Coolcationing, termin powstały z połączenia angielskich słów cool (chłodny) i vacation (wakacje), jest coraz silniejszym trendem w świecie turystyki. Definiuje on świadomy wybór miejsc o łagodnym, a choćby chłodnym klimacie jako celu podróży.
To często w pełni przemyślany wybór – manifest ucieczki od nieznośnego skwaru, wszechobecnych tłumów i blichtru, który bywa powierzchowny, wręcz plastikowy. Wypad na coolcation dla niektórych stanowi też odpowiedź na wyganianie turystyki masowej z miejsc takich, jak Wyspy Kanaryjskie czy Majorka.
Mowa o zwrocie w kierunku głębokiego spokoju, autentycznej ekologii lub wysublimowanego, ekskluzywnego minimalizmu, gdzie mniej znaczy więcej, a cisza jest najcenniejszą walutą.
All inclusive w Turcji to już żaden luksus. Bogaci wypoczynek biorą na chłodno
Trend ten zyskał na sile w ostatnich latach, szczególnie wśród najzamożniejszych podróżników. Jest to bezpośrednia odpowiedź m.in. na rosnące globalne temperatury i coraz częstsze, ekstremalne fale upałów, susze oraz pożary w krajach południowych. Potrafią one wszakże zrujnować wakacje w teoretycznie najpiękniejszym miejscu.
W rezultacie, kierunki takie jak Turcja, Grecja, an Włochy i Francja (o destynacjach azjatyckich i południowoamerykańskich nie wspominając) ustępują pola majestatycznym norweskim fiordom, surowym pustkowiom Islandii, bezkresnym lasom lub zacisznym wioskom w Laponii.
Ten trend wśród bogatych turystów znajduje potwierdzenie w twardych danych. Prestiżowy raport Virtuoso Luxe Report 2025, analizujący globalne trendy w segmencie podróży luksusowych, wskazuje, iż chęć odkrywania nowych, mniej oczywistych miejsc oraz podróże w chłodniejsze rejony globu to jedne z najsilniejszych tendencji w tym sezonie. Wśród kierunków, które zyskują na popularności, raport wymienia między innymi Szwecję, Norwegię, Islandię, a choćby Grenlandię.
Oto kilka najmodniejszych w tej chwili kierunków wśród tych, którzy przy wyborze wakacji nie muszą liczyć się z kosztami:
Lofoty, Norwegia: Archipelag słynący z niesamowitych krajobrazów, surowych klifów wpadających do lazurowej wody i luksusowych, designerskich domków z panoramicznym widokiem na fiordy. To tutaj gwiazdy Hollywood i milionerzy z branży technologicznej odnajdują tak pożądany dystans i ciszę, pływając kajakiem pośród fiordów w blasku dnia polarnego czy smakując owoce morza przygotowane przez prywatnego szefa kuchni.
Islandzkie pustkowia: Zamiast opalać się na plaży, elita wybiera kąpiele w naturalnych, geotermalnych gorących źródłach, otoczonych surowym, wulkanicznym krajobrazem. Luksus to teraz trekking po nietkniętych ludzką stopą pustkowiach, zwiedzanie lodowych jaskiń i noclegi w butikowych, ekologicznych hotelach, których architektura idealnie komponuje się z otoczeniem, zbudowana z lokalnej lawy i drewna.
Laponia: To kwintesencja luksusu w stylu hygge – komfortowe, minimalistyczne domki z ogromnymi oknami wychodzącymi na zamarznięte jeziora i lasy, w których jedynym dźwiękiem jest skrzypienie śniegu pod butami. Tutaj o luksusie nie świadczy marmur i złote klamki, ale bezkresna przestrzeń, absolutny spokój i możliwość obserwacji zorzy polarnej z własnego łóżka.
Wyspy Owcze i Szkocja: Te mniej znane perły północy przyciągają najbardziej wymagających turystów swoją niedostępnością i surowym, autentycznym urokiem. To miejsca dla tych, którzy cenią sobie przygodę – przejażdżki wzdłuż klifowego wybrzeża, samotne wędrówki po zielonych wzgórzach i wieczory spędzone w lokalnej destylarni na degustacji wiekowej whisky.
Dlatego bogaci turyści uciekają na północ
Współczesna definicja ekskluzywności przeszła fundamentalną transformację. Przestała oznaczać po prostu "drogo". Coraz częściej jest tożsama z tym, co "mało dostępne", "trudne do znalezienia" i, co najważniejsze, "prawdziwe".
Luksusem stał się autentyczny kontakt z dziką, nietkniętą naturą, wszechogarniająca cisza, możliwość bycia offline i posiadanie przestrzeni wyłącznie dla siebie. Jest to również wybór nacechowany świadomością – wielu zamożnych podróżników podkreśla swoją dbałość o środowisko i etyczny wymiar podróżowania, a wybór tzw. zrównoważonej destynacji staje się częścią ich osobistego wizerunku.
Hotele idealnie wpisujące się w ten trend to często kameralne, butikowe ośrodki oferujące zaledwie kilka apartamentów, co gwarantuje intymność. Zapewniają one gościom prywatne spa, posiłki przygotowywane z lokalnych produktów i całkowitą rezygnację z plastiku na rzecz szkła i naturalnych materiałów.
A ceny? Mogą sięgać choćby 10 tys. euro za tydzień pobytu. Jednak wysoki koszt bogatych turystów nie odstrasza, a wręcz przeciwnie – działa jak magnes, podkreślając elitarność miejsca, które z założenia nie jest i nigdy nie będzie dla wszystkich.
Coolcationing to więcej niż moda
Coolcationing to zjawisko znacznie głębsze niż chwilowy kaprys celebrytów. To manifest nowego stylu życia. Globalna elita nie chce już spędzać urlopu, smażąc się w słońcu i przepychając w tłumie. Zdecydowanie woli chłodniejszy klimat, krystalicznie czyste powietrze i głęboki, mentalny reset z dala od zgiełku cywilizacji.
Jeśli więc i twoje wymarzone wakacje to sauna na islandzkim pustkowiu, śniadanie przy kominku w lapońskim lesie czy poranna joga w norweskim domku z widokiem na fiord, to znak, iż należysz do awangardy, która na nowo definiuje, czym jest prawdziwy luksus w XXI wieku.