**Już cię nie potrzebuję: Jak mąż zostawił żonę, gdy wreszcie mogła zostać matką**
Gdy Kinga wracała w piątek wieczorem z pracy, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień zmieni jej życie na zawsze. Otwierając drzwi, jak zwykle zawołała:
Kochanie, jestem!
Cisza. W domu panowała dziwna, niepokojąca pustka.
Dziwne Powinien już tu być pomyślała, idąc w stronę sypialni.
Gdy otworzyła drzwi, zastygła w miejscu. Staś, jej mąż, stał przy łóżku i w pośpiechu pakował ubrania do walizki.
Staś Co ty robisz? wyszeptała, nie wierząc własnym oczom.
Wyprowadzam się odparł obojętnie, choćby na nią nie patrząc.
Wyprowadzasz się? Dlaczego?! Co się stało?
To przez twojego ojca rzucił zirytowany.
Mojego ojca? Co on ma do tego?
Kinga nie rozumiała ani słów, ani sensu tej rozmowy. A przed jej oczami rozpadało się małżeństwo, któremu poświęciła tyle miłości, cierpliwości i ciepła.
Poznali się, gdy Kinga miała dwadzieścia osiem lat. Staś był o osiem lat starszy pewny siebie, czarujący, obyty. Wtedy wydawało jej się, iż znalazła wymarzonego mężczyznę. Rodzina, przyjaciele, wszyscy powtarzali, iż czas się ustatkować. Zegar tyka, mówili. To nie wiek na zabawy. Kinga zaczęła widzieć w każdym adoratorze potencjalnego męża i to odstraszało mężczyzn.
Ale ze Stasiem było inaczej. Poznali się w kawiarni, przez wspólnego znajomego, i od razu zaiskrzyło. Był uprzejmy, troskliwy. A gdy odkrył, iż Kinga ma własne mieszkanie, nowe auto, dobrą posadę w urzędzie miasta i ojca biznesmena nagle stał się jeszcze bardziej czuły.
Rok później wzięli wystawny ślub. Wszystko opłacił jej ojciec. Staś nie protestował. Wręcz przeciwnie z entuzjazmem przyjął pracę sprzedawcy w jednym ze sklepów teścia.
Na początku małżeństwo przypominało bajkę: zagraniczne wyjazdy, kolacje, prezenty. Tylko jeden szczegół psuł sielankę: Staś nigdy za nic nie płacił. Zawsze Kinga. Na początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła prosić. W końcu błagać.
Dlaczego to ja muszę wszystko utrzymywać? poskarżyła się przyjaciółce. Chcę poczuć się kobietą, delikatną, otoczoną opieką.
Ale Staś tylko się roześmiał:
Kochanie, nie bądź dziecinna. Wszystko gra. Nie zawracaj sobie tym głowy.
W pracy ledwo cokolwiek robił, godzinami przesiadywał w telefonie, a zarobione pieniądze trzymał na swoim koncie. Kinga choćby nie podejrzewała, co się dzieje.
Aż zachorowała. Poważnie. Miesiąc leżała w szpitalu. Rodzice odwiedzali ją codziennie; Staś rzadko. Gdy wróciła do domu, była w szoku: brud, nieumyte naczynia, podłoga zasypana śmieciami.
Nic nie posprzątałeś?! wykrzyknęła.
Po co? To przecież kobiece zajęcie odparł, nie przejmując się.
Ale ja byłam w szpitalu, Staś! I choćby teraz ja mam to sprzątać?!
No przecież już jesteś w domu, więc się tym zajmij.
Drżąca ze słabości, Kinga zadzwoniła po ekipę sprzątającą. Lekarz ostrzegł: rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. A o dziecku nie mogło być mowy.
Rok później, gdy lekarze wreszcie dali zielone światło, powiedziała mężowi, pełna emocji:
Wyobrażasz to? Możemy Możemy zacząć planować!
Jestem zajęty. To nie jest dobry moment burknął, wpatrzony w kontroler do konsoli. Prezent, który mu kupiła, teraz był jego jedynym zainteresowaniem.
Minęły tygodnie. Dalej ją ignorował. Aż w końcu pewnego dnia wyznał:
Wiesz, Kinga Wyprowadzam się. I nie chcę mieć z tobą dziecka.
Co ty mówisz?!
Nie kocham cię. Nigdy nie kochałem. Byłem z tobą, bo mi się to opłacało. Mieszkanie, pieniądze, auto. Teraz mam dość. Już cię nie potrzebuję.
Staś, nie możesz tak Widziałeś, jak walczyłam, jak czekałam!
Twoje problemy. Ja jestem wolny.
Zamknął walizkę, wrzucił do niej konsolę i wyszedł.
Kinga nie jadła, nie spała. Siedziała w domu, wpatrzona w pustkę. Trzy dni później zaniepokojeni rodzice pojawili się w drzwiach. Ojciec, widząc ją w takim stanie, ledwo powstrzymał wściekłość.
Zabrali ją do rodzinnego domu na wsi. Stasia jeszcze tej samej nocy zwolniono z pracy. Niedługo potem ojciec Kingi, Wojciech, zadbał o to, by zablokować konta byłego zięcia. Wszystkie jego oszczędności zniknęły.
Staś został z niczym: bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo stać go było na wynajem pokoju. Nie miał pojęcia, co dalej.
Kinga po kilku miesiącach znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę o imieniu Krzysztof. Nie był młody, ale był uczciwy, spokojny i od pierwszego spojrzenia okazywał jej szacunek i dobroć.
Pół roku później zdarzył się cud: dwie kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców i nieskończona wdzięczność, iż pewnego dnia miała odwagę powiedzieć dość.