Dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach to jedyny w Polsce lekarz zajmujący się medycyną męską. Jako jedyna w kraju posiada też międzynarodowy certyfikat "Lekarza od Zdrowia Mężczyzn", a w swojej pracy badawczej zajmuje się m.in. testosteronem - jak sama mówi, jest fascynatką tego hormonu.
REKLAMA
Z jakimi problemami mężczyźni najczęściej przychodzą do pani gabinetu?
Bardzo często są to zaburzenia psychosomatyczne - pacjenci mają objawy, z którymi zgłaszają się do kolejnych lekarzy, jednak ci nie stwierdzają u nich żadnej konkretnej choroby. Ich wyniki badań też są prawidłowe, co utrudnia dotarcie do źródła problemu i postawienie odpowiedniej diagnozy. Tego rodzaju zaburzenia dotyczące sfery mentalnej obserwuję zwłaszcza u młodszych panów, często jeszcze przed 30. rokiem życia.
Kolejna grupa pacjentów to mężczyźni, z którymi partnerki - zwykle dużo młodsze - chcą mieć dzieci, jednak oni nie mają ani odpowiedniej ilości plemników, ani odpowiedniej ilości testosteronu, co przekłada się na ich libido. Z kolei mężczyźni 30+ to pacjenci, którzy mają problemy z potencją, z libido, no i przede wszystkim z nastrojem. Niektórzy są wiecznie zmęczeni, osłabieni, nie mają ochoty na seks ani na robienie kariery w korporacji, na czym tak bardzo im zależy. Inni mówią o stanach lękowych, atakach paniki, melancholii, depresji. To wszystko są objawy stresu, który dominuje w ich życiu i rzutuje na wszystkie jego aspekty.
Jest też grupa mężczyzn, która potrzebuje wsparcia w leczeniu zmian hormonalnych - gdzieś usłyszeli, iż męskie hormony są ważne, zbadali ich poziom i teraz szukają specjalisty, który ich dalej pokieruje. Niektórzy trenują na siłowni, słyszą od kolegów, iż oni biorą testosteron, ale nie wiedzą, czy sami tego potrzebują, a jeżeli tak, to wolą go przyjmować pod okiem lekarza.
Jak sama pani widzi, ten przekrój problemów jest naprawdę spory. Dominuje jednak osłabienie, brak libido, wieczne zmęczenie, zmiany nastrojów i zaburzenia potencji. Dla niektórych sygnałem, by zgłosić się do lekarza medycyny męskiej, są także problemy z przedwczesnym wytryskiem.
Po lekturze najnowszego raportu "Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny"* na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż z panami nie jest tak źle - np. 73 proc. deklaruje, iż choć raz w życiu robiło morfologię, a badanie ogólne moczu czy cukru wykonywało odpowiednio 61 i 59 proc. ankietowanych. Ale już poziom męskich hormonów kiedykolwiek sprawdziło tylko 8 proc. uczestników badania.
Ja tego nie mogę zrozumieć. Hormony, genetyka, styl życia - to czynniki, od których zależy całe nasze życie, a najważniejszym z nich, sterującym całym naszym organizmem, są właśnie hormony. One są jak koło zębate - o ile poziom jednego z nich nie jest prawidłowy, kolejne też zaczynają szwankować.
Nie rozumiem też, dlaczego w XXI wieku mężczyźni nie znają swojego królewskiego hormonu, czyli testosteronu - notabene jedynego typowo męskiego hormonu. To tak, jakbyśmy my, kobiety, nie wiedziały, iż mamy estradiol, iż niekiedy trzeba badać jego poziom i iż to, jak wygląda nasza gospodarka hormonalna, ma wpływ na szereg procesów w naszym organizmie. Kobiety hormony badają, mężczyźni niestety nie.
Raport 'Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny' w uproszczeniu Fot. Materiały prasowe
Przygotowując się do tej rozmowy, zapytałam kilku znajomych mężczyzn, jakie skierowania na badania dostają od swoich lekarzy. Testosteronu na tych listach niestety nie było.
To przykre, iż choć medycyna poszła tak bardzo do przodu, my wciąż badamy tylko kwas moczowy, cholesterol i kreatyninę, czasem jeszcze hormony tarczycowe. Tyle iż na choroby tarczycy zapadają głównie kobiety - a my zlecamy panom specjalistyczne badania, jednocześnie nie badając najważniejszego męskiego hormonu! Na szczęście to już zaczyna się zmieniać - choć dzięki siłowniom, nie lekarzom. To tam panowie dowiadują się o testosteronie, o tym, iż należy go badać.
A jak często takie badanie należy wykonywać?
Poziom testosteronu, tak samo jak poziom PSA (czyli poziom antygenu gruczołu krokowego; sprawdza się go w celu wczesnego wykrycia raka prostaty - red.), powinno się badać profilaktycznie raz w roku. o ile wyniki nie są prawidłowe, terminy badań kontrolnych wyznacza lekarz - zwykle wykonuje się je wtedy co miesiąc przez trzy miesiące, żeby zobaczyć, czy terapia przynosi oczekiwane skutki.
Wspomniała pani, iż testosteron jest dla panów "królewskim" hormonem, podkreśla też pani, jak ważne jest kontrolowanie jego poziomu. Wielu osobom testosteron może się jednak kojarzyć głównie ze sprawnością seksualną - jaki jeszcze wpływ ma na organizm mężczyzny?
Jeszcze raz zaznaczę: testosteron decyduje o wszystkim. Pierwsza rzecz to wygląd fizyczny: szerokie ramiona, wąskie pośladki, brak brzucha (bo to hormon odpowiadający za spalanie tkanki tłuszczowej), rozwój mięśni. Dalej mamy psychikę - to najlepszy antydepresant świata. Mężczyzna, który ma wysoki testosteron, jest pewny siebie, stanowczy, decyzyjny, uśmiechnięty, jest lwem towarzystwa. No i trzecia rzecz, o której pani przed chwilą powiedziała - libido, czyli ochota na seks.
Jednak to wcale nie koniec! Testosteron wpływa również na sprawność i elastyczność stawów oraz mięśni, a także zwiększa produkcję czerwonych ciałek krwi w szpiku, co wpływa na dotlenienie całego organizmu - a gdy jesteśmy dotlenieni, czujemy się dużo, dużo lepiej i jesteśmy mniej osłabieni.
Rola tego naturalnego antydepresantu jest szczególnie ważna w sytuacji, kiedy 46 proc. uczestników raportu oceniło swój obecny stan psychiczny jako średni, z czego 14 proc. - wręcz fatalny. Inne dane są jeszcze bardziej niepokojące, np. w 2023 roku odnotowano rekordową liczbę prób samobójczych mężczyzn. Było ich aż 9,6 tys., z czego ponad 4,4 tys. zakończyło się śmiercią.
Obniżony poziom testosteronu, szczególnie testosteronu wolnego, wpływa na stan psychiczny mężczyzn. Może się to objawiać nie tylko melancholią czy obniżonym samopoczuciem, ale też depresją, a w konsekwencji myślami samobójczymi.
Nasz organizm oczywiście jest w stanie zwiększyć produkcję testosteronu - sprzyja jej uprawianie sportu, seks, odpowiednie odżywianie się, sen, obniżenie poziomu stresu. Dzięki poprawie stylu życia możemy dużo zmienić, ale nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich czynników, które "kradną" testosteron. Dzisiejszy świat jest pełen estrogenów (żeńskich hormonów płciowych - red.); znajdują się one m.in. w wodzie pitnej, tworzywach sztucznych, w tym plastikowych butelkach czy torebkach do gotowania ryżu, a także soi. Estrogeny te "zatykają" receptory testosteronu u mężczyzn, co niestety powoduje spadek poziomu tego hormonu.
To brzmi jak błędne koło - kiedy nie mamy siły, to gorzej jemy, nie uprawiamy sportu, seksu i tak dalej.
My nie wiemy, co było pierwsze - czy to niski poziom testosteronu doprowadził do depresji, czy odwrotnie, depresja w połączeniu z brakiem seksu, sportu i nieodpowiednim odżywianiem doprowadziły do zaburzeń produkcji tego hormonu. Opinie ekspertów są w tej kwestii podzielone, ale jeżeli pyta pani o moje zdanie, to uważam, iż na początku jest spadek testosteronu, a dopiero potem rozwija się depresja.
Do tego spadku testosteronu prowadzi nieodpowiedni styl życia, no i oczywiście stres. Nigdy nie było tylu stresorów, co teraz - hałas, sztuczne światło, smsy i maile bombardujące nas przez całą dobę, pogoń za karierą.. Mogłabym wymieniać jeszcze długo. A gdy dołożymy do tego kwestie środowiskowe, tę estrogenizację, o której mówiłam przed chwilą, to jest to dla męskich hormonów naprawdę duże wyzwanie.
Czy mężczyźni, którzy przychodzą do pani gabinetu, mówią wprost o swoich rozterkach? A może łatwiej jest im powiedzieć o braku siły i zmęczeniu, a resztę informacji trzeba z nich, kolokwialnie mówiąc, wyciągać?
Mężczyźni są coraz bardziej świadomi, to już nie są ci sami pacjenci, co 20 lat temu. Wtedy panowie nie tylko się krępowali, ale też ich poziom wiedzy był zupełnie inny, kompletnie nic nie wiedzieli. Dziś ta świadomość jest większa, wielu z nich przychodzi już z podejrzeniem, iż mogą mieć obniżony poziom testosteronu albo inne zaburzenia na tym tle.
Dalej jest oczywiście duża grupa pacjentów, około 50 proc., których na wizytę do lekarza wypychają kobiety - matki, żony, partnerki, koleżanki z pracy czy kochanki. Są też mężczyźni, którzy do specjalistów w ogóle nie chodzą; możemy przypuszczać, iż dzieje się tak ze względu na mniejszą świadomość i wiedzę, ale ponieważ nie docierają do gabinetu, nie mamy takiej pewności - może większą rolę odgrywają kwestie społeczno-kulturowe, np. są onieśmieleni i wstydzą się mówić o swoich problemach?
Na koniec chciałam jeszcze zapytać o jedną kwestię. Z raportu "Zrozumieć mężczyznę" wynika, iż w grupie wiekowej 18-25 do problemów z erekcją przyznaje się 36 proc. mężczyzn. To ogromna liczba.
Kiedy zaczynałam pracę jako lekarz medycyny męskiej, a było to w 2005 roku, problemy z erekcją nie były tak powszechne, a już zwłaszcza nie w tej grupie wiekowej, czyli u tak młodych mężczyzn. w tej chwili wielu pacjentów trafia do mnie także z uwagi na przedwczesny wytrysk - i także są to coraz młodsi panowie. W obu przypadkach jest to bardzo często spowodowane stresem, a także czynnikami, o których mówiłam wcześniej, a które wpływają na spadek testosteronu: stylem życia, przemęczeniem, presją otoczenia, rodziców, związaną z miejscem pracy itp.
pozostało jeden czynnik - muszę o nim powiedzieć, choć nie wszystkim może się to spodobać. Młodzi panowie z różnych względów - czy to etycznych, czy kulturowych - odchodzą od jedzenia czerwonego mięsa. To prowadzi do wzrostu poziomu białka SHBG, które wiąże testosteron, co z kolei może być jedną z przyczyn obniżonego libido, problemów z erekcją i niepłodności.
*Raport "Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny" (cały raport można znaleźć tutaj) powstał na podstawie badania przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster na zlecenie firmy Gedeon Richter Polska Sp. z o.o. W badaniu zrealizowanym w lipcu 2024 r. wzięło udział 1078 Polaków w wieku 18-69 lat, wśród których znaleźli się mieszkańcy zarówno dużych, jak i małych miast oraz wsi.