Nie chciałem Cię wczoraj obciążać, byłaś bardzo zmęczona – ale jej słowa przewróciły moje życie do góry nogami.
W małym miasteczku pod Wrocławiem, gdzie wieczorne latarnie rzucają ciepłe światło na stare uliczki, moje życie, wydawałoby się spokojne, nagle stanęło na krawędzi. Nazywam się Kasia, mam 34 lata i jestem matką dwójki dzieci – Zosi i Kuby. Moja przyjaciółka Ania, którą uważałam niemal za siostrę, otworzyła mi wczoraj oczy na prawdę, która teraz pali moje serce. Jej wiadomość o pieniądzach wydanych na moje dzieci stała się nie tylko długiem, ale symbolem zdrady.
**Przyjaźń, której ufałam**
Ania pojawiła się w moim życiu pięć lat temu, gdy razem z mężem Tomkiem przeprowadziliśmy się do tego miasteczka. Była sąsiadką – wesołą, otwartą, zawsze gotową pomóc. gwałtownie się zaprzyjaźniłyśmy: razem spacerowałyśmy z dziećmi, piłyśmy kawę, dzieliłyśmy się sekretami. Jej syn Kacper był w wieku mojej Zosi i stali się nierozłączni. Ufałam Ani jak sobie samej. Kiedy byłam w pracy lub wyjeżdżałam załatwić sprawy, zabierała Zosię i Kubę do siebie, prowadziła ich do parku, kupowała lody. Zawsze starałam się jej odwdzięczyć – czasem pieniędzmi, czasem prezentami, czasem pomocą w jej sprawach.
Moje życie to wieczny wyścig. Pracuję jako administratorka w lokalnej kawiarni, Tomek jeździ jako kierowca TIR-a, często w trasie. Dzieci wymagają uwagi, a Ania była moim wybawieniem. Mówiła: „Kasia, nie przejmuj się, ja uwielbiam twoje maluchy”. Wierzyłam jej, nie zastanawiając się, iż za jej życzliwością może kryć się rachunek. Ale wczoraj wszystko się zmieniło.
**Wiadomość, która złamała serce**
Wczoraj wróciłam do domu wykończona. Zmiana była ciężka, dzieci marudziły, a Tomek znów był w trasie. Marzyłam tylko o prysznicu i śnie. Rano przyszła wiadomość od Ani: „Kasia, nie chciałam Cię wczoraj obciążać, byłaś bardzo zmęczona. w uproszczeniu – masz do oddania parę tysięcy złotych. Dzieci jadły, potem wydatki na karuzele, balony, kupowaliśmy im różne słodycze, no i dojazdy tam i z powrotem”. Przeczytałam i zamarłam. Parę tysięcy? Za co?
Przeczytałam wiadomość trzy razy, próbując zrozumieć. Ania nigdy nie mówiła, iż jej pomoc to usługa z cennikiem. Zawsze oferowałam pieniądze, ale machała ręką: „Daj spokój, to takie drobiazgi!”. A teraz wystawiła rachunek, jakbym wynajęła nianię, a nie zaufała przyjaciółce. Poczułam się oszukana, wykorzystana. Moje dzieci, moja Zosia i Kuba, to dla niej nie przyjaciele jej syna, ale sposób na zarobek? Ta myśl była jak cios w brzuch.
**Prawda, która parzy**
Zadzwoniłam do Ani, żeby wyjaśnić. Mówiła spokojnie, jakby to była norma: „Kasia, no wiesz, wszystko drożeje. Nie narzekam, ale my z Kacprem też nie jesteśmy bogaczami”. Jej słowa brzmiały racjonalnie, ale nie było w nich ciepła, które znałam. Spytałam, dlaczego nie powiedziała od razu, iż chce pieniędzy. Odpowiedziała: „Zaczęłabyś się gorączkować, a nie chciałam Cię stresować”. Ale jej „troska” okazała się pułapką. Czułam się jak dłużniczka, choć nie prosiłam, by wydawała te tysiące.
Zaczęłam przypominać sobie wszystkie sytuacje, gdy Ania zabierała dzieci. Balony, karuzele, słodycze – myślałam, iż robi to z miłości, tak jak ja kupuję jej Kacprowi cukierki. Teraz widzę jednak – ona prowadziła rozliczenia. Każdy jej gest miał drugie dno, a ja, ślepa, tego nie widziałam. Moja przyjaźń z nią, moja wiara w nią – runęły w jednej chwili. Czuję się zdradzona, a ten ból nie daje mi spokoju.
**Dzieci i moja wina**
Zosia i Kuba to mój świat. Gdy patrzę na ich uśmiechnięte twarze, obwiniam się. Może zbyt polegałam na Ani? Może powinnam była być twardsza, wyraźniej postawić granice? Ale jak mogłam przypuszczać, iż przyjaciółka, którą uważałam za rodzinę, wystawi mi rachunek za dobroć? Teraz boję się, iż dzieci wyczują tę rysę. Zosia uwielbia Kacpra, ale jak mogę pozwolić jej iść do Ani, wiedząc, iż jej „uprzejmość” to interes?
Tomek, gdy wrócił z trasy, wysłuchał mnie i rzucił: „Zapłać i zapomnij. Nie rób z tego dramatu”. Ale dla mnie to nie tylko pieniądze. To zdrada. Nie chcę tracić przyjaźni, ale nie udam, iż nic się nie stało. Moja dusza krzyczy – jak mogłam być tak ślepa?
**Mój wybór**
Postanowiłam spotkać się z Anią i porozmawiać. Oddam jej pieniądze, ale powiem, iż nie chcę już takiej „pomocy”. jeżeli w moich dzieciach widzi tylko koszty, nie mogę jej ufać. To będzie trudne – Zosia będzie tęsknić za Kacprem, a ja stracę przyjaciółkę. Ale nie potrafię żyć z tym uczuciem oszustwa. W wieku 34 lat pragnę otaczać się ludźmi, którzy są szczerzy, a nie tymi, którzy liczą każdy grosz za balon.
Ta historia to mój krzyk o sprawiedliwość. Ania pewnie nie chciała mnie zranić, ale jej rachunek zniszczył moją wiarę w przyjaźń. Nie wiem, jak potoczą się nasze relacje, ale wiem jedno – nie pozwolę już nikomu wykorzystywać mojej ufności. Moje dzieci zasługują na więcej, i ja też. Niech ta lekcja boli, ale niech mnie wzmocni. Jestem Kasia i wybieram szczerość.