Ewa była w szoku i powiedziała mi wprost, żebym rzuciła takiego męża, a chłopaków – Kubę i Pawła – zostawiła u rodziców i wyjechała do pracy za granicę. Ja długo się wahałam, bałam się takich wyjazdów, ale ona bardzo nalegała.
Poszłyśmy wtedy do małej, klimatycznej kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i ciastka, a rozmowa płynęła godzinami. Byłyśmy naprawdę szczęśliwe, iż znowu się spotkałyśmy.
Ewa tłumaczyła mi, iż jeżeli zostanę w tym układzie, to za parę lat nikt mnie nie pozna – tyle nerwów, stresu i ciężaru na moich barkach. Powtarzała, iż jeżeli sama siebie nie szanuję, to nie mogę oczekiwać szacunku od innych.
Jej rada była prosta: zostawić Piotra, wyjechać za granicę, znaleźć tam normalnego mężczyznę i zacząć żyć po ludzku. Chłopców później mogłabym sprowadzić do siebie – tam mieliby i szkołę, i szansę na dobrą przyszłość.
Brzmiało to pięknie, jak bajka. Ale ja wiem, iż życie za granicą nie zawsze jest łatwe – tysiące Polek próbowało, a tylko nielicznym się udało. Ewa jednak nie chciała tego słuchać, była pewna, iż wszystko zależy od sposobu myślenia.
Ja sama już nie wiem, co robić. Wiem tylko, iż długo tak nie pociągnę, ale też boję się zaryzykować. Potrzebuję mądrej rady – czy warto rozstać się z Piotrem, zostawić dzieci u mamy i wyjechać na zarobek? A może lepiej walczyć tutaj?