10 października przypada Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego i z tej okazji zapraszamy Was do wysłuchania rozmowy Ewy Pągowskiej z Moniką Lipmann – psycholożką pracującą w Ośrodku Środowiskowej Opieki Psychologiczno-Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży, wiceprezeską Fundacji Mindset.
- Dlaczego to rodzice są najczęściej obwiniani za problemy zdrowia psychicznego u swoich dzieci?
- Czego im najbardziej brakuje, żeby pomóc swoim dzieciom efektywnie przejść przez kryzys?
- Jakich sygnałów świadczących o problemach mentalnych dzieci nie powinniśmy lekceważyć?
- Kiedy i jak odbudować relację z dzieckiem będącym w kryzysie psychicznym?
- Gdzie szukać pomocy?
Zapraszamy do wysłuchania.
Ewa Pągowska: Fundacja Mindset – moim zdaniem – ma bardzo istotną i rzadką misję tzn. wspieranie rodziców dzieci i młodzieży doświadczających kryzysu zdrowia psychicznego, by mogli zapewnić im odpowiednie warunki sprzyjające powrotowi do równowagi emocjonalnej. Ucieszyłam się ponieważ mam poczucie, iż o ile chodzi o rodziców dzieci, które są w kryzysie, to o nich mówi się tylko i wyłącznie albo przede wszystkim w kontekście winy. Jak Ty postrzegasz tych rodziców? Czego im najbardziej brakuje w tym, żeby pomóc swoim dzieciom efektywnie przez kryzys przejść?
Monika Lipmann: Nasza fundacja powstała rok temu w odpowiedzi właśnie na potrzebę zaopiekowania się rodzicami. Rzeczywiście często słyszymy, iż winni są rodzice. Z mojej perspektywy rodzicom potrzeba wsparcia. Na rynku znajdziemy wiele pozycji książkowych w tym temacie, ale trudno się połapać i zdecydować. Dlatego my w ramach naszej fundacji zaczęłyśmy od cyklu warsztatów dla rodziców dzieci, które przebywają na oddziale zamkniętym psychiatrycznym. To było siedem wykładów, warsztatów, gdzie feedback od tych rodziców był taki, iż to było im bardzo potrzebne.
Ewa Pągowska: A czego oni potrzebowali? Czego im brakowało?
Monika Lipmann: Zrozumienia własnych dzieci i ich zachowania. Mówimy tutaj głównie o okresie adolescencji, czyli o okresie, gdzie dziecko przechodzi fazę dojrzewania – z dziecka staje się dorosłym. I te zachowania zaczynają nas jako rodziców często przerastać. Często jest tak, iż rodzice potrzebują po prostu informacji, co jest ok na tym etapie, iż ten nasz młody nastolatek musi zbudować autonomię. A nie zbuduje tej autonomii, jeżeli nie zacznie się od nas krok po kroku oddzielać. A oddziela się w sposób, który jest dla nas, rodziców, trudny, bo to jest bunt, czyli trzaskanie drzwiami, czasem używanie słów, których do tej pory nie używał. I to jest trudne dla rodziców, bo jesteśmy wtedy odstawieni na bok, a dla naszych dzieci ważniejsze stają się relacje rówieśnicze. I to jest ok. To jest norma rozwojowa. Natomiast często rodzice słysząc, iż to jest ok, iż to jest norma rozwojowa, zaczynają wycofywać się z tej relacji ze swoim dzieckiem.
Ewa Pągowska: Mam wrażenie, iż rodzice często mylą i nie potrafią punkt po punkcie odróżnić kryzysu rozwojowego od kryzysu psychicznego. Bo kryzys rozwojowy jest naturalny i wszyscy przez niego przechodzimy na różnych etapach życia, wchodząc w nowe role. I nie zawsze wymaga to pomocy. Natomiast kryzys psychiczny tej pomocy wymaga. I one mogą być dosyć podobne. Prawda?
Monika Lipmann: Oczywiście, iż tak. Dlatego tak ważna jest relacja z naszym dzieckiem. I choćby o ile rodzic usłyszy, iż nie miał tej relacji, iż nie zauważył, to wcale nie znaczy, iż już jest to stracone na zawsze. Naszą rolą jako fundacji jest wesprzeć rodziców w odbudowaniu tej relacji. Jak? Poprzez rozmowę z naszym nastolatkiem. Nie monolog, bo my często jako rodzice mamy taką tendencję do mówienia – a Ty mi, drogi synu, droga córko, proszę, żebyś się do tego podporządkowała, wygłaszania racji i dawania „złotych rad”…
Ewa Pągowska: Zanim opowiesz, jak sobie z tym radzić, to podpowiedz proszę jak odróżnić te dwa kryzysy?
Monika Lipmann: To jest trudne, dlatego iż z jednej strony to, iż nasze nastoletnie dziecko zaczyna zamykać się w pokoju jest ok. Natomiast o ile my jako rodzice zaczniemy niepokoić się, iż dziecko w ogóle do nas nie przychodzi, nie rozmawia z nami, znika z domu, jest bardziej rozdrażnione czy zamknięte w sobie, zmienia swój sposób ubierania się – to są takie sygnały dla nas, na które trzeba zwrócić uwagę. I chcę podkreślić – cokolwiek nas zaniepokoi, to warto to skonsultować ze specjalistą. Dlatego, iż trzeba wziąć pod uwagę to jak kiedyś, w przeszłości nasze dziecko funkcjonowało. Więc o ile następuje jakakolwiek zmiana, która zaczyna nas niepokoić, to nie bójmy się pójść do specjalisty i upewnić się czy wszystko jest okej. Czy to już jest ten pierwszy symptom do tego, iż ja powinnam, iż coś się dzieje z moim dzieckiem i to moje dziecko potrzebuje wsparcia, mojej reakcji.
Ewa Pągowska: Można samemu pójść na taką konsultację?
Monika Lipmann: Tak, można samemu pójść i opowiedzieć, jak wygląda sytuacja. o ile przychodzi do mnie rodzic to ja pytam o wiele szczegółów. Jak było wcześniej? Jak pani reaguje na pewne zachowania? Jak syn czy córka do tej pory funkcjonowała? Spotykam się też z dzieckiem, żeby zobaczyć, czy ono coś powie, bo często jest tak, iż łatwiej nam powiedzieć obcemu niż rodzicowi, bo nie chcemy zawieść rodzica czy wzbudzić poczucia winy. I wtedy decydujemy, czy wystarczy tylko psychoedukacja nastolatka i tego rodzica, czy mamy do czynienia już z kryzysem, gdzie trzeba się zaopiekować terapeutycznie i czy jest potrzeba włączenia leków, o czym decyduje lekarz psychiatra. Tak więc nie bójmy się jako rodzice iść do specjalisty, nie musimy być we wszystkim alfą i omegą.
Ewa Pągowska: Wiemy, iż do specjalistów są kolejki. Jest problem dostania się, jest kwestia finansowa. Co jest sygnałem alarmowym dla rodzica, iż już nie można czekać i trzeba działać natychmiast?
Monika Lipmann: To będą wszystkie te zachowania, które zagrażają życiu lub bezpieczeństwu dziecka. Ale też np. zachowania typu kradzieże, bójki rówieśnicze, samookaleczenia. o ile dziecko mówi nam, iż nie chce mi się żyć, nie chce być już na tym świecie, lepiej by było, gdyby mnie nie było. Takich słów nie możemy zbagatelizować. To jest coś, na co musimy reagować tu i teraz. Nie możemy powiedzieć A co ty tam opowiadasz, A daj spokój, weź się lepiej za naukę i popraw tę pałę z matematyki. To są sygnały, które dziecko nam przekazuje, iż potrzebuje wsparcia, potrzebuje pomocy. I wtedy idziemy jak najszybciej po tę pomoc.
Ewa Pągowska: W Polsce panuje przekonanie, iż o ile ktoś mówi o tym, iż nie chce mu się żyć i chce popełnić samobójstwo, to na pewno go nie popełni. A to jest mit, bo 80% osób, które popełniły samobójstwo, wcześniej o tym mówiło.
Monika Lipmann: Oczywiście. Poza tym to są takie zdania, których nie powinniśmy lekceważyć. My jako rodzice nie jesteśmy specjalistami. Musimy oddać tę sprawę specjaliście, który oceni myśli samobójcze dziecka, który oceni czy jest potrzeba hospitalizacji, czy wystarczy psychoterapia. Natomiast rodzice nie mogą tego bagatelizować. Często nasze dzieci wypowiadając takie zdania, choćby rzucając je tak mimochodem, nie wprost, to jest ten sygnał dla nas rodziców – Mamo, tato, zauważ mnie, Mamo, tato, mam problem, ale nie wiem jak do was przyjść i o tym powiedzieć.
Ewa Pągowska: Jakie są inne mity, w które wierzą rodzice?
Monika Lipmann: Nie wiem czy jest to mit, ale na przykład nasze nastolatki bardzo przeżywają rozstania albo zawody miłosne. I o ile dziecko przychodzi do nas i mówi, iż to jest po prostu tragedia życiowa, to my jako rodzice powinniśmy wiedzieć, iż w tym momencie dla naszego dziecka jest to faktycznie przysłowiowy koniec świata. I my jako rodzice powinniśmy pomóc mu przeżywać te emocje i być obecnym. Natomiast my często oceniamy i mówimy: daj spokój, tego kwiatu, to pół światu.
Ewa Pągowska: Chcemy dobrze, oczywiście.
Monika Lipmann: Tak. Chcemy, żeby nasze dziecko gwałtownie wróciło do równowagi. Natomiast im szybciej ono wróci do równowagi, tym nie będzie miało przestrzeni na przeżywanie tych emocji, tym nie wykształci odporności psychicznej, bo odporność psychiczną wykształcamy poprzez właśnie przeżywanie i radzenie sobie z emocjami, często trudnymi.
My często z perspektywy dorosłych zakładamy, iż nasze dziecko ma już taką wiedzę jak my. No bo widzimy np. chłopaka, syna, który ma metr osiemdziesiąt, więc zakładamy, iż to już jest dorosły człowiek. Nic bardziej mylnego. On dopiero poznaje ten świat. On dopiero kształci się. On poszukuje siebie. Poszukuje tego, co mu się podoba, co mu się nie podoba. Próbuje zbudować swoją opinię na wiele rzeczy. To jest czas, kiedy odseparowuje się od tego rodzica. No bo celem wychowawczym – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – jest wychowanie samodzielne jednostki. I tu też jest problem nas, rodziców. My mamy problem z tym, żeby puścić to nasze dziecko, odciąć pępowinę. I dlatego też ja często w gabinecie rozmawiam z rodzicami o ich trudności, o tym jak oni to widzą. Pokazuje im – Drogi rodzicu, to nie jest tak, iż zostaniesz sam, iż to dziecko odejdzie i nie wróci. Tylko to jest ten czas, kiedy ono na chwilę musi zwrócić się ku rówieśnikom, żeby wrócić, żeby wrócić do Ciebie jako młody dorosły.
Ewa Pągowska: Próbuję sobie to teraz usystematyzować, czyli pierwsza rzecz, której potrzebują rodzice to wiedza o tym, jak rozwija się nastolatek, jak odróżnić kryzysy i kiedy iść po pomoc, czego nie lekceważyć.
Monika Lipmann: Tak, zdecydowanie.
Ewa Pągowska: Zastanawiam się, czy spotykasz się z sytuacją, iż rodzice, którym brakuje wiedzy i trochę lekceważą sygnały, bo nie mają świadomości, iż to są sygnały, których lekceważyć nie należy, nie chcą przyznać przed samymi sobą, iż dziecko ma kryzys, bo boją się, iż to będzie znaczyło, iż byli złymi rodzicami?
Monika Lipmann: Na pewno tak jest. Tu musimy się przyjrzeć, jak pokolenie obecnych rodziców zostało wychowane, w jakich czasach żyliśmy, na co nam zwracano uwagę. My tak naprawdę byliśmy zawsze oceniani. Zawsze nam było wytykane, czego nie zrobiliśmy. Bardzo rzadko byliśmy za coś chwaleni. Dlatego na naszych warsztatach dla rodziców rozmawiamy i pytamy – Czyja to jest potrzeba? Czyja to jest ocena? Tak naprawdę czego Ty jako rodzicu się boisz? Czy o ile Twoje dziecko będzie musiało zmienić szkołę, bo ma konflikt i Twoje dziecko mówi ok, chcę zmienić szkołę. To jak Ty się z tym czujesz? My się boimy oceny innych. Natomiast to jest coś, czemu warto się przyjrzeć, bo to jest nasze. I tutaj dochodzimy do tego, iż my musimy zadbać o siebie jako rodzice. Ja często mówię rodzicom anegdotę. Na pewno większość z nas leciała samolotem. Stewardessa podczas przedstawiania procedur bezpieczeństwa mówi o maskach tlenowych i pada bardzo ważne zdanie. Ona mówi Osoby podróżujące z dziećmi najpierw tę maskę mają założyć sobie, a potem dziecku. I tak jest w życiu. My prowadzimy podróż z tym naszym dzieckiem. Jak nie zadbamy o siebie, nie zadbamy o swoje lęki, o swoje, być może traumy z przeszłości, nie będziemy w stanie wesprzeć i pomóc naszemu dziecku.
Ewa Pągowska: Jak o tym mówisz, to od razu widzę długą psychoterapię i przyglądanie się swoim traumom i dzieciństwu.
Monika Lipmann: Nie zawsze tak jest, bo czasami wystarczy rozmowa i uświadomienie sobie dlaczego ja tak postępuję i powiedzieć ok, no faktycznie, to jest w ogóle bez sensu, nie mogę przecież inaczej.
Ewa Pągowska: Czyli o ile widzę sytuację, w której bagatelizuję problemy dziecka, to może nie chcę przyjąć do wiadomości, iż może to są zaburzenia depresyjne, to o czym to może świadczyć? Dlaczego ja tak robię? Dlaczego ja się tego boję?
Monika Lipmann: Powodów może być mnóstwo. Bo być może ja nie zostałam odseparowana od rodziców i boję się oceny moich rodziców.
Ewa Pągowska: Czy na takie pytania sami znajdziemy odpowiedź?
Monika Lipmann: Nie. Dlatego na tych warsztatach zapraszamy rodziców, żeby nie bali się szukać wsparcia, bo to są miejsca, gdzie my sobie pokazujemy, z czego to może wynikać, bo tych składowych może być dużo. Być może byliśmy wychowywani tak, iż w wieku 11 lat musieliśmy iść samemu do szkoły, wrócić, zająć się trzyletnim rodzeństwem, ugotować obiad, podać obiad. I tego oczekujemy też od naszych dzieci, ale nie zdajemy sobie sprawy, iż to wcale nie było dobre dla nas, bo nasze potrzeby nie były spełnione. Może być w drugą stronę. Skoro nie były nasze potrzeby spełnione, to my teraz jesteśmy nadopiekuńczy wobec naszego dziecka. Wyręczamy to nasze dziecko i ono teraz próbuje się wyrwać i powiedzieć halo! Mam dość. Mam dość, Chcę mieć wpływ na coś. Może być tak, iż mieliśmy nadopiekuńczą mamę i teraz jesteśmy za daleko od tego naszego dziecka. I to nasze dziecko mówi Halo, mamo, ja chcę, żebyś mnie przytuliła! Halo, tato, Chcę, żebyś mnie zauważył. Nie ma tu jednej recepty, bo ile ludzi, tyle trudności. Natomiast nasze warsztaty to jest właśnie miejsce gdzie przyglądamy się tym różnym rzeczom. I często rodzice mówią nam, ok, teraz rozumiem. I potem pada kolejne pytanie – to co teraz mam zrobić?
Ewa Pągowska: I ja Ci też zadam takie pytanie? Co mamy robić w sytuacji, kiedy rzeczywiście okazuje się, iż dziecko ma kryzys.
Monika Lipmann: Mamy przy dziecku być i z nim rozmawiać, prowadzić dialog. To, co już powiedziałam. Mamy mówić do naszych dzieci. Widzę, iż jest ci trudno. Rozumiem, iż może być to dla ciebie ciężkie. Ciężkie. Jestem. Mhm. Chcesz porozmawiać? Bądź. Chcę, żeby rodzice nauczyli się nieoceniania dzieci w danej sytuacji. Żeby zrozumieli, iż choćby błahy problem z naszego punktu widzenia, dla tego naszego dziecka to nie jest błahy problem, iż często to dziecko nie przychodzi do nas dlatego, iż boi się być oceniane, a oceną może być zdanie i sformułowanie typu: naprawdę? ja myślałam, iż ty masz poważny problem, a nie tutaj jakaś błahostka. Weź w ogóle daj spokój, nie przejmuj się. Rzucił cię chłopak. Weź się ogarnij, Weź się w garść…
Ciąg dalszy w nagraniu rozmowy – posłuchaj.
Fundacja Mindset, którą wspieramy jako Nienieodpowiedzialni pomaga rodzicom dzieci i młodzieży doświadczających kryzysu zdrowia psychicznego, by mogli zapewnić im odpowiednie warunki sprzyjające powrotowi do równowagi emocjonalnej. Fundacja stworzyła i realizuje autorski program warsztatów twórczych w rodzaju arteterapii rozwojowej. Zajęcia są przeznaczone dla dzieci w wieku 7-18 lat przebywających na stacjonarnych oddziałach psychiatrycznych. Zespół fundacji przeprowadził także pierwsze warsztaty dla rodziców dzieci, które są w trakcie leczenia szpitalnego.