Jedno i to samo

polregion.pl 5 godzin temu

Może niektórzy nie wierzą w takie rzeczy, ale są tacy, którzy są przekonani, iż istnieją dwie połówki, które się odnajdują i stają się jednym. I nic, absolutnie nic nie może ich rozdzielić, no może poza śmiercią z tym się nie dyskutuje.

Ileż pięknych słów istnieje: miłość, oddanie, troska, wierność to uczucia, które królują w kochających się rodzinach, w prawdziwych domach. Tam, gdzie mąż i żona są jednością.

Tak żyli Ewa i Marek. Pobrali się z wielkiej miłości, od pierwszych dni wspierali się nawzajem, dbali o siebie.

„Ewka, patrzę na was z Markiem jak to się stało, iż tak do siebie pasujecie? choćby jesteście do siebie podobni!” śmiała się przyjaciółka Kinga.

„Bo jesteśmy dwiema połówkami jednej całości” odpowiadała Ewa, choć nie przywiązywała do tych słów specjalnej wagi, po prostu tak mówiła.

„Szczęściara z ciebie, Ewka, takiego męża mieć. Żebym ja takiego znalazła!”

„Znajdziesz, jak się postarasz” odpowiadała Ewa.

Mijały lata. Ewa i Marek doczekali się dwóch synów. Wychowywali ich w miłości i cieple. Marek nigdy nie podniósł głosu na żonę ani dzieci. Ewa też była spokojna i cierpliwa. Ich rodzina była mocna, pełna życzliwości. Razem jeździli na wakacje, razem spędzali czas na działce. Nikt nie miał o nich złego słowa.

Marek pracował jako kierownik w firmie budowlanej, a Ewa uczyła historii w liceum. Chłopcy dobrze się uczyli, uprawiali sport. Starszy skończył szkołę i poszedł na studia, młodszy był jeszcze w liceum.

Pewnego dnia Marek wrócił z pracy i położył się na kanapie w milczeniu. Źle się czuł, ale nie chciał martwić żony. Ewa jednak od razu zauważyła on nigdy nie kładł się po pracy.

„Marku, co z tobą? Źle się czujesz?” zapytała zaniepokojona.

„Trochę słabo mi, ale przejdzie. Nie pierwszy raz”

„Jak to nie pierwszy raz?!” zdziwiła się Ewa.

„Na pracy już mi się tak zdarzało, ale przeszło. Poleżę chwilę i będzie dobrze.”

Ewa przygotowała kolację, ale Marek nie chciał jeść.

„Ewka, zjedz sama, ja nie mam ochoty.”

Siedziała w kuchni sama, bez apetytu. Zastanawiała się, co się dzieje z Markiem on nigdy nie narzekał na zdrowie.

„Czterdzieści trzy lata to przecież nie wiek, żeby już się rozkładać! Trzeba go zaprowadzić do lekarza” myślała.

Marek też rozważał:

„Co jest ze mną? Zawsze byłem zdrowy, a teraz ta słabość. Nie chcę, żeby Ewa się martwiła. Może po prostu odpocznę.”

Rano wszystko było w porządku. Zjedli śniadanie i rozeszli się on na budowę, ona do szkoły. Ale z czasem Ewa zauważyła, iż Marek schudł i wyglądał na zmęczonego.

„Marku, naprawdę dobrze się czujesz?”

„Tak, tylko czasem brakuje mi sił”

„To koniec, zapisuję cię do lekarza. To nie są żarty. W twoim wieku taka słabość? Musimy sprawdzić, co się dzieje. Serce mi się kraje ze strachu.”

Gdy Ewa usłyszała diagnozę, nie chciała uwierzyć.

„Doktorze, czy to nie pomyłka?”

„Jaka pomyłka? Pan Marek przeszedł pełne badania potwierdziła się onkologia. Ale to nie ostatni etap, będziemy walczyć. On też nie może się poddawać, a tym bardziej pani. Trzeba mieć nadzieję.”

W domu Ewa zamknęła się w łazience. Nie chciała, żeby Marek widział jej łzy. Puściła wodę i rozpłakała się.

„Nie wierzę, iż Marek może umrzeć. Nie chcę w to wierzyć!” myślała. „Wiem, jaka to podstępna choroba. Mój tata też odszedł przez nią. Leki tylko przedłużają życie, ale nie leczą.”

Wyszła, umyła naczynia. Marek oglądał telewizję. On też wiedział. Ale udawał, iż wszystko jest w porządku, żeby jej nie martwić.

Oboje myśleli o tym samym, ale udawali, iż nic się nie dzieje.

W końcu Ewa postanowiła z nim porozmawiać.

„Marku, przestańmy się oszukiwać. Wiem, iż oboje się boimy. Czuję cię, wiem, co przeżywasz. Nie możesz odpuszczać. Obiecaj mi, iż będziesz walczył. Razem damy radę. jeżeli się poddasz, nie wybaczę ci tego. Rozumiesz?”

Przypomniała sobie wszystkie trudne chwile, które razem przeszli. Jak stracili dom w pożarze i zostali z niczym. Jak jego brat i siostra, których uważali za bliskich, odmówili pomocy każdy miał swoje problemy. A jednak Ewa i Marek przetrwali. Odbudowali wszystko od nowa.

Teraz często powtarzała mężowi:

„Jesteśmy razem tyle lat jeżeli przetrwaliśmy tyle, to damy radę i z tym.”

Przypominała mu, jak wiele razy wydawało się, iż nie ma wyjścia, a jednak je znajdowali. I teraz, gdy już mają stabilizację, gdy młodszy syn jest na studiach, gdy wszystko układa się dobrze Marek chce ją zostawić? Nie, ona nie pozwoli. Będzie walczyć. Są jednością.

Wieczorami udawała, iż przegląda coś w laptopie, ale w rzeczywistości myślała:

„Teraz, gdy wreszcie jest dobrze, on chce odejść?” Rozmawiała z Markiem, wręcz wymagała:

„Marku, walcz! Musisz mieć nadzieję. Ja zawsze będę przy tobie twoją podporą, opiekunką, przyjaciółką i żoną. Chcę twojego zdrowia bardziej niż ty sam.”

Marek słuchał w milczeniu. Znał diagnozę. Wiedział, jak to się kończy. Ale pewnego dnia powiedział stanowczo:

„Wiesz co, Ewka? Będziemy walczyć. I tak nic nie tracę.” Uśmiechnął się. „Nie chcę zostawiać cię samej.”

Ewa pomyślała:

„To pierwszy znak, iż mi uwierzył. Że wie, iż razem jesteśmy silni. Przezwyciężymy wszystko. Nikt nas nie rozdzieli.”

Minął rok walki. Ewa wspierała męża, on czasem się uśmiechał. W końcu lekarz powiedział, iż Marek idzie na poprawę. Ożył, nabrał sił. Ewa też się uśmiechała.

Aż wreszcie lekarz oznajmił Marek wygrał z chorobą. euforii nie było końca. Ewa sama nie wiedziała, jak to się stało, iż postawiła go na nogi. Ale myślała:

„Po prostu nie chcieliśmy się rozstać. Przecież obiecaliśmy sobie być razem na dobre i na złe i dotrzymaliśmy słowa. Nasza miłość zwycię

Idź do oryginalnego materiału