New York!
Concrete jungle where dreams are made, oh
There’s nothing you can’t do
Now you’re in New York
These streets will make you feel brand new
Big lights will inspire you
Let’s hear it for New York…
Tak śpiewają Alicia Keys i Jay-Z.. Ech, każdy kto kocha to miasto, zna tę piosenkę na pamięć :). Uwielbiam NY, miałem to szczęście móc odwiedzić go dwa razy i bardzo, bardzo chciałbym do niego wrócić. Kto z nas nie chciałby zobaczyć jak wygląda Manhattan z góry? Dlatego trudno sobie wyobrazić to, iż niewielu może oglądać panoramę Manhattanu ze swojego fotela we własnym salonie. I wiecie co? Tych niewielu co mogą, nie zawsze z tego korzysta. Ale ok, zacznijmy od początku.
Kiedy Andi Schmied przyjechała do Nowego Jorku, stać było ją jedynie na wynajęcie piwnicy przerobionej na skromne mieszkanie. Ciesząc oczy widokiem jaki malował się ze szytów Empire State Building, pomyślała, iż super byłoby zobaczyć wnętrza otaczających ją wieżowców. W tym momencie w jej głowie zaczął się rysować plan.
Andi stworzyła listę budynków, do których chciała wejść. Łącznie było ich 25. Większość z nich zlokalizowana była właśnie przy wspomnianej już 57. ulicy. Kolejnym krokiem było wyszukanie ogłoszeń o sprzedaży ulokowanych tam apartamentów. Ich cena wahała się od 79 do choćby 150 milionów dolarów.
Artystka stworzyła dwie fałszywe tożsamości, które były niezbędne do zrealizowania jej projektu. Wymyśliła postać, węgierskiej miliarderki Gabrielli, ubranej w ciuchy z sieciówek, ale dobranych tak, by imitowały najlepsze kolekcje projektantów. Drugą postacią była Coco – jej asystentka, która umawiała wizyty z agentami nieruchomości.
Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić swoją nową tożsamość i dobrze wypaść podczas weryfikacji agentów, przyjęła nazwisko fałszywego męża. W tę rolę wcielił się jej znajomy z Budapesztu, zarządzający kilkoma firmami. Przebrana w wykreowaną osobowość, ruszyła na spotkania z agentami nieruchomości.
“Ponadczasowy, ale współczesny” to wyrażenie, cokolwiek by nie oznaczało, słyszała w niemal każdym mieszkaniu. Agenci dokładali wszelkich starań, by kupujący poczuł, iż właśnie to mieszkanie jest najbardziej wyjątkową rzeczą jaką w życiu widział. Snuli opowieści o tym, iż wszystko jest „ręcznie wykonane” lub „ręcznie wybrane”, ale fakt był taki, iż te wielomilionowe mieszkania były przygnębiająco nudne, po prostu takie same. Miały zawsze oszałamiający widok, choćby gdy był zasłonięty chmurami.
– Nigdy nie zapomnę zdziwienia na twarzach agentów, kiedy pytali mnie, czy będę mieszkać w apartamencie, o ile zdecydujemy się go kupić, a ja odpowiadałam, iż tak. Zawsze próbowali dać mi do zrozumienia, iż prawie nikt nie mieszka w tym budynku, więc większość usług będzie tylko dla nas. – mówiła Andi Schmied w swoim wykładzie dla TED.
Andi Schmied to węgierska artystka, która spacerując 57. ulicą na Manhattanie, nazywaną „ulicą miliarderów”, zapragnęła nie tylko pięknych widoków architektury drapaczy chmur. Chciała zajrzeć w ich wnętrza. Do nich dostęp posiadają nieliczni, a ona bardzo pragnęła znaleźć się w tej grupie, by poznać i zrozumieć problem, jaki łączy się z luksusowymi nieruchomościami na amerykańskim rynku. O tym jak udawała miliarderkę, żebyśmy mogli również i my zobaczyć bajeczne widoki NY opowiada na łamach albumu „Private Views: A High-rise Panorama of Manhattan”, a także w wykładzie dla TED.