JAK WALIZKA BEZ UCHWYTÓW…

newsempire24.com 13 godzin temu

— Tolek, nie przychodź już do mnie. Dobrze? — poprosiłam spokojnie.

— Jak to? Dzisiaj nie mam przychodzić? — nie zrozumiał Tolek.

… Był wczesny poranek, Tolek stał już w progu, w korytarzu. Spieszył się do pracy.

— Nie, wcale nie przychodź — doprecyzowałam.

— Hm… Co się stało, Danuto? W sumie, zadzwonię do ciebie w południe — Tolek pospiesznie pocałował mnie i wybiegł. Zamknęłam za nim drzwi. Westchnęłam z ulgą.

… Długo zwlekałam, zanim wypowiedziałam te słowa. Nie było mi łatwo. Tolek był dla mnie niemal jak rodzina.

Tej nocy byłam namiętna i nienasycona. Żegnałam się. Tolek niczego nie zrozumiał, nie domyślił się. Tylko się zdziwił:

— Danuta! No, dzisiaj to się popisałaś. Bogini! Zawsze taka bądź! Kocham cię, mała!

… Kiedyś przyjaźniliśmy się rodzinami. Ja, mój mąż Romek, Tolek i jego żona Wiórka (tak czule nazywał swoją Wiolę).

Młodość była szalona, żywiołowa i bez pamięci. Prawdę mówiąc, Tolek zawsze mi się podobał. Gdy kupowałam sukienkę, buty czy torebkę, myślałam trochę i o nim. Zastanawiałam się, czy spodoba mu się nowy zakup. Wiórka była moją najlepszą przyjaciółką.

Ileż razem przeszliśmy! Nie da się opowiedzieć. Wiedziałam, iż Tolek do mnie pała uczuciem, ale zawsze zachowywaliśmy dystans.

Na wspólnych spotkaniach Tolek delikatnie mnie obejmował i szeptał do ucha:

— Danusiu, tak się za tobą stęskniłem!

Ogólnie myślę, iż gdy ludzie przyjaźnią się rodzinami, zawsze jest między nimi jakaś sympatia. Chodzi mi o to, iż mężczyzna może lubić żonę przyjaciela i na odwrót. Człowiek ulega pokusom. Pewnie ktoś komuś bardzo się podoba, a inny kocha się za żonę kolegi. Dlatego się przyjaźnią się. Aż do czasu… Nie wierzę w przyjaźń między mężczyzną a kobietą. Na pewno między takimi „przyjaciółmi” było, jest albo będzie coś więcej. Wcześniej czy później „doprzyjaźnią się” tak, iż i domek z kart runie. Może są wyjątki. Rzadkie.

… Mój Romek oblizywał się i spoglądał na Wiórkę. Wielokrotnie to zauważałam i dawałam mu kuksańca w kark.

Romek śmiał się i odżegnywał:

— Danuta, nie zawracaj mi głowy! Przecież jesteśmy przyjaciółmi!

A potem, śmiejąc się, dodawał:

— Kto w grobie leży, ten nie grzeszy…

W Wiórce byłam pewna jak w sobie. Nie przekroczyłaby granicy. Ale mój Romek lubił zbierać maliny w cudzych ogrodach. Dlatego rozwiedliśmy się po dwudziestu latach małżeństwa. Romek ożenił się z taką właśnie „maliną”, gdy zaczęła marudzić o przyszłym dziedzicu. Wtedy nasze dzieci, już dorosłe, opuściły rodzinny dom. Spakowałam Romkowi walizkę i pobłogosławiłam na nowy związek.

„No i nadeszło to kobiece osamotnienie” — martwiłam się na początku.

Wiórka z Tolekiem często wpadaWiórka z Tolekiem często wpadała do mnie i próbowała okazywać współczucie, ale niedługo zrozumiałam, iż najlepszym wyjściem będzie po prostu zamknąć tę rozdartą kartę i iść dalej sama.

Idź do oryginalnego materiału