabrałam się za pranie, ale łzy same leciały po policzkach. Moje życie stało się niekończącym się cyklem upokorzeń, a ja nie wiedziałam, jak z tego wyjść.

Mój mąż, ojciec Oli, zmarł wiele lat temu. Nasza córka miała wtedy osiem lat. Zaraz po pogrzebie Helena Zawadzka oświadczyła:

— Zostaniesz u mnie! I choćby nie myśl o wyprowadzce. Nie chcę, żeby we wsi plotkowali, iż cię wyrzuciłam.

Zgodziłam się, bo nie miałam gdzie iść. U moich rodziców mieszkała siostra z dwójką dzieci, a dla nas z Olą nie było tam miejsca. Naiwnie myślałam, iż z czasem dogadamy się z Heleną Zawadzką. Ale cudu nie było. Przy ludziach zachowywała się przyzwoicie, ale w domu, sam na sam, pastwiła się nade mną. Ciągle powtarzała, iż mam jej słuchać.

— Jaka ty jesteś do niczego! Kogo ty obchodzisz? Żaden facet na ciebie choćby nie spojrzy, a jeszcze z dzieckiem! Będziesz żyć u mnie z Olą, a jak umrę, dostaniesz mój dom. Ale jeżeli nie będziesz robić, co każę, oddam go siostrzeńcom, a ty zostaniesz z niczym!

Bałam się jej gróźb i znosiłam to. Robiłam wszystko, żeby Ola nie potrzebowała. A Helena Zawadzka, która ma już ponad dziewięćdziesiąt, żyje i ma się dobrze. Zdrowie ma żelazne, całą emeryturę wydaje na siebie, żądając, żebym kupowała jej drogie produkty i smakołyki. Dawno zrozumiałam, iż popełniłam błąd, godząc się tu mieszkać. Te lata upokorzeń złamały mnie.

Moja Ola kończy studia i niedługo wyjdzie za mąż za wspaniałego chłopaka. Będą mieszkać u niego, i szczerze wierzę, iż jej życie ułoży się szczęśliwie. Ale tak bardzo boli mnie moje własne życie, zmarnowane lata. Oddałam wszystko dla córki i teściowej, a w zamian dostałam tylko pogardę i samotność. Jak znaleźć siłę, żeby wyrwać się z tego piekła?

Idź do oryginalnego materiału