Jak zaakceptować, iż nasze dzieci nas nie potrzebują, i zacząć żyć dla siebie po 65. roku życia?

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Dziś, mając 65 lat, zrozumiałem, iż nasze dzieci już nas nie potrzebują. Jak to zaakceptować i zacząć żyć dla siebie?

W małym domku na obrzeżach Poznania, gdzie każdy kąt kryje wspomnienia burzliwej młodości, 65-letnia Helena siedziała nad stygnącą herbatą, wpatrzona w pustkę. Po raz pierwszy w życiu jej serce ścisnęła gorzka prawda: troje dzieci, którym wraz z mężem poświęcili wszystko – czas, siły, oszczędności – odeszło w swoją własną drogę, zostawiając rodziców samych. Syn choćby nie odbiera telefonu, kiedy dzwoni. Czasem w głębi myśli pojawia się przerażające pytanie: czy którykolwiek z nich poda im szklankę wody, gdy starość na dobre zagości w ich życiu?

Helena wyszła za mąż w wieku 25 lat. Jej mąż, Marek, był szkolną miłością, który latami starał się o jej względy. Poszedł na tę samą uczelnię, by być blisko niej. Rok po skromnym ślubie Helena zaszła w ciążę. Ich pierwsza córka, Kinga, urodziła się, gdy życie nie było jeszcze gotowe na taką zmianę. Marek rzucił studia, by pracować, a Helena wzięła urlop dziekański.

To były ciężkie lata. Marek znikając w pracy na długie godziny, czasem całymi dniami, a Helena uczyła się być matką, jednocześnie próbując skończyć studia. Po dwóch latach znów zaszła w ciążę. Musiała przejść na zaoczne, a Marek musiał pracować jeszcze więcej, by utrzymać rodzinę.

Mimo trudności wychowali dwoje dzieci: starszą Kingę i młodszego syna, Jacka. Gdy Kinga poszła do szkoły, Helena w końcu znalazła pracę w swoim zawodzie. Życie zaczęło się układać: Marek dostał stabilną posadę z dobrym zarobkiem, urządzili sobie małe mieszkanie. Ledwo odetchnęli, gdy Helena odkryła, iż spodziewa się trzeciego dziecka.

Narodziny najmłodszej córki, Anny, były kolejną próbą. Marek brał się za każdą dodatkową pracę, by zapewnić rodzinie byt, a Helena poświęciła się malutkiej. Do dziś nie wie, jak dali radę, ale stopniowo wszystko jakoś się ułożyło. Gdy Anna poszła do pierwszej klasy, Helena poczuła ulgę, jakby spadł jej kamień z serca.

Ale trudności nie ustawały. Kinga, ledwo zaczynając studia, oznajmiła, iż wychodzi za mąż. Helena i Marek nie protestowali – sami w końcu pobrali się młodzi. Zorganizowanie wesenta i pomoc w kupnie mieszkania dla młodych wyczerpały ich i zrujnowały oszczędności.

Jacek też zapragnął własnego kąta. Rodzice nie mogli mu odmówić, więc wzięli kolejny kredyt i kupili mu lokal. Na szczęście Jacek gwałtownie znalazł pracę w dużej firmie, co przyniosło Helenie odrobinę spokoju.

Gdy Anna kończyła liceum, wyznała, iż marzy o studiach za granicą. To był trudny okres – ledwo starczało im na życie, ale Helena i Marek zebrali, co mogli, i wysłali córkę do Europy. Anna wyjechała, a ich dom zastygł w ciszy.

Z biegiem lat dzieci coraz rzadziej pojawiały się w rodzinnym domu. Kinga, choć mieszkała w Poznaniu, wpadała tylko okazjonalnie, tłumacząc się zajęciami. Jacek sprzedał swoje mieszkanie, kupił nowe w Warszawie i przyjeżdżał raz na jakiś czas, jeżeli w ogóle. Anna, po skończeniu studiów, została za granicą, budując karierę.

Helena i Marek dali dzieciom wszystko: młodość, czas, pieniądze, marzenia. A w zamian otrzymali pustkę. Nie oczekują od nich finansowej pomocy ani opieki. Chcą tylko, by zadzwonili, przyjechali, powiedzieli dobre słowo. Ale to chyba już przeszłość.

Teraz Helena siedzi przy oknie, patrząc na zaśnieżony ogród, i zastanawia się: może nadszedł czas, by przestać czekać? Może w wieku 65 lat ona i Marek zasługują na trochę szczęścia, o którym zawsze myśleli na samym końcu?

Ale jak puścić ten ból? Jak pogodzić się z tym, iż dzieci, dla których poświęcili wszystko, odeszły, nie oglądając się za siebie? Helena przypomina sobie, iż kiedyś marzyła o podróżach, czytaniu książek, o życiu dla siebie. Ale lata minęły na troszczeniu się o innych. I teraz, stojąc u progu starości, czuje, jak życie wymyka się z rąk.

Marek milczy, ale Helena widzi w jego oczach tę samą tęsknotę. On, tak jak ona, oddał dzieciom wszystko, co miał, i teraz nie wie, czym wypełnić pustkę. Nie chcą być ciężarem, ale życie w oczekiwaniu na telefon, który może nigdy nie nadejdzie, staje się nie do zniesienia.

– Może czas zacząć żyć dla siebie? – mówi cicho Helena, ściskając dłoń męża. – Pojechać nad morze, jak marzyliśmy? Albo po prostu spacerować wieczorami, nie myśląc, kto zadzwoni?

Marek patrzy na nią, a w jego oczach błyska iskra.

– Może i czas – odpowiada. – W końcu jeszcze żyjemy.

Ale głęboko w sercu Helena boi się: a nuż zapomnieli, jak to jest żyć dla siebie? A nuż jedyne, co im zostało, to wspomnienia, gdy byli komuś potrzebni? Mimo to, patrząc na Marka, postanawia: spróbują. Znajdą w sobie siłę, by zacząć na nowo, choćby jeżeli wydaje się to niemożliwe.

Dziś zrozumiałem, iż czasem trzeba nauczyć się dawać sobie to, co daliśmy innym. choćby jeżeli nikt za nami nie tęskni, nasza historia wciąż jest nasza. I warto ją przeżyć do końca – dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału