Jak odnaleźć euforia w życiu po 65. roku życia, gdy dzieci już nas nie potrzebują?

newsempire24.com 2 tygodni temu

W wieku 65 lat zrozumieliśmy, iż nie jesteśmy już potrzebni naszym dzieciom. Jak to zaakceptować i zacząć żyć dla siebie?

Mam 65 lat i po raz pierwszy w życiu stawiam czoła gorzkiej prawdzie: czy to możliwe, iż nasze dzieci, dla których poświęciliśmy z mężem wszystko, wyrzuciły nas ze swojego życia jak stare, niepotrzebne przedmioty? Troje naszych dzieci, którym oddaliśmy młodość, siły i ostatnie złotówki, wzięło wszystko, co chciało, i odeszło, choćby się nie oglądając. Syn nie odbiera telefonu, gdy dzwonię, i znajduję się na myśli: czy żadne z nich nie poda nam szklanki wody, gdy całkowicie się zestarzejemy? Ta myśl wnika w serce jak nóż, pozostawiając jedynie pustkę.

Wyszłam za mąż w wieku 25 lat, w małym miasteczku pod Poznaniem. Mój mąż, Cezary, był moim kolegą z klasy, upartym romantykiem, który przez lata starał się zdobyć moje względy. Studiował na tej samej uczelni, by być blisko. Rok po skromnym weselu zaszłam w ciążę. Urodziła się nasza pierwsza córka. Cezary rzucił studia, aby pracować, a ja wzięłam urlop dziekański. To były ciężkie czasy — on pracował na budowie od rana do nocy, a ja uczyłam się być matką, próbując jednocześnie zdać egzaminy. Dwa lata później ponownie zaszłam w ciążę. Musiałam przejść na studia zaoczne, a Cezary brał coraz więcej zmian, aby nas utrzymać.

Przetrwaliśmy, mimo trudności, i wychowaliśmy dwoje dzieci — starszą córkę Justynę i syna Pawła. Kiedy Justyna poszła do szkoły, wreszcie znalazłam pracę w swoim zawodzie. Nasze życie zaczęło się układać: Cezary znalazł stabilną pracę z dobrą pensją, urządziliśmy mieszkanie. Tylko co odetchnęliśmy, kiedy dowiedziałam się, iż spodziewamy się trzeciego dziecka. To był nowy cios. Cezary pracował jeszcze więcej, aby utrzymać rodzinę, a ja zostałam w domu z małą Martą. Jak sobie poradziliśmy, do dziś nie wiem, ale krok po kroku odzyskaliśmy grunt pod nogami. Kiedy Marta poszła do pierwszej klasy, po raz pierwszy poczułam ulgę — jakby kamień spadł mi z serca.

Ale próby się nie skończyły. Justyna, ledwie dostawszy się na uczelnię, oświadczyła, iż wychodzi za mąż. Nie przekonywaliśmy jej, bo sami też młodo się pobraliśmy. Ślub, pomoc w mieszkaniu — wszystko to pochłonęło nasze ostatnie oszczędności. Potem Paweł zapragnął własnego mieszkania. Jak odmówić synowi? Wzięliśmy kredyt, kupiliśmy mu mieszkanie. Na szczęście gwałtownie znalazł pracę w dużej firmie i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Ale Marta w klasie maturalnej zaszokowała nas pragnieniem studiów za granicą. To był ciężki cios dla kieszeni, ale zebraliśmy pieniądze, zaciskając zęby, i wysłaliśmy ją za ocean. Odlatując, zostawiła nas samych w pustym domu.

Z biegiem lat dzieci coraz rzadziej pojawiały się na naszym progu. Justyna, choć mieszkała w tym samym mieście, wpadała raz na pół roku, wzbraniając się przed zaproszeniami. Paweł sprzedał mieszkanie, kupił nowe w Warszawie i przyjeżdżał jeszcze rzadziej — raz do roku, jeżeli się poszczęści. Marta, po skończeniu studiów, została za granicą, budując tam swoje życie. Oddaliśmy im wszystko — czas, zdrowie, marzenia, a staliśmy się dla nich nikim. Nie oczekujemy od nich pieniędzy ani pomocy — boże broń. Chcemy jedynie odrobiny ciepła: telefonu, wizyty, dobrego słowa. Ale i tego nie ma. Telefon milczy, drzwi się nie otwierają, a w sercu rośnie zimna samotność.

Teraz siedzę, patrząc w okno na jesienny deszcz, i myślę: czy to już wszystko? Czy my, którzy oddaliśmy dzieciom każdy oddech, jesteśmy skazani na zapomnienie? Może czas przestać czekać, aż o nas sobie przypomną, i zwrócić się ku sobie? W wieku 65 lat z Cezarym stoimy na rozdrożu. Przed nami niewiadoma, ale gdzieś tam, za horyzontem, mieni się nadzieja na szczęście — nasze własne, nie czyjeś. Całe życie stawialiśmy siebie na ostatnim miejscu, ale czy nie zasłużyliśmy na choćby odrobinę euforii dla siebie? Chcę wierzyć, iż tak. Chcę nauczyć się żyć na nowo, dla nas dwojga, póki jeszcze biją nasze serca. Jak zaakceptować tę pustkę i odnaleźć w niej światło? Co myślicie?

Idź do oryginalnego materiału